Rozdział II

13 CZERWCA 1849r.

Dzień 25 lutego 1848 r. nadał Francji republikę, dzień 25 czerwca narzucił jej rewolucję. A rewolucja oznaczała po czerwcu: obalenie społeczeństwa burżuazyjnego, gdy tymczasem przed lutym oznaczała: obalenie formy państwowej.

Walką czerwcową kierował republikański odłam burżuazji i jemu też z konieczności przypadła w udziale wraz ze zwycięstwem władza państwowa. Stan oblężenia rzucił mu pod nogi spętany, niezdolny do stawiania oporu Paryż, na prowincji zaś panował moralny stan oblężenia, groźna, brutalna pycha zwycięskiej burżuazji i rozpętany fanatyzm własnościowy chłopów. Od dołu zatem nie groziło żadne niebezpieczeństwo. Wraz z rewolucyjną siłą robotników złamany został również wpływ polityczny demokratycznych republikanów, tj. republikanów w duchu drobnomieszczańskim, reprezentowanych w komisji wykonawczej przez Ledru-Rollina, w Konstytuancie przez partię Góry, w prasie przez pismo "Reforme". Wspólnie z burżuazyjnymi republikanami organizowali oni dnia 16 kwietnia spisek przeciw proletariatowi, wraz z nimi zbrojnie walczyli przeciw proletariatowi w dni czerwcowe. W ten sposób sami zburzyli podstawę, na której opierała się siła ich partii, gdyż drobnomieszczaństwo tylko tak długo może zachowywać stanowisko rewolucyjne wobec burżuazji, jak długo za nim stoi proletariat. Demokratyczni republikanie otrzymali dymisję. Burżuazyjni republikanie otwarcie zerwali pozorny sojusz z nimi, który niechętnie i obłudnie zawarli w okresie rządu tymczasowego i komisji wykonawczej. Wzgardzeni i odepchnięci jako sprzymierzeńcy, demokratyczni republikanie spadli do roli podrzędnych trójkolorowych republikanów; nie mogli przy tym uzyskać od nich żadnego ustępstwa, ale zawsze musieli popierać ich władzę, gdy tej władzy, a wraz z nią i republice, zdawało się grozić niebezpieczeństwo ze strony antyrepublikańskich odłamów burżuazji. Wreszcie te ostatnie odłamy - orleaniści i legitymiści od samego początku znajdowały się w mniejszości w Konstytuancie. Przed dniami czerwcowymi frakcje te nie ośmielały się nawet występować inaczej, jak tylko pod maską burżuazyjnego republikanizmu. Zwycięstwo czerwcowe kazało na chwilę całej Francji burżuazyjnej powitać Cavaignaca jako swego zbawiciela. Gdy zaś wkrótce po dniach czerwcowych partia antyrepublikańska znowu się usamodzielniła, dyktatura wojskowa i stan oblężenia w Paryżu pozwoliły jej tylko bardzo lękliwie i ostrożnie wysuwać swe macki.

Od 1830 r. frakcja burżuazyjno-republikańska w osobach swych pisarzy, mówców, luminarzy i żądnych sławy jednostek, w osobach swych posłów, generałów, bankierów i adwokatów, zgrupowała się dokoła pisma paryskiego "N a t i o n a l". Na prowincji posiadała ona swe filie. Klika "National" była dynastią trójkolorowej republiki. Opanowała ona natychmiast wszystkie godności państwowe, ministerstwa, prefekturę policji, dyrekcję poczty, stanowiska prefektów, opróżnione wyższe stanowiska oficerskie w armii. Na czele władzy wykonawczej stanął Cavaignac, generał tej kliki jej redaktor naczelny, Maorrast, został stałym prezesem Konstytuanty! w swoich salonach występował on jako mistrz ceremonii i jednocześnie sprawował obowiązki gospodarza w imieniu przyzwoitej republiki.

Nawet rewolucyjni pisarze francuscy przez pewnego rodzaju szacunek dla tradycji republikańskich umacniali błędne mniemanie, że w Konstytuancie panują rojaliści. Przeciwnie, od dni czerwcowych Konstytuanta pozostała wyłącznym przedstawicielem burżuazyjnego republikanizmu i tym dobitniej podkreślała tę swą właściwość, im bardziej załamywał się wpływ trójkolorowych republikanów poza Konstytuantą, Gdy szło o obronę formy republiki burżuazyjnej, rozporządzała ona głosami demokratycznych republikanów, gdy szło o treść, to nawet sposób przemawiania nie różnił jej od rojalistycznych frakcyj burżuazji, bo interesy burżuazji, materialne warunki jej klasowego panowania i klasowego wyzysku stanowią właśnie treść burżuazyjnej republiki.

Nie rojalizm więc, lecz burżuazyjny republikanizm urzeczywistnił się w życiu i czynach tej Konstytuanty, która w końcu nie umarła ani też nie została zabita, lecz po prostu zgniła.

W ciągu całego jej panowania, podczas gdy odgrywała ona na proscenium państwowym swe wielkie galowe przedstawienie, w głębi dokonywano ciągłych uroczystości ofiarnych - sądy wojenne skazywały nieustannie pojmanych powstańców czerwcowych lub też władze deportowały ich bez wyroku. Konstytuanta miała dość taktu, aby przyznać, że w powstańcach czerwcowych nie sądzi przestępców, lecz miażdży wrogów.

Pierwszym czynem Konstytuanty było wyznaczenie komisji śledczej w celu zbadania wypadków z czerwca i z 15 maja oraz udziału przywódców socjalistycznych i demokratycznych w tych wypadkach. Śledztwo skierowane było wyraźnie przeciwko Louis Blanoowi, Ledru-Rollinowi i Caussidiere'owi. Burżuazyjni republikanie pałali chęcią jak najszybszego pozbycia się tych rywali. Dla dokonania swej zemsty nie mogli wybrać odpowiedniejszego osobnika nad p. O d i l o n a B a r r o t. Ten były przywódca dynastycznej opozycji, ten wcielony liberalizm, ta "n u l l i t c grave" [to napuszone zero], ten gruntowny nieuk chciał nie tylko pomścić dynastię, lecz również porachować się z rewolucjonistami za to, że nie pozwolili mu zostać prezesem ministrów. Była to niezawodna gwarancja jego nieprzejednania. Tego więc Barrota mianowano prezesem komisji śledczej. Skonstruował on przeciw rewolucji lutowej proces, który można sprowadzić do następujących punktów: 17 marca manifestacja, 16 kwietnia spisek, 15 maja zamach, 23 czerwca wojna domowa. Dlaczego jego uczone i kryminalistyczne badania nie sięgnęły do 24 lutego? "Journal dea Debałs" odpowiedział na to: 24 lutego - to założenie Rzym u. Pochodzenie państw gubi się w mitach, które trzeba przyjmować na wiarę, lecz o których nie można dyskutować. Louis Blanca i Caussidilre'a wydano na łup sądom. Zgromadzenie Narodowe dopełniło dzieła swego własnego oczyszczenia, rozpoczętego 15 maja.
Konstytuanta odrzuciła plan opodatkowania kapitału - w formie podatku hipotecznego - powzięty przez Rząd Tymczasowy, a ponownie podjęty przez Goudchaux, zniosła prawo, ograniczające czas pracy do 10 godzin dziennie, przywróciła karę więzienia za długi, wykluczyła od udziału w sądach przysięgłych ludzi niepiśmiennych, stanowiących znaczną cześć ludności Francji. Dlaczegoż nie odebrała im też prawa głosowania? Zaprowadzono ponownie kaucje dla pism, ograniczono prawo zrzeszania się.

Ale w swej gorliwości w dziele przywracania dawnym burżuazyjnym stosunkom ich dawnych gwarancji i zacierania wszelkich śladów, pozostawionych przez fale rewolucyjne - burżuazyjni republikanie natrafili na opór, który groził niespodziewanym niebezpieczeństwem.

Nikt w dniach czerwcowych nie walczył bardziej fanatycznie o ocalenie własności i przywrócenie kredytu niż paryscy drobnomieszczanie- właściciele kawiarni i restauracyj, marchands de vins [właściciele winiarni], drobni kupcy, kramarze, rzemieślnicy itd. Sklepik zerwał się i pomaszerował przeciw barykadom, aby przywrócić ruch, który z ulicy prowadził do sklepiku. Ale za barykadami stali klienci i dłużnicy, a przed nimi wierzyciele sklepiku. I gdy barykady zostały zburzone, a .robotnicy zmiażdżeni i gdy sklepikarze, upojeni zwycięstwem, rzucili się z powrotem do swych sklepów, znaleźli drzwi zabarykadowane przez zbawcę własności, urzędowego agenta kredytu, który im przedstawił groźne zawiadomienie: zaległy weksel! Zaległe komorne! Zaległa obligacja! Przepadł sklepiki! Przepadł sklepikarz! Ocalenie własności! Ale dom, w którym mieszkali, nie był ich własnością; sklep, którego strzegli, nie był ich własnością; towary, którymi handlowali, nie były ich własnością. Ani ich przedsiębiorstwo, ani talerze, z których jedli, ani łóżko, na którym spali, nie należały już do nich. Właśnie przeciw nim samym trzeba było ratować tę własność dla właściciela domu, który go odnajął, dla bankiera" który dyskontował weksel, dla kapitalisty, który pożyczał gotówkę, dla fabrykanta, który powierzył tym kramarzom towary do sprzedania, dla wielkiego kupca, który dał rzemieślnikom na kredyt surowce. Przywrócenie kredytu! Ale wzmocniony ponownie kredyt dlatego właśnie okazał się bogiem żyjącym i mściwym, że wypędzał niewypłacalnego dłużnika z jego czterech ścian wraz z żoną i dzieckiem, że jego pozorną własność oddawał na łup kapitałowi, a jego samego wtrącał za długi do więzienia, które znowu groźnie wzniosło się nad trupami powstańców czerwcowych.

Drobnomieszczanie spostrzegli z przerażeniem, że bez oporu oddali się w ręce swych wierzycieli wskutek tego, że rozgromili robotników. Bankructwo ich ciągnęło się chronicznie już od lutego, lecz nikt go niby nie dostrzegał; po czerwcu ogłoszono je otwarcie.

Ich nominalną własność pozostawiono w spokoju tak długo, dopóki trzeba było pędzić ich na plac boju w imię własności. Teraz, po uregulowaniu wielkiej sprawy z proletariatem, można było też uregulować drobne rachunki ze sklepikarzem. W Paryżu było zaprotestowanych weksli na sumę przeszło 21 milionów franków, na prowincji przeszło na 11 milionów. Właściciele 7 z górą tysięcy zakładów handlowych w Paryżu nie płacili komornego od lutego. 

Jeżeli Konstytuanta wdrożyła śledztwo w sprawie winy politycznej począwszy od lutego, to ze swej strony drobnomieszczanie zażądali teraz śledztwa w sprawie długów cywilnych[22] do dnia 24 lutego. Zebrali się oni masowo w sali giełdy i groźnie postawili swe żądania. Każdy kupiec, który może dowieść, że zbankrutował tylko wskutek zastoju spowodowanego przez rewolucję i że przed 24 lutego Interes jego szedł dobrze, powinien otrzymać na mocy wyroku sądu handlowego prolongatę długu, a wierzyciela jego należy zmusić, by w zamian za spłatę umiarkowanego procentu od należnej mu sumy zlikwidował całą swą pretensję. W Konstytuancie omawiano tę kwestię w formie projektu prawa pod nazwą concordats a l'amiable [umowy polubowne]. Zgromadzenie wahało się; wtem przyszła wieść, że u bramy St. Denis tysiące żon i dzieci powstańców przygotowują petycję w sprawie amnestii.

Wobec zmartwychwstałego widma czerwcowego zadrżeli drobnomieszczanie, a Zgromadzenie znowu stało się nieubłagane. Concordats a l'amiable, przyjacielskie porozumienie pomiędzy dłużnikiem a wierzycielem, odrzucono we wszystkich istotnych punktach.

W Konstytuancie republikańscy przedstawiciele burżuazji już dawno odepchnęli od siebie demokratycznych przedstawicieli drobnomieszczaństwa. Teraz to zerwanie parlamentarne otrzymało swój burżuazyjny, realny sens ekonomiczny: dłużników-drobnomieszczan wydano w ręce wierzycieli-bourgeois. Znaczna część tych drobnomieszczan została zupełnie zrujnowana, pozostałym zaś pozwolono dalej prowadzić interesy, ale na warunkach, które uczyniły z nich kompletnych niewolników kapitału. Dnia 22 sierpnia 1848 r. Zgromadzenie Narodowe odrzuciło "concordats a ramiable"; 19 września 1848 r., w czasie stanu oblężenia, posłami Paryża wybrani zostali: książę Ludwik Bonaparte i więzień z Yincennes, komunista Raspail. Burżuazja zaś wybrała bankiera-lichwiarza i orleanistę Foulda. A więc ze wszystkich stron naraz wypowiedziano jawnie wojnę Konstytuancie, burżuazyjnemu republikanizmowi, Cavaignacowi.

Łatwo zrozumieć, że masowe bankructwa drobnomieszczan paryskich dały się odczuć daleko poza kręgiem bezpośrednio poszkodowanych i że znów wstrząsnęły one burżuazyjną wymianą towarową. Tymczasem deficyt państwowy wzrósł jeszcze bardziej wskutek kosztów, spowodowanych powstaniem czerwcowym, a dochody państwa wciąż spadały wskutek zastoju w produkcji, ograniczenia konsumpcji, zmniejszenia się przywozu. Cavaignac i Konstytuanta nie mogli się uciec do żadnego innego środka poza nową pożyczką, która wepchnęła ich pod jeszcze cięższe jarzmo arystokracji finansowej.

Jeżeli drobnomieszczanie po zwycięstwie czerwcowym otrzymali w plonie bankructwo i egzekucję sądową, to janczarzy Cavaignaca z gwardii mobiłów znaleźli swą nagrodę w miękkich objęciach loretek i jako "młodzi zbawcy społeczeństwa spotykali się z wszelkiego rodzaju honorami w salonach Marrasta, tego gentilhomme [rycerza] trójkolorowego sztandaru, grającego jednocześnie rolę amfitriona i trubadura przyzwoitej republiki. Tymczasem to uprzywilejowanie ze strony społeczeństwa i daleko wyższy żołd mobiłów budziły rozgoryczenie w armii, jednocześnie zaś zanikały wszelkie iluzje naror dowe, za pomocą których burżuazyjny republikanizm potrafił za czasów Ludwika Filipa poprzez swe pismo "N a t i o n a l" pociągnąć za sobą część armii i chłopstwa. Rola pośredników, którą Cavaignac i Konstytuanta odegiail w północnych Włoszech, aby je wspólnie z Anglią zaprzedać Austrii - ten jeden dzień władzy obrócił wniwecz 18 lat opozycji "National". Żaden rząd nie był mniej narodowy niż rząd "National", żaden nie był bardziej zależny od Anglii, a przecież za Ludwika Filipa "National" żył codziennym powtarzaniem zdania Katona - Carthaginem esse delendam [Kartagina musi być zburzona]; żaden nie był bardziej służalczy wobec świętego przymierza, a przecież od takiego Guizota "National" żądał zerwania traktatów wiedeńskich. -Ironia dziejów zrobiła Bastide'a, byłego redaktora działu zagranicznego "National", ministrem spraw zagranicznych Francji, aby każdą swą depeszą przekreślał każdy swój artykuł.

Przez chwilę armia i chłopstwo wierzyły, że dyktatura wojskowa postawi na porządku dziennym Francji wojnę zewnętrzną i "gloire" i sławę. Ale Cavaignac nie uosabiał wcale dyktatury szabli nad burżuazyjnym społeczeństwem, tylko dyktaturę burżuazji przy pomocy szabli. Żołnierz był teraz potrzebny już tylko w roli żandarma. Pod surową maską starożytno-republikańskiej rezygnacji Cavaignac ukrywał nędzną uległość wobec upokarzających warunków swego burżuazyjnego urzędu. Uargent n'a pas de m alt rei (Pieniądze nie znają pana) Cavaignac i Konstytuanta idealizowali tę dawną dewizę stanu trzeciego tłumacząc ją na język polityczny w następujący sposób: burżuazja nie zna króla; prawdziwą formą jej panowania jest
republika.

Wypracowanie tej formy, sporządzenie republikańskiej konstytucji - oto, na czym polegała właśnie "wielka praca organiczna" Konstytuanty. Cała ta konstytucja tyleż zmieniała i miała zmienić w burżuazyjnym społeczeństwie, co przemianowanie chrześcijańskiego kalendarza na republikański, a św. Bartłomieja na św. Robespierre'a zmienia w stanie wiatru i pogody. Tam gdzie nie ograniczała się dna tylko do zmiany strojów, zadowalała się protokołowaniem faktów dokonanych. Tak np. uroczyście zarejestrowała fakt istnienia republiki, fakt powszechnego prawa głosowania, fakt jedynego suwerennego Zgromadzenia Narodowego na miejsce dwóch ograniczonych izb konstytucyjnych. Tak zarejestrowała i zalegalizowała fakt dyktatury Caraignaca zastępując stałą, nieodpowiedzialną i dziedziczną władzę królewską - przez niestałą, odpowiedzialną i obieralną władzę królewską w postaci czteroletniej prezydentury. Tak samo podniesiono do rzędu ustawy konstytucyjnej fakt nadzwyczajnej władzy, w którą Zgromadzenie Narodowe dla zapewnienia własnego bezpieczeństwa wyposażyło przezornie swego prezydenta po okropnościach 15 maja i 25 czerwca. Reszta konstytucji była tylko rzeczą terminologii. Z mechanizmu starej monarchii zdarto etykietki rojalistyczne, a nalepiono republikańskie. Marrast, były naczelny redaktor "National", obecnie główny redaktor konstytucji, nie bez talentu wywiązał się z tego akademickiego zadania.

Konstytuanta przypominała owego urzędnika chilijskiego, który zamierzał dokonać pomiarów celem dokładniejszego rozgraniczenia własności ziemskiej i to w tej samej chwili, gdy grzmot podziemny zwiastował już wybuch wulkanu, który miał mu tę ziemią wydrzeć spod nóg. W teorii odmierzała ona dokładnie formy, w których miało się wyrazić w sposób republikański panowanie burżuazji, w rzeczywistości zaś utrzymywała się tylko przez zniesienie wszelkich formuł, przez użycie przemocy sansphrase [bez obsłonek], przez stan oblężenia. Na dwa dni przed rozpoczęciem swej pracy konstytucyjnej proklamowała przedłużenie tego stanu. Dawniej pisano i przyjmowano konstytucję wtedy, gdy społeczny proces przewrotu doszedł do punktu stałego, gdy nowo powstałe stosunki klasowe utrwaliły się i gdy zmagające się odłamy klasy panującej uciekały się do kompromisu, który im pozwalał dalej prowadzić walkę między sobą, a jednocześnie wyłączyć z niej wycieńczoną masę ludową. Ta konstytucja natomiast nie sankcjonowała żadnej społecznej rewolucji; sankcjonowała ona chwilowe zwycięstwo starego społeczeństwa nad rewolucją.

W pierwszym projekcie konstytucji, ułożonym przed dniami czerwcowymi, znajdowało się jeszcze "d r o i t a u t r a v a i l", prawo do pracy, pierwsza nieudolna formuła, ucieleśniająca rewolucyjne żądania proletariatu. Zastąpiono ją przez "droit a l'a s s i s t a n c e", prawo do wsparcia publicznego, a któreż państwo nowożytne w tej lub owej formie nie żywi swych pauprów? Prawo do pracy jest w burżuazyjnym sensie nonsensem, marnym, pobożnym życzeniem. Ale za prawem do pracy kryje się Władza nad kapitałem, za władzą nad kapitałem - przejęcie na własność środków produkcji, podporządkowanie ich zrzeszonej klasie robotniczej, a więc zniesienie pracy najemnej i kapitału oraz ich wzajemnego stosunku. Za "prawem do pracy" kryło się powstanie czerwcowe. Konstytuanta, która faktycznie postawiła rewolucyjny proletariat, poza prawem, musiała z zasadniczych względów wyrzucić jego formułę z konstytucji - z tej ustawy ustaw, musiała rzucić anatemę na "prawo do pracy". Ale nie ograniczyła się do tego. Jak Platon wygnał ze swej republiki poetów, tak ona ze swojej na wieki wygnała postępowy podatek dochodowy. A przecież postępowy podatek dochodowy jest nie tylko zarządzeniem burżuazyjnym, możliwym do urzeczywistnienia na mniejszą lub większą skalę w ramach dzisiejszych warunków produkcyjnych; był on w dodatku jedynym środkiem, który mógł związać średnie warstwy społeczeństwa burżuazyjnego z przyzwoitą republiką, zmniejszyć dług państwowy i zaszachować antyrepublikańską większość burżuazji.

Odrzuciwszy concordats a l'amiable trójkolorowi republikanie faktycznie poświęcili drobną burżuazję interesom wielkiej. Ten poszczególny fakt podnieśli oni do znaczienia zasady przez ustawowy zakaz podatku postępowego. Postawili w jednym rzędzie reformy burżuazyjne z rewolucją proletariacką. Ale jaka klasa pozostała wobec tego ostoją republiki? Wielka burżuazja. A ta w swej masie była antyrepublikańską. Wyzyskując republikanów z "National" dla ponownego utrwalenia dawnych stosunków ekonomicznych, burżuazja ta zamierzała jednocześnie skorzystać z nowo utrwalonych stosunków społecznych dla przywrócenia odpowiadających im form politycznych. Już w początku października Cavaignac był zmuszony mianować ministrami republiki Dufaure'a i Viviena, byłych ministrów Ludwika Filipa, mimo krzyków i hałasów bezgłowych purytanów jego własnej partii.

Podczas gdy trójkolorowa konstytucja odrzucała wszelkie kompromisy z drobnomieszczaństwem i nie umiała związać z nową formą państwową żadnego nowego odłamu społeczeństwa, jednocześnie przywróciła ona pospiesznie tradycyjną nietykalność korporacji, w której dawne państwo znajdowało swych najbardziej zaciętych i najbardziej fanatycznych obrońców. Zakwestionowaną przez rząd tymczasowy nieusuwalność sędziów Konstytuanta podniosła do godności ustawy konstytucyjnej. Jeden król, którego usunięto, odrodził się w setkach tych nieusuwalnych inkwizytorów legalności.

Prasa francuska wszechstronnie omawiała sprzeczności w konstytucji p. Marrasta, np. jednoczesne istnienie dwóch suwerenów, Zgromadzenia Narodowego i prezydenta, itd. itd.

Lecz główna sprzeczność tej konstytucja polega na tym, że przez powszechne głosowanie oddaje ona władzę polityczną w posiadanie tym samym klasom, których niewolę społeczną ma uwiecznić: proletariatowi, chłopstwu, drobnomieszczaństwu. Burżuazji zaś, klasie, której stałą władzę społeczną ta konstytucja sankcjonuje, odbiera ona zarazem polityczne rękojmie tej władzy. Panowanie polityczne burżuazji wtłacza ona w ramy warunków demokratycznych, które w każdej chwili mogą doprowadzić do zwycięstwa klas jej wrogich i zagrozić samym podstawom społeczeństwa burżuazyjnego. Od jednych konstytucja wymaga, aby od wyzwolenia politycznego nie szli naprzód do wyzwolenia społecznego, od drugich zaś, aby po restauracji społecznej nie szli dalej wstecz do restauracji politycznej.

Burżuazyjni republikanie mało dbali o te sprzeczności. W miarę jak ludzie ci przestawali być niezbędni, a niezbędni byli tylko jako czołowi bojownicy starego społeczeństwa przeciw rewolucyjnemu proletariatowi, teraz w kilka tygodni po swym zwycięstwie, spadli ze stanowiska partii do stanowiska kliki. I konstytucję traktowali oni tylko jako wielką intrygę, która miała przede wszystkim ukonstytuować panowanie kliki. Prezydentem miał zostać w dalszym ciągu Cavaignac, Zgromadzenie Prawodawcze miało się stać dalszym ciągiem Konstytuanty. Spodziewali się oni nawet, że potrafią sprowadzić do fikcji siłę polityczną mas ludowych i szermować tą fikcją w taki sposób, aby stale utrzymywać większość burżuazji pod grozą dylematu dni czeirwcowych: państwo "N a t i o n a l" albo państwo anarchii.

Praca nad konstytucją rozpoczęta 4 września została zakończona 23 października. Dnia 2 września Konstytuanta postanowiła nie rozchodzić się, dopóki nie wyda ustaw organicznych, uzupełniających konstytucję. Niemniej jednak zdecydowała się ona teraz, by już dnia 10 grudnia, na długo nim miał się zaniknąć krąg jej własnej działalności, powołać do życia swój własny twór, prezydenta. Tak wielka była jej pewność, że będzie mogła w tym homunculusie konstytucji powitać "syna jego matki". Na wszelki wypadek postanowiono, że o ile żaden z kandydatów nie otrzyma dwóch milionów głosów, prawo wyboru przechodzi z narodu na Konstytuantę.

Daremne zachodyl Pierwszy dzień urzeczywistnienia konstytucji był ostatnim dniem panowania Konstytuanty. W głębi urny wyborczej leżał jej wyrok śmierci. Konstytuanta szukała "syna jego matki", a znalazła "synowca jego stryja". Saul-Cavaignac otrzymał milion głosów, ale David-Napoleon otrzymał 6 milionów. Sześciokrotnie pobity został Saul-Cavaignac.

Dzień 10 grudnia 1848 r. był dniem powstania chłopskiego. Od tego dnia dopiero datuje się luty dla francuskich chłopów. Symbol, który wyrażał ich wejście do ruchu rewolucyjnego, niezgrabnie podstępny, szelmowsko naiwny, głupowato wzniosły, ten wyrachowany zabobon, patetyczna burleska, genialnie głupi anachronizm, błazeński żart historii wszechświatowej, nieczytelny hieroglif dla umysłu człowieka cywilizowanego - symbol ten miał niezaprzeczoną fizjonomię klasy, która w łonie cywilizacji reprezentuje barbarzyństwo. Republika przedstawiała się chłopstwu w osobie poborcy podatkowego, chłopstwo przedstawiło się republice w osobie cesarza. Napoleon był jedynym człowiekiem, wyrażającym w całej pełni interesy i wyobraźnię klasy chłopskiej, nowostworzonej w r. 1789. Wypisując jego imię na fasadzie republiki chłopstwo tym samym proklamowało wojnę zagranicy i walkę o swoje interesy klasowe wewnątrz kraju. Napoleon nie był dla chłopów osobą, lecz programem. Ze sztandarami, z muzyką szli chłopi do lokalów wyborczych wołając: "Plus d'impots, a 'bas les riches, a bas la rśpubliąue, vive l'Empereur!" [Precz z podatkami, precz z bogaczami, precz z republiką, niech żyje cesarz!]. Za cesarzem kryła się wojna chłopska. Republika, którą chłopi rozgromili swym głosowaniem, była republiką bogaczy.

Dzień 10 grudnia był to chłopski coup d'etat [zamach stanu], który obalił istniejący rząd. I od tej chwili, gdy chłopi odebrali Frapcji jeden rząd, a dali jej drugi, oczy ich stale kierowały się na Paryż. Stawszy się na chwilę czynnymi bohaterami dramatu rewolucyjnego, nie mogli już znowu zostać zepchnięci do roli bezczynnego, pozbawionego własnej woli chóru.

Inne klasy przyczyniły się do uzupełnienia zwycięstwa wyborczego chłopów. Dla proletariatu wybór Napoleona oznaczał usunięcie Cavaignaca, upadek Konstytuanty, dymisję burżuazyjnego republikanizmu, kasację zwycięstwa czerwcowego. Dla drobnomieszczaństwa Napoleon był panowaniem dłużnika nad wierzycielem. Dla większości wielkiej burżuazji wybór Napoleona był otwartym zerwaniem z frakcją, którą przez chwilę musiała posługiwać się przeciw rewolucji, lecz która stała się nie do zniesienia, gdy swe chwilowe stanowisko chciała utrwalić w drodze konstytucji. Napoleon zamiast Cavaignaca był dla niej monarchią zamiast republiki, początkiem restauracji rojalistycznej, lękliwą aluzją do księcia Orleańskiego, lilią[23] ukrytą wśród fiołków. Armia wreszcie głosowała na Napoleona przeciw gwardii mobilów, przeciw sielance pokoju, za wojną.

Tak więc doszło do tego, że - mówiąc słowami "Nowej Gazety Reńskiej" - człowiek najbardziej ograniczony we Francji otrzymał najbardziej nieograniczone znaczenie. Właśnie dlatego, że był niczym, mógł oznaczać wszystko, oprócz siebie samego. Chociaż imię Napoleona iniało różny sens w ustach różnych klas, to jednak każda z nich pisała wraz z tym imieniem na kartce wyborczej: precz z partią "National", precz z Cavaignakiem, precz z Konstytuantą, precz z burżuazyjną republiką! Minister Dufaure oświadczył publicznie w Konstytuancie: "10 grudnia - to drugi 24 lutego".

Drobnomieszczaństwo i proletariat głosowały en bloc (całą swą masą) za Napoleonem, aby głosować przeciw Cavaignacowi i aby przez skupienie głosów na jednym kandydacie zapobiec przejściu ostatecznej decyzji do rąk Konstytuanty. Lecz najbardziej postępowa część obu klas wysunęła swych własnych kandydatów. Napoleon był zbiorowym imieniem wszystkich stronnictw sprzymierzonych przeciw burżuazyjnej republice; Ledru-Rollin i Raspail były to imiona własne: pierwsze - demokratycznego drobnomieszczaństwa, drugie - rewolucyjnego proletariatu. Głosy za Raspailem - jak, publicznie oświadczali proletariusze i ich socjalistyczni rzecznicy - miały być tylko demonstracją, miały stanowić protest przeciw wszelkiej prezydenturze, tj. przeciw samej konstytucji, miały być głosami przeciw Ledru-Rollinowi, pierwszym aktem oddzielenia się proletariatu jako samodzielnej partii politycznej od partii demokratycznej. Ta ostatnia zaś - demokratyczne drobnomieszczaństwo i jego przedstawicielka parlamentarna, Góra - traktowała kandydaturę Ledru-Rollina z całą powagą, z jaką przywykła ona uroczyście ogłupiać samą siebie. Była to zresztą jej ostatnia próba samodzielnego wystąpienia obok proletariatu; nie tylko partia republikańsko-burżuazyjna, lecz i demokratyczne drobnomieszczaństwo wraz ze swą Górą zostało pobite w dniu 10 grudnia.
Francja miała teraz obok "G ó r y" również Napoleona - najlepszy dowód, że były to tylko dwie martwe karykatury wielkich rzeczywistości, których imię nosiły. Ludwik Napoleon wraz ze swym kapeluszem cesarskim i orłem był równie nędzną parodią starego Napoleona, jak Góra ze swymi frazesami, zapożyczonymi z 1793 r. i swymi demagogicznymi pozami - nędzną parodią starej Góry. W ten sposób upadł równocześnie tradycyjny przesąd w stosunku do 1793 r. i tradycyjny przesąd w stosunku do Napoleona. Rewolucja stała się sama sobą dopiero z chwilą, gdy otrzymała własne, oryginalne imię, a to mogło się stać wtedy dopiero, gdy na jej pierwszy plan władczo wystąpiła nowoczesna klasa rewolucyjna, proletariat przemysłowy. Można powiedzieć, że 10 grudnia wprowadził w zdumienie Górę i zbił ją z tropu już choćby dlatego, że w dniu tym brutalny żart chłopski ze śmiechem rozbił klasyczną analogię z dawną rewolucją.
Dnia 20 grudnia Cavaignac złożył swój urząd i Konstytuanta ogłosiła Ludwika Napoleona prezydentem republiki. Dnia 19 grudnia, w ostatnim dniu swego jedynowładztwa, Konstytuanta odrzuciła wniosek o amnestii dla powstańców czerwcowych. Odwołać dekret z 27 czerwca, którym bez sądu skazano na zesłanie 15.000 powstańców - czyż nie znaczyło by to odwołać samą rzeź czerwcową?

Odilon Bairrot, ostatni minister Ludwika Filipa, stał się pierwszym ministrem Ludwika Napoleona. Jak Ludwik Napoleon nie datował swego panowania od 10 grudnia, lecz od uchwały senatu z roku 1806, tak też znalazł sobie prezesa ministrów, który swego gabinetu nie datował od 20 grudnia, lecz od dekretu królewskiego z 24 lutego. Jako prawowity następca Ludwika Filipa, Ludwik Napoleon złagodził zmianę rządów przez utrzymanie starego ministerium, które w dodatku nie zdążyło się zużyć, bo nie zdążyło przyjść na świat.

Wybór ten doradzili mu przywódcy rojalistycznych frakcyj burżuazji. Wódz dawnej opozycji dynastycznej, Bairot, który nieświadomi stanowił szczebel przejściowy do republikanów z "National", nadawał się jeszcze bardziej do tego, aby z zupełną świadomością utworzyć szczebel przejściowy od burżuazyjnej republiki do monarchii.

Odilon Barrot był wodzem jedynej z dawnych partii opozycyjnych, która zawsze bezskutecznie walcząc o tekę ministerialną nie zdążyła się jeszcze ostatecznie skompromitować. Rewolucja szybko wznosiła jedną po drugiej wszystkie dawne partie opozycyjne na wyżyny władzy, aby każda z nich nie tylko czynem, lecz i słowem wyparła się dawnych frazesów i odwołała je, i aby w końcu lud rzucił je wszystkie w postaci jednej obrzydliwej mieszaniny na śmietnik historii. Barrot, to wcielenie burżuazyjnego liberalizmu, ten człowiek, który przez lat 18 ukrywał umysłową próżnię i podłość pod maską pozornej powagi zewnętrznej, miał przejść przez wszystkie szczeble renegactwa. Jeżeli w pewnych chwilach jego samego trwożył zbyt uderzający kontrast między cierniami teraźniejszości a laurami przeszłości, wystarczało jedno spojrzenie w zwierciadło, aby mu przywrócić ministerialne panowanie nad sobą i ludzki podziw dla samego siebie. W zwierciadle jaśniał przed nim Guizot, któremu zawsze zazdrościł, a który traktował go zawsze jak uczniaka. Sam Guizot, ale Guizot z olimpijskim czołem Odiłona. Barrot nie dostrzegał tylko u siebie uszu Midasa[24].

Barrot z 24 lutego objawił się dopiero w Barrocie z 20 grudnia. Obok niego, orleamisty i wolterianina, stanął jako minister wyznań - legitymista i jezuita Falloux.

W kilka dni potem teka spraw wewnętrznych oddana została maltuzjaninowi Leonowi Faucher. Prawo, religia, ekonomia polityczna!

Gabinet Barrota zawierał to wszystko - i w dodatku jeszcze połączenie legitymistów ł orleanistów. Brakowało tylko bonapartysty. Bonaparte ukrywał jeszcze swe pretensje do odgrywania roli Napoleona, bo Soulouąue[25] nie grał jeszcze roli Toussaint Pouverture[26].

Partię "National" wyparto natychmiast ze wszystkich wyższych stanowisk, na których się zagnieździła. Prefekturę policyjną, dyrekcję poczty, generalną prokuraturę, merostwo paryskie - wszystko obsadzono dawnymi kreaturami monarchii. Legitymista Changarnłer łączył w swych rękach naczelne dowództwo nad Gwardią Narodową departamentu Sekwany, gwardią mobilów i wojskami liniowymi pierwszej dywizji. Orleanista Bugeaud został mianowany głównodowodzącym armii alpejskiej. Ta zamiana urzędników ciągnęła się bez przerwy za rządu Barrota. Pierwszym aktem jego urzędowania była restauracja starej administracji rojalistycznej. W mgnieniu oka zmieniła się scena urzędowa - kulisy, kostiumy, język, aktorzy, figuranci, statyści, suflerzy, stanowisko stronnictw, motywy dramatu, treść kolizji, cała sytuacja. Pozostała na swym miejscu tylko Konstytuanta, która istniała przed stworzeniem tego świata. Ale od chwili, gdy Zgromadzenie Narodowe zainstalowało Bonapajtego, Bonaparte - Barrota, Barrot - Chan-garniera, Francja przeszła od okresu republikańskiego konstytuowania o się do okresu ukonstytuowanej republiki. A cóż w tej ukonstytuowanej republice miała robić jeszcze Konstytuanta? Po stworzeniu ziemi stwórcy jej nie pozostało nic prócz ucieczki do nieba. Konstytuanta była zdecydowana nie iść za jego przykładem, bo Zgromadzenie Narodowe było ostatnim przytułkiem partii burżuazyjnych republikanów. Jeżeli odebrano Konstytuancie wszystkie dźwignie władzy wykonawczej, to czyż nie pozostawała w jej rękach wszechwładza ustawodawcza? Pierwszą jej myślą było utrzymanie za wszelką cenę suwerennego stanowiska i odzyskanie za jego pomocą straconego terenu. Rząd Barrota należało wyprzeć przez rząd "National"; wówczas rojalistyczny personel musiałby natychmiast opuścić pałace administracji, a na jego miejsce znowu wkroczyłby z triumfem personel trójkolorowy. Zgromadzenie Narodowe postanowiło obalić rząd, a rząd sam nastręczył taką sposobność do ataku, że i Konstytuanta nie mogłaby wynaleźć lepszej.

Przypomnijmy, że Ludwik Bonaparte oznaczał dla chłopów: Precz z podatkami! Sześć dni siedział Bonaparte na krześle prezydenta, a siódmego dnia, 27 grudnia, jego rząd zaproponował utrzymanie podatku od soli, którego zniesienie zadekretował Rząd Tymczasowy. Podatek od soli wraz z podatkiem od wina ma ten przywilej, że jest kozłem ofiarnym dawnego francuskiego systemu finansowego, zwłaszcza w oczach ludu wiejskiego. Gabinet Barrota nie mógł podpowiedzieć wybrańcowi chłopów zjadliwszego epigramatu na jego wyborców niż wyrazy: "przywrócenie podatku od soli!" Wobec podatku od soli Bonaparte stracił swą sól rewolucyjną - Napoleon powstania chłopskiego rozwiał się jak mgliste widmo i pozostał tylko Wielki Nieznajomy rojalistycznej intrygi burżuazyjnej. I nie bez rozmysłu zrobił gabinet Barrota ten akt nietaktownie brutalnego rozczarowania pierwszym aktem rządowym prezydenta.

Konstytuanta ze swej strony chciwie podchwyciła podwójną sposobność obalenia gabinetu i wystąpienia przeciw wybrańcowi chłopów jako przedstawicielka chłopskich interesów. Odrzuciła ona projekt ministra finansów, zredukowała podatek od soli do jednej trzeciej jego pierwotnej wysokości, powiększyła w ten sposób o 60 milionów deficyt państwowy, wynoszący 560 milionów i po tym wotum nieufności spokojnie oczekiwała ustąpienia rządu. Tak mało Konstytuanta zdawała sobie sprawę z nowego świata, który ją otaczał, i ze zmiany własnego stanowiska. Za rządem stał prezydent, a za prezydentem stało 6 milionów wyborców, którzy złożyli do urny wyborczej tyleż wotów nieufności dila Konstytuanty. Konstytuamiba zwracała narodowi jego wotum nieufności. Śmieszna wymiana! Konstytuanta zapomniała, że jej wota straciły już kurs przymusowy. Odrzucenie podatku od soli umocniło tylko decyzję Bonapartego i jego rządu, by "skończyć" ze Zgromedzeniem Konstytucyjnym. Rozpoczął się ów długi pojedynek, który wypełnił całą ostatnią połowę życia Konstytuanty. 29 stycznia, 21 marca, 8 maja są to j o u r n e e s, wielkie dni tego kryzysu, zwiastuny 13 czerwca.

Francuzi, jak np. Louis Blanc, pojmowali dzień 29 stycznia, jako ujawnienie sprzeczności konstytucyjnej, sprzeczności między suwerennym, nie podlegającym rozwiązaniu, pochodzącym z powszechnych wyborów Zgromadzeniem Narodowym a prezydentem, który według dosłownego brzmienia praw jest przed nim odpowiedzialny, w rzeczywistości zaś jest również usankcjonowany przez powszechne głosowanie i w dodatku łączy w swej osobie wszystkie głosy, które dzielą się i stokrotnie rozdrabniają między poszczególnych członków Zgromadzenia Narodowego; oprócz tego prezydent posiada całą władzę wykonawczą, ponad którą Zgromadzenie Narodowe unosi się tylko jako siła moralna. Komentując w ten sposób dzień 29 stycznia, przyjmowali oni język, jakim ludzie posługują się w walce na trybunie, w prasie, klubach, za rzeczywistą treść tej walki. Ludwik Bonaparte wobec Konstytuanty nie był jedną władzą konstytucyjną występującą przeciw drugiej, nie był władzą wykonawczą stającą przeciw władzy prawodawczej. Ludwik Bonaparte - była to sama ukonstytuowana republika burżuazyjna przeciwstawiająca się narzędziom jej ukonstytuowania, przeciwstawiająca się ambitnym intrygom i ideologicznym żądaniom rewolucyjnego odłamu buiżuazji, który założył tę republikę i ze zdumieniem przekonał się teraz, że jego ukonstytuowana republika wygląda jak odnowiona monarchia. Wobec tego ten odłam burżuazji chciał gwałtem przedłużyć okres konstytuowania z jego szczególnymi warunkami, złudzeniami, językiem i obsadą osobową i nie chciał dopuścić, aby dojrzała już burżuazyjna republika wystąpiła w swej całkowitej, jej właściwej postaci. Jak konstytucyjne Zgromadzenie Narodowe reprezentowało spadłego z powrotem na jego łono Gavaignaca, tak Bonaparte reprezentował nieodłączone jeszcze od niego Prawodawcze Zgromadzenie Narodowe, tj. Zgromadzenie Narodowe ukonstytuowanej już republiki burżuazyjnej. Znaczenie wyboru Bonapartego mogło dopiero wówczas stać się jasne, gdyby zamiast jednego imienia podstawiono jego różnorodne znaczenie, gdy wybór ten powtórzył się w wyborach nowego Zgromadzenia Narodowego. Mandat starego Zgromadzenia Narodowego został skasowany przez 10 grudnia. Tak więc 29 stycznia stanęli naprzeciw siebie nie prezydent i Zgromadzenie Narodowe tej samej republiki, lecz Zgromadzenie Narodowe republiki tworzącej się i prezydent już stworzonej - dwie siły, w które wcieliły się dwa różne okresy procesu życiowego republiki. Z jednej strony była drobna republikańska frakcja burżuazji - jedynie ona mogła proklamować republikę, wydrzeć ją w walce ulicznej i przy pomocy terroru z rąk rewolucyjnego proletariatu, nakreślić w konstytucji jej idealne zarysy, z drugiej - cała rojalistyczna masa burżuazji - jedynie ona mogła panować w tej ukonstytuowanej burżuazyjnej republice, wyrzucić z konstytucji jej ideologiczne domieszki i urzeczywistnić przez swe ustawodawstwo i swą administrację nieodzowne warunki ujarzmienia proletariatu.

Burza, która wybuchła 29 stycznia, zbierała się w ciągu całego tego miesiąca. Konstytuanta chciała swym wotum nieufności zmusić ministerium Barrota do ustąpienia. Natomiast ministerium to zaproponowało Konstytuancie, aby sama sobie udzieliła ostatecznego wotum nieufności, uchwaliła swe samobójstwo, zadekretowała swe własne rozwiązanie. Na rozkaz rządu jeden z najmniej znanych posłów, Rateau, przedstawił 6 stycznia ten wniosek Konstytuancie - tej samej Konstytuancie, która już w sierpniu postanowiła się nie rozchodzić, dopóki nie wyda całego szeregu praw organicznych, uzupełniających konstytucję. Rządowiec Fould oświadczył jej bez ogródek, że jej rozwiązanie jest niezbędne "dla przywrócenia zachwianego k r e d y t u". I czy Konstytuanta nie podkopywała kredytu, przedłużając stan tymczasowy i kwestionując Barrota, a więc Bonapartego, a więc ukonstytuowaną republikę? Olimpijczyk Barrot stał się szalonym Rolandem na myśl, że to nareszcie z takim trudem uzyskane premierostwo, które mu republikanie już raz odroczyli o całe "decennium", tj. o dziesięć miesięcy, znowu mu się może wymknąć z rąk po zaledwie dwóch tygodniach rozkoszy. I oto Barrot zaczął wobec tego nędznego Zgromadzenia zachowywać się gorzej od najbardziej tyrańskiego z tyranów. Najłagodniejsze jego słowa brzmiały: "Z tym Zgromadzeniem niemożliwa jest żadna przyszłość". I rzeczywiście reprezentowało ono już tylko przeszłość. "Jest ono niezdolne", dodawał Barrot z ironią, "do otoczenia republiki takimi instytucjami, jakie są niezbędne dla jej utrwalenia". I w samej rzeczy! Wraz z wyjątkowym antagonizmem w stosunku do proletariatu załamała się. i burżuazyjna energia Zgromadzenia, a w antagonizmie wobec rojalistów odżyła w nim jego republikańska przesada. Stało się więc ono podwójnie niezdolne do umocnienia odpowiednimi 'instytucjami burżuazyjnej republiki, której już nie rozumiało.

Jednocześnie z wnioskiem Rateau rząd wywołał w całym kraju burzę p e t y c y j i odtąd codziennie ze wszystkich zakątków Francji zlatywały Konstytuancie na głowę całe paki billets doux (listów miłosnych), w których mniej lub więcej kategorycznie proszono ją, aby się rozwiązała i napisała testament. Konstytuanta ze swej strony wywołała kontrpetycje, w których kazała się wzywać, aby trwała przy życiu. Walka wyborcza pomiędzy Bonapartem a Cavaigna-kiem wznowiła się jako walka petycyj za i przeciw rozwiązaniu Zgromadzenia Narodowego. Petycje miały być uzupełniającymi komentarzami do 10 grudnia. Agitacja ta trwała przez cały tydzień.

W konflikcie pomiędzy Konstytuantą a prezydentem Konstytuanta nie mogła się powoływać na swe pochodzenie z powszechnych wyborów, bo właśnie odwoływano się od niej do powszechnego prawa głosowania. Nie mogła się oprzeć na żadnej prawowitej władzy, bo właśnie szło o walkę przeciw legalnej władzy. Nie mogła obalić rządu przez swe wota nieufności, jak próbowała to zrobić jeszcze raz 6 i 26 stycznia, bo rząd nie żądał wcale jej zaufania. Pozostawało jej tylko jedno wyjście: powstanie. Bojowe siły powstania stanowiła republikańska część Gwardii Narodowej, gwardii m o b i l ó w i ośrodki rewolucyjnego proletariatu, kluby. Mobile, ci bohaterowie dni czerwcowych, stanowili w grudniu zorganizowainą siłę bojową republikańskiej frakcji burżuazji, podobnie jak przed czerwcem warsztaty narodowe stanowiły zorganizowaną siłę bojową rewolucyjnego proletariatu. Podobnie jak komisja wykonawcza Konstytuanty skierowała swój brutalny atak na warsztaty narodowe, gdy musiała skończyć z żądaniami proletariatu, które stały się dla niej nie do zniesienia - podobnie i rząd Bonapartego uderzył na gwardię mobilów, gdy musiał skończyć z pretensjami republikańskiej frakcji burżuazji, pretensjami, które stały się dlań nie do zniesienia. Zarządził on rozwiązanie gwardii mobilów. Część ich zwolniono i wyrzucono na bruk, drugiej części nadano organizację monarchiczną, zamiast demokratycznej, a żołd jej obniżono do wysokości zwykłego żołdu wojsk lipcowych. Mobile znaleźli się w położeniu powstańców czerwcowych i odtąd prasa codziennie przynosiła publiczne spowiedzi, w których mobile wyznawali swe grzechy czerwcowe i błagali proletariat o przebaczenie.

A kluby? Od chwili gdy Konstytuanta zakwestionowała w osobie Barrota prezydenta, w osobie prezydenta ukonstytuowaną republikę burżuazyjną, a w ukonstytuowanej republice burżuazyjnej republikę burżuazyjną w ogóle - z konieczności zwarły swe szeregi wokół niej wszystkie czynniki składowe republiki lutowej, wszystkie partie, które chciały obalić istniejącą republikę, cofnąć ją gwałtem do dawnego stanu i przekształcić na republikę zgodną z ich klasowymi interesami i zasadami. Wszystko, co się stało, zostało przekreślone, krystalizacja ruchu rewolucyjnego znowu przeszła w stan płynny, republika, o którą walczono, stała się znowu nieokreśloną republiką dni lutowych, której każda partia dawała odmienne określenie. Na chwilę partie znowu zajęły dawne stanowiska z lutego - tylko bez złudzeń lutowych. Trójkolorowi republikanie z "National" oparli się znowu na demokratycznych republikanach z "Reformy" i wypchnęli ich jako czołowych bojowników na pierwszy plan walki parlamentarnej. Republikanie demokratyczni oparli się znowu na republikanach socjalistycznych - 27 stycznia publiczny manifest obwieścił ich pojednanie i zjednoczenie - i przygotowywali w klubach grunt do powstania. Prasa ministerialna słusznie traktowała trójkolorowych republikanów z "National" jako zmartwychwstałych powstańców czerwcowych. Aby utrzymać się na szczycie burżuazyjnej republiki, kwestionowali oni samą burżuazyjną republikę. Dnia 26 stycznia minister Faucher przedłożył projekt ustawy o stowarzyszeniach, którego pierwszy paragraf brzmiał: "Kluby są wzbronione". Faucher postawił wniosek, aby projekt ten, jako nagły, natychmiast poddano pod dyskusję. Konstytuanta odrzuciła nagłość wniosku, a 27 stycznia Ledru-Rollin złożył wniosek z 230 podpisami, żądający postawienia rządu w stan oskarżenia za naruszenie konstytucji. Postawienie rządu w stan oskarżenia w chwili, gdy taki akt był albo nietaktownym zdemaskowaniem bezsilności sędziego, tj. większości Izby, albo bezsilnym protestem oskarżyciela przeciw tej właśnie większości - taki był wielki rewolucyjny atut, który od tego czasu w każdym kulminacyjnym punkcie kryzysu Góra-epigon rzucała na stół. Biedna Góra, przyduszona ciężarem swego własnego imienia! Blanąui, Barbes, Raspail i inni próbowali 15 maja rozpędzić Konstytuantę wdzierając się do sali posiedzeń na czele paryskiego proletariatu. Barrot przygotował dla tego samego Zgromadzenia moralny 15 maja, zamierzając podyktować mu samorozwiązanie i zamknąć salę jego posiedzeń. To samo Zgromadzenie powierzyło Barrotowi śledztwo w sprawie przestępców majowych. I oto teraz, gdy Barrot wystąpił wobec Zgromadzenia jako rojalistyczny Blanąui, ono zaś szukało sojuszników przeciw niemu w klubach, w rewolucyjnym proletariacie, w partii Blanqui'ego, w tej samej chwili nieubłagany Barrot torturował Zgromadzenie wnioskiem o wyjęcie więźniów majowych spod sądu przysięgłych i oddaniu ich w ręce "Haute-Cour", najwyższego sądu, wynalezionego przez partię "National". Zadziwiająca rzecz, jak spotęgowana obawa o tekę ministerialną potrafiła wykrzesać z głowy takiego Barrota koncepty godne Beaumarchais'go! Zgromadzenie Narodowe po długim wahaniu przyjęło jego wniosek. Wobec zamachowców majowych powróciło ono do swego normalnego charakteru. 

Jeżeli prezydent i ministrowie pchali Konstytuantę do powstania, to ona ze swej strony pchała prezydenta i rząd do zamachu stanu, gdyż nie rozporządzali oni żadnymi legalnymi środkami rozwiązania jej. Lecz Konstytuanta była matką konstytucji, a konstytucja - matką prezydenta. Przez zamach stanu prezydent podarłby konstytucję, a wraz z nią przekreśliłby i republikańskie podstawy prawne swego stanowiska. Musiałby wtedy uciec się do swych praw imperatorskich, ale imperatorskie prawa budziły do życia prawa orleanistyczne - jedne zaś i drugie bladły. wobec praw legitymistycznych. Upadek legalnej republiki rnógł wynieść w górę tylko jej przeciwny biegun - legitymistyczną monarchię, w chwili gdy partia orleanistyczna była już tylko stroną zwyciężoną z lutego, a Bonaparte już tylko zwycięzcą z 10 grudnia, w chwili gdy zarówno jedna jak i drugi mogli republikańskiej uzurpacji przeciwstawić już tylko swoje, równie uzurpowane prawa monarchiczne. Legitymiści zdawali sobie sprawę z faktu, że moment był dla nich pomyślny i spiskowali w biały dzień. Spodziewali się, że w generale Changarnierze znajdą swego Monka[27]. W ich klubach równie otwarcie zwiastowano nadejście białej monarchii, jak w proletariackich nadejście czerwonej republiki.
Przez pomyślnie stłumiony rokflsz uniknąłby rząd wszelkich trudności. "Legalność zabija nas", zawołał Odilon Barrot. Rokosz pozwoliłby pod pozorem salut publiąue [ocalenia publicznego] rozwiązać Konstytuantę, złamać konstytucję w interesie samej konstytucji. Brutalne wystąpienie Odilona Barrot w Zgromadzeniu Narodowym, projekt rozwiązania klubów, usunięcie z wielkim trzaskiem 50 trójkolorowych prefektów i zastąpienie ich przez rojalistów, rozwiązanie gwardii mobilów, złe traktowanie jej dowódców przez Changarniera, przywrócenie katedry profesorowi Lerminierowi, który stał się niemożliwy już z,a Guizota, tolerowanie wybryków legitymistycznych - wszystko to było prowokowaniem rokoszu. Lecz rokosz nie wybuchał. Oczekiwał on hasła Konstytuanty, nie od rządu.

Wreszcie nadszedł 29 stycznia - dzień, w którym miano zadecydować o postawionym przez Mathieu (posła z departamentu Dróme) wniosku, by bezwarunkowo odrzucić wniosek Rateau. Legitymiści, odeaniści, bonapartyści, gwardia mobilów, Góra, kluby - wszystko w tym dniu spiskowało, każdy zarówno przeciw rzekomym wrogom, jak i przeciw rzekomym sprzymierzeńcom. Bonaparte na koniu dokonywał przeglądu części wojsk na placu Zgody, Changairinier zainscenizował efektowne manewry strategiczne; Konstytuanta znalazła gmach swych posiedzeń obsadzony przez wojsko. Konstytuanta - ten ośrodek wszystkich krzyżujących się nadziei, obaw, oczekiwań, wrzeń, napięć, sprzysiężeń, to zgromadzenie o lwiej odwadze - ani przez chwilę nie wahała się w tej najbardziej doniosłej dla niej chwili dziejowej. Była ona podobna do szermierza, który nie tylko bał się użyć własnego oręża, lecz w dodatku czuł się zobowiązany do pozostawienia oręża przeciwnika w nieuszkodzonym stanie. Z pogardą dla śmierci Konstytuanta podpisała wyrok śmierci na samą siebie i przeciwstawiła się bezwarunkowemu odrzuceniu wniosku Rateau. Znajdując się w stanie oblężenia, nakreśliła granice swej działalności konstytucyjnej, z konieczności w ramach stanu oblężenia w Paryżu. Zemściła się, jak na nią przystało, wdrażając na drugi dzień śledztwo z powodu strachu, jakiego jej napędził rząd 29 stycznia. Góra wykazała swój brak energii rewolucyjnej i politycznego rozumu dając się użyć partii "National" za herolda w tej wielkiej komedii intryg. Partia "National" uczyniła ostatnią próbę utrzymania dla siebie w ukonstytuowanej, republice tego monopolu władzy, który posiadała w okresie powstawania burżuazyjnej republiki. Poniosła fiasko.

Jeżeli w kryzysie styczniowym szło o istnienie Konstytuanty, to w kryzysie 21 marca szło o istnienie konstytucji; tam szło o ludzi partii "Naitional", tu - o jej ideał. Zbyteczne rozwodzić się, że "mraciwi" republikanie taniej sprzedawali wzniosłe uczucia swej ideologii, niż ziemskie rozkosze władzy państwowej.
Dnia 21 marca na porządku dziennym Zgromadzenia Narodowego stanął wniesiony przez Fauchera projekt ustawy przeciw wolności zrzeszeń: zakaz klubów. Artykuł 8 konstytucji zapewniał wszystkim Francuzom prawo zrzeszania się. Zakaz klubów był więc zupełnie niedwuznacznym naruszeniem konstytucji i sama Konstytuanta miała kanonizować profanację swych świętości. Lecz kluby były zbornymi punktami, siedzibami konspiracji rewolucyjnego proletariatu. Zgromadzenie Narodowe samo już zabroniło koalicji robotników przeciw kapitalistom. A czym były kluby, jeżeli nie koalicją całej klasy robotniczej przeciw całej klasie burżuazji, tworzeniem państwa robotniczego przeciwko państwu burżuazyjnemu? Czy każdy klub nie był konstytuantą proletariatu, czy każdy z nich nie był gotowym do ataku oddziałem armii powstania? Wszak konstytucja miała przede wszystkim ukonstytuować panowanie burżuazji. Konstytucja mogła więc oczywiście przez wolność zrzeszeń rozumieć tylko zrzeszenia pozostające w zgodzie z panowaniem burżuazji, tj. z ustrojem burżuazyjnym. Jeżeli dla przyzwoitości teoretycznej konstytucja wyrażała się ogólnikowo, od czegóż był rząd i Zgromadzenie Narodowe, jeżeli nie od tego, by ją interpretować i stosować w poszczególnych wypadkach? I jeżeli w epoce prabytu republiki kluby były faktycznie zakazane przez stan oblężenia, to czyż w uregulowanej, ukonstytuowanej republice nie musiały być zakazane przez prawo? Tej prozaicznej interpretacji konstytucji trójkolorowi republikanie mogli przeciwstawić tylko górnolotną frazeologię konstytucja. Jedna ich część, Pagnerre, Duclerc i inni - głosowała za rządem i w ten sposób zapewniła mu większość. Druga część z archaniołem Cavaignakiem i ojcem kościoła Marrastem na czele po uchwaleniu artykułu o zakazie klubów wycofała się razem z Ledru-Rollinem i Górą do sali jednej z komisji - "i tam odbywała naradę". Zgromadzenie Narodowe było sparaliżowane - zabrakło quorum, niezbędnego dla podejmowania uchwał. W sam czas jednak przypomniał to Cremleux w sali komisji, że stąd droga prowadzi prosto na ulicę i że nie jest to już luty r. 1848, lecz marzec r. 1849. Partia "National" przejrzawszy nagle wróciła natychmiast do sali posiedzeń Zgromadzenia Narodowego, a za nią jeszcze raz wystrychnięta na dudka Góra, która stale cierpiała na zachcianki rewolucyjne, lecz również stale szukała konstytucyjnego wyjścia i zawsze jeszcze czuła się bardziej na miejscu za plecami burżuazyjnych republikanów niż krocząc przed rewolucyjnym proletariatem. Tak więc komedia została odegrana i sama Konstytuanta zadekretowała, że wykroczenie przeciw literze konstytucji jest dawnym właściwym komentowaniem jej istotnego sensu.

Pozostał do uregulowania jeden jeszcze punkt - stosunek ukonstytuowanej republiki do rewolucji europejskiej, jej polityka zagraniczna. Dnia 8 maja 1849 r. niezwykłe podniecenie zapanowało w Konstytuancie, która wkrótce miała zakończyć swój żywot. Na porządku dziennym stało najście armii francuskiej na Rzym, odpędzenie jej przez rzymian, jej hańba polityczna i kompromitacja wojskowa, skrytobójstwo popełnione na republice rzymskiej przez republikę francuską, pierwsza wyprawa włoska drugiego Bonapartego. Góra znowu rzuciła na stół swój wielki atut; Ledru-Rollin złożył na stole prezydialnym swój nieunikniony akt oskarżenia przeciw rządowi, a tym razem również przeciw Bonapartemu z powodu naruszenia konstytucji.

Motyw z 8 maja powtórzył się później jako motyw 13 czerwca. Zastanówmy się nad ekspedycją rzymską.
Już w połowie listopada 1848 r. Cavaignac wysłał flotę wojenną do Civita-Vecchia w celu obrony papieża, wzięcia go na pokład i odwiezienia do Francji. Papież miał pobłogosławić "uczciwą" republikę i zapewnić wybór Cavaignaca na prezydenta. Cavaignac chciał przez papieża złowić na wędkę klechów, przez klechów chłopów, a przez chłopów prezydenturę. Jeśli najbliższym celem wyprawy Cavaignaca była reklama wyborcza, to jednocześnie wyprawa ta stanowiła protest i groźbę przeciw rewolucji rzymskiej. Zawierała ona w zalążku interwencję Francji na rzecz papieża.

Tę interwencję Francji wespół z Austrią i Neapolem na rzecz papieża i przeciw republice rzymskiej uchwalono na pierwszym posiedzeniu rady ministrów Bonapartego dnia 23 grudnia. Falloux w rządzie był to papież w Rzymie - i to w Rzymie papieskim. Bonaparte nie potrzebował już papieża na to, by stać się chłopskim prezydentem, ale potrzebował konserwacji władzy papieskiej, aby zakonserwować wiernych prezydentowi chłopów. Ich łatwowierność zrobiła go prezydentem. Wraz z wiarą straciliby łatwowierność, a wraz z papieżem wiarę. Co się tyczy sprzymierzonych orleanistów i legitymistów, którzy panowali w imieniu Napoleona, to przecież przed restauracją króla trzeba było zrestaurować władzę, która królów uświęca. Pomijając już ich rojalizm: bez starego Rzymu, poddanego świeckiej władzy papieskiej, nie ma papieża, bez papieża nie ma katolicyztnu, bez katolicyzmu nie ma religii francuskiej, a bez religii cóż by się stało ze starym społeczeństwem francuskim? Hipoteka, posiadana przez chłopów na dobrach niebieskich, gwarantuje hipotekę, posiadaną przez burżuazję na dobrach chłopskich. Rewolucja rzymska była zatem zamachem na własność, na burżuazyjne społeczeństwo, równie groźnym jak rewolucja czerwcowa. Przywrócone panowanie burżuazji we Francji wymagało restauracji panowania papieskiego w Rzymie. Wreszcie uderzając w rewolucjonistów rzymskich uderzano w sprzymierzeńców rewolucjonistów francuskich! sojusz kontrrewolucyjnych klas w ukonstytuowanej republice francuskiej znajdował swe niezbędne uzupełnienie w sojuszu republiki francuskiej ze świętym przymierzem, z Neapolem i Austrią. Uchwała rady ministrów z 23 grudnia nie była tajemnicą dla Konstytuanty. Już 8 stycznia Ledru-Rollin interpelował rząd w tej kwestii, rząd zaprzeczył, a Zgromadzenie Narodowe przeszło nad tym do porządku dziennego. Czy ufało ono słowom rządu? Wiemy, że cały styczeń- spędziło ono na uchwalaniu wotów nieufności rządowi. Ale jeżeli kłamanie należało do roli rządu, to do roli Zgromadzenia Narodowego należało udawanie, że wierzy w te kłamstwa, i ratowanie w ten sposób republikańskich dehors [pozorów].

Tymczasem Piemont został- pobity, Karol Albert abdykował, armia austriacka pukała do wrót Francji. Ledru-Rollin zaciekle interpelował. Rząd wykazał, że we Włoszech północnych kontynuuje tylko politykę Cavaignaca, który z kolei kontynuował tylko politykę rządu tymczasowego, tj. Ledru-Rollina. Tym razem rząd otrzymał nawet od Konstytuanty wotum zaufania i został upoważniony do tymczasowego zajęcia odpowiedniego punktu w północnych Włoszech, aby zyskać oparcie dla pertraktacji pokojowych z Austrią, dotyczących nienaruszalności terytorium sardyńskiego oraz kwestii rzymskiej. Jak wiadomo, losy Włoch rozstrzygają się na polach bitew Włoch północnych. Tak więc wraz z Lombardią ł Piemontem musiał upaść Rzym albo Francja musiała wydać wojnę Austrii, a wraz z nią europejskiej kontrrewolucji. Czy Zgromadzenie Narodowe nagle przyjęło rząd Barrota za dawny Komitet Ocalenia Publicznego? Albo siebie za Konwent? Po cóż więc obsadzono wojskiem dogodny punkt w górnych Włoszech? Pod tą przejrzystą zasłoną ukrywała się wyprawa na Rzym.

Dnia 14 kwietnia 14.000 ludzi pod dowództwem Oudinota odpłynęło do Cłvita-Vecchia. Dnia 16 kwietnia Zgromadzenie Narodowe uchwaliło rządowi kredyt w wysokości 1.200.000 franków na trzymiesięczne utrzymanie floty interwencyjnej na Morzu Śródziemnym. W ten sposób dostarczyło rządowi wszystkich środków do interwencji przeciw Rzymowi, a jednocześnie udawało, że każe mu interweniować przeciw Austrii. Konstytuanta nie wiedziała wcale, co ministerium robi, lecz słyszała tylko, co ono mówi. Takiej wiary nie widziano nawet w Izraelu; Konstytuanta znalazła się w takiej sytuacji, że nie wolno jej było wiedzieć, co powinna robić ukonstytuowana przez nią republika.

Nareszcie dnia 8 maja odegrana została ostatnia scena komedii. Konstytuanta zażądała od rządu bezzwłocznych zabiegów, aby wyprawa włoska skierowana została z powrotem do wyznaczonego jej celu. Bonaparte ogłosił tego samego wieczora w "Monitorze" list, w którym wyrażał Oudinotowi najwyższe uznanie. Dnia 11 maja Zgromadzenie Narodowe odrzuciło akt oskarżenia przeciwko temuż Bonapartemu 'oi jego ministrom. A Góra, która zamiast rozerwać tę sieć oszustwa, wzięła tragicznie tę komedię parlamentarną, aby samej grać w niej nrolę Fouquier-Tinville'a[28] - czyż nie ukazała w ten sposób spod pożyczonej lwiej skóry Konwentu przyrodzonej cielęcej skóry drobnomieszczaństwa?

Ostatnia połowa życia Konstytuanty streszcza się w następujący sposób: 29 stycznia Konstytuanta wyznaje, że rojalistyczne frakcje burżuazji są naturalnymi zwierzchniczkami ukonstytuowanej przez nią republiki, 21 marca, że złamanie konstytucji jest jej urzeczywistnieniem, a 11 maja - że bomfoastyczne ogłoszone bierne przymierze republiki francuskiej z walczącymi ludami oznacza czynne przymierze z europejską kontrrewolucją.
Zanim to pogardy godne Zgromadzenie zeszło ze sceny, sprawiło sobie jeszcze tę satysfakcję, że na dwa dni przed rocznicą swego urodzenia, 4 maja, odrzuciło wniosek o amnestię dla powstańców czerwcowych. Pozbawione całej swej władzy, śmiertelnie znienawidzone przez lud, odpychane, maltretowane, pogardliwie odrzucone na bok przez burżuazję, której było narzędziem, zmuszone w ciągu drugiej połowy swego życia wypierać się pierwszej, odarte ze swych złudzeń republikańskich, bez wielkich czynów twórczych w przeszłości, bez nadziei na przyszłość - Zgromadzenie to już za życia gniło po kawałku. Umiało ono już tylko galwanizować swe zwłoki w ten sposób, że ciągle przypominało sobie i na nowo przeżywało zwycięstwo czerwcowe i potwierdzało swe istnienie wciąż nowym potępianiem już potępionych. Wampir żyjący krwią powstańców czerwcowych!

Konstytuanta pozostawiała po sobie deficyt państwowy, zwiększony jeszcze przez koszta powstania czerwcowego, przez utratę wpływów z podatku od soli, przez odszkodowania, przyznane plantatorom za zniesienie niewolnictwa Murzynów, przez koszta wyprawy rzymskiej, wreszcie przez likwidację podatku od wina. Podatek ten Konstytuanta zniosła już w ostatnich dniach swego istnienia jak złośliwy starzec, zadowolony, że może swemu szczęśliwemu spadkobiercy narzucić kompromitujący dług honorowy.
Od początku marca rozpoczęła się agitacja wyborcza do Prawodawczego Zgromadzenia Narodowego. Wystąpiły przeciw sobie dwie główne grupy: partia porządku i partia demokratyczne - socjalistyczna, czyli czerwona. Pomiędzy nimi zaś stali "przyjaciele konstytucji" - pod tą nazwą trójkolorowi republikanie z "National" usiłowali odegrać rolę osobnej partii. Partia porządku utworzyła się natychmiast po dniach czerwcowych; lecz dopiero, gdy 10 grudnia pozwolił jej odepchnąć od siebie burżuazyjno-republikańską klikę "National", wyszła na jaw tajemnica jej istnienia, koalicja orleanistów i legitymistów w jedną partię. Klasa burżuazji rozpadała się na dwa wielkie odłamy, które na przemian utrzymywały w swym ręku monopol władzy - wielką własność ziemską za monarchii restaurowa-nej, arystokrację finansową i burżuazję przemysłową za monarchii lipcowej. ImięBourbon - było to królewskie imię przewaga interesów jednego odłamu, imię O r l e a n s było królewskim imieniem przewagi interesów drugiego odłamu - bezimienne państwo republiki było jedynym, w którym oba te odłamy mogły przy jednakowym udziale we władzy bronić swych wspólnych interesów klasowych nie zrzekając się obustronnej rywalizacji. Jeżeli burżuazyjna republika mogła być tylko udoskonalonym i występującym w swej Czystej postaci panowaniem całej klasy burżuazyjnej, to czyż mogła być czymś innym, jak tylko panowaniem orleanistów uzupełnionych przez legitymistów i legitymistów uzupełnionych przez orleanistów - syntezą restauracji i monarchii lipcowej? Burżuazyjni republikanie z "National" nie reprezentowali żadnego wielkiego, opierającego się na podstawach ekonomicznych odłamu swej klasy. Mieli oni tylko to znaczenie i tę rolę historyczną, że za monarchii - w przeciwieństwie do obu odłamów burżuazji, z których każdy oznaczał tylko swój odrębny reżym - wysuwali ogólny reżym burżuazji jako klasy, bezimienne państwo republiki. Państwo to idealizowali oni i zdobili w antyczne arabeski, lecz przede wszystkim witali w nim panowanie swej koterii. Jeśli partia "National" była zbita z tropu, gdy na szczycie założonej przez siebie republiki ujrzała zjednoczonych rojalistow, to i rojaliści w nłemniejszym stopniu mylili się co do faktu swego zjednoczonego panowania. Nie rozumieli, że jeżeli każda z ich frakcyj z osobna była rojalistyczna, to produkt ich związku chemicznego o z konieczności musiał być republikański, że monarchia biała i niebieska musiały się zneutralizować w trójkolorowej republice. Antagonizm w stosunku do rewolucyjnego proletariatu i do klas pośrednich coraz bardziej skupiających się wokół proletariatu zmuszał obie frakcje partii porządku do wytężenia ich całej, zjednoczonej siły i do zachowania organizacji tej wspólnej siły. Toteż każda z nich musiała przeciwko restauracyjnym i monopolizatorskim dążnościom drugiej wysuwać na czoło wspólne panowanie, tj. republikańską formę panowania burżuazji. W istocie widzimy, że ci rojaliści z początku wierzą w natychmiastową restaurację, potem konserwują formę republikańską z pianą wściekłości na ustach, ze śmiertelnymi obelgami przeciw niej, aż wreszcie wyznają, że mogą się wzajemnie znosić tylko w republice i odkładają restaurację na czas nieokreślony. Już samo wspólne panowanie wzmacniało każdą z obu frakcyj i czyniło ją jeszcze mniej zdolną i skłonną do podporządkowania się drugiej, tj. do odrestaurowania monarchii. Partia porządku w swym programie wyborczym proklamowała wprost panowanie klasy burżuazyjnej, tj. utrzymanie warunków życiowych jej panpwania: własności, rodziny, religii, porządku. Swoje panowanie klasowe i warunki tego panowania przedstawiała ona naturalnie jako panowanie cywilizacji i jako niezbędne warunki produkcji materialnej oraz wynikających z niej społecznych stosunków wymiany. Partia porządku rozporządzała ogromnymi funduszami, organizowała swe filie w całej Francji, miała na swym żołdzie wszystkich ideologów starego społeczeństwa, rozporządzała wpływami istniejącej władzy rządowej, posiadała armię i nieopłacanych wasali w wielkiej masie drobnomieszczan, chłopów, którzy stojąc jeszcze z dala od ruchu rewolucyjnego, widzieli w dygnitarzach, przedstawicielach wielkiej własności, naturalnych obrońców swej drobnej własności i jej drobnych przesądów. Partia porządku reprezentowała w całym kraju mnóstwo drobnych królików, mogła odrzucenie swych kandydatów karać jako bunt, wydalać z pracy buntowniczych robotników, opornych parobków, służbę, subiektów, urzędników kolejowych, pisarzy, wszystkich zależnych od niej w codziennym życiu funkcjonariuszy. Mogła wreszcie miejscami podtrzymywać złudzenie, że republikańska Konstytuanta przeszkodziła Bonapartemu z 10 grudnia ujawnić swą cudotwórczą moc. Mówiąc o partii porządku nie mieliśmy na myśli bonapartystów. Nie byli oni żadnym poważnym odłamem burżuazji, lecz zbiorowiskiem starych, wierzących w przesądy, inwalidów i młodych, w nic nie wierzących rycerzy fortuny. Partia porządku zwyciężyła w wyborach i wysłała znaczną większość do Zgromadzenia Prawodawczego.

Wobec zjednoczonej kontrrewolucyjnej burżuazji zrewolucjonizowane już części drobnomieszczaństwa i chłopstwa musiały się naturalnie połączyć z głównym przedstawicielem interesów rewolucyjnych - z rewolucyjnym proletariatem. Widzieliśmy już, jak demokratyczni rzecznicy drobnomieszczaństwa w parlamencie, tj. członkowie Góry, wskutek porażek parlamentarnych popchnięci zostali ku socjalistycznym rzecznikom proletariatu i jak poza parlamentem prawdziwe drobnomieszczaństwo pchane było w stronę prawdziwych proletariuszy przez concordats a l'amiable, przez brutalne realizowanie interesów burżuazji, przez bankructwa. Dnia 27 stycznia Góra i socjaliści święcili swe pojednanie; akt zjednoczenia powtórzył się na wielkim bankiecie lutowym 1849 r. Partia socjalna i demokratyczna, partia robotników i partia drobnomieszczan zjednoczyły się w jedną partię socjalno-demokratyczną, tj. w partię czerwoną.
Republika francuska, sparaliżowana na chwilę przez agonię, która nastąpiła po dniach czerwcowych, przeżyła od czasu zniesienia stanu oblężenia, od dnia 14 października, cały szereg gorączkowych wstrząsów. Najpierw walka o prezydenturę, potem walka prezydenta z Konstytuantą, walka o kluby; proces w Bourges[29], w którym wobec drobnych figurek prezydenta, zjednoczonych rojalistów, "uczciwych" republikanów, demokratycznej Góry, socjalistycznych doktrynerów proletariatu, wystąpili prawdziwi jego rewolucjoniści jak przedhistoryczne olbrzymy pozostawione na powierzchni społeczeństwa przez potop społeczny lub poprzedzające nowy potop; agitacja wyborcza; stracenie zabójców Brea[30]; ciągłe procesy prasowe; policyjne gwałty rządu wobec kampanii bankietowej; zuchwałe prowokacje rojalistyczne; wystawienie pod pręgierzem portretów Louis Blanca i Caussidiere'a; nieprzerwana walka pomiędzy ukonstytuowaną republiką a Konstytuantą, zawracająca co chwila rewolucję do jej punktu wyjścia; zamieniająca co chwila zwycięzcę na zwyciężonego, a zwyciężonego na zwycięzcę i w jednej chwili odwracająca położenie stronnictw i klas, ich rozłamy i połączenia; szybki pochód europejskiej kontrrewolucji, pełna chwały walka na Węgrzech, powstania niemieckie, wyprawa rzymska, sromotna klęska armii francuskiej pod Rzymem - w tym wirze ruchu, w tych mękach wstrząsu dziejowego, w tym dramatycznym przypływie i odpływie rewolucyjnych namiętności, nadziei, rozczarowań, różne klasy społeczeństwa francuskiego musiały liczyć swe epoki rozwojowe na tygodnie, podczas gdy dawniej liczyły je na pięćdziesięciolecia. Znaczna część chłopów i prowincyj była zrewolucjonizowana. Nie tylko rozczarowali się do Napoleona, ale partia czerwona dawała im ponadto zamiast nazwy - treść, zamiast złudnej wolności od podatków - powrotne ściąganie wypłaconego legitymistom miliarda, uregulowanie hipoteki i zniesienie lichwy.

Nawet armia zaraziła się gorączką rewolucyjną. W osobie Bonapartego armia głosowała za zwycięstwem, a on dał jej klęskę. Głosowała za małym. kapralem, poza którym krył się wielki rewolucyjny dowódca, a on dał jej znowu wielkich generałów, poza którymi krył się koszarowy kapral. Nie ulegało wątpliwości, że partia czerwona, tj. zjednoczona partia demokratyczna odniesie jeżeli nie zwycięstwo, to przynajmniej wielkie sukcesy, że Paryż, że aormia, że wielka część prowincyj głosować będzie za nią. Ledru - Roin, wódz Góry, został wybrany przez pięć departamentów; żaden wódz partii porządku ani też żaden przedstawiciel partii rzeczywiście proletariackiej nie odniósł takiego zwycięstwa. Ten wybór zdradza nam tajemnicę partii demokratyczno-socjalistycznej. Z jednej strony Góra, parlamentarna awangarda demokratycznego drobnomieszczaństwa, zmuszona była połączyć się z socjalistycznymi doktrynerami proletariatu - a proletariat, poniósłszy straszliwą porażkę fizyczną w czerwcu, zmuszony był do szukania w zwycięstwach intelektualnych drogi do nowego podniesienia siąj ponieważ rozwój innych klas nie pozwalał mu jeszcze zdobyć rewolucyjnej dyktatury, musiał więc się rzucić w objęcia doktrynerów swego wyzwolenia, założycieli sekt socjalistycznych. Z drugiej strony rewolucyjne chłopstwo, armia, prowincja stanęły po stronie Góry, która w ten sposób znalazła się na czele obozu rewolucyjnego, a przez porozumienie z socjalistami usunęła wszelki rozłam w stronnictwie rewolucyjnym. W drugiej połowie życia Konstytuanty Góra reprezentowała jej republikański patos, co pozwoliło zapomnieć o grzechach Góry z czasów rządu tymczasowego, komisji wykonawczej i dni czerwcowych. W miarę jak partia "National" zgodnie ze swą połowiczną naturą dawała się gnębić rojalistycznemu rządowi, wyrastała partia Góry, usunięta na bok w czasie wszechmocy "National", i nabierała znaczenia przedstawicielki rewolucji w parlamencie. W samej rzeczy, partia "National" mogła przeciwstawić frakcjom rojalistycznym tylko osobiste ambicyjki i idealistyczną gadaninę. Partia Góry natomiast reprezentowała masę, wahającą się między burżuazją a proletariatem - masę, której interesy materialne wymagały instytucji demokratycznych. Wobec Cavaignaca i Marrasta Ledru-Rolńn i Góra występowali w roli prawdziwej rewolucji, a świadomość tej ważnej roli dawała im tym większą odwagę, im bardziej objawy energii rewolucyjnej ograniczały się do wycieczek parlamentarnych, składania aktów oskarżenia, gróźb, podnoszenia głosu, piorunujących przemówień i krańcowości, które nie wychodziły poza ramy frazesu. Chłopi znajdowali się mniej więcej w tym samym położeniu, co drobnomieszczanie, i wysuwali te same mniej więcej żądania społeczne. Wszystkie więc pośrednie warstwy społeczeństwa w tym stopniu, w jakim objęte były przez ruLh rewolucyjny, musiały w Ledru-Rollinie widzieć swego bohatera. Ledru-Rollln był uosobieniem demokratycznego drobnomieszczaństwa. W walce z partią porządku musieli przede wszystkim wypłynąć na wierzch półkonserwatywni, półrewolucyjni i zupełnie utopijni reformatorzy tego porządku.
Partia "National", "przyjacłele konstytucji quandmsme" [za wszelką cenę], republicains purs et simples (republikanie czystej krwi) ponieśli przy wyborach zupełną klęskę. Do Izby prawodawczej weszła ich znikoma mniejszość, najbardziej znani ich wodzowie znikli ze sceny, nawet Marrast, główny redaktor i Orfeusz "uczciwej" republiki.

Zgromadzenie Prawodawcze zebrało się 29 maja, a 11 czerwca ponowiła się kolizja z 8 maja. Ledru-Rollin w imieniu Góry przedłożył Izbie akt oskarżenia przeciw prezydentowi i rządowi o naruszenie konstytucji, o bombardowanie Rzymu. Dnia 12 czerwca Zgromadzenie Prawodawcze odrzuciło akt oskarżenia tak samo, jak Konstytuanta odrzuciła go 11 maja. Ale tym razem pod naciskiem proletariatu Góra wyszła na ulicę, wprawdzie nie do walki ulicznej, lecz tylko do procesja ulicznej. Wystarczy zaznaczyć, że na czele iego ruchu stała Góra, aby wiedzieć, że został on zwyciężony i że czerwiec 1849 r. był równie śmieszną jak nędzną karykaturą czerwca 1848 r. Imponujący odwrót 13 czerwca został zaćmiony tylko przez jeszcze bardziej imponujący raport wojenny generała Changarniera, którego partia porządku nagle zrobiła wielkim człowiekiem. Każda epoka społeczna potrzebuje swych wielkich ludzi, a jeżeli ich nie znajduje, to ich wynajduje, jak powiedział Helwecjusz.

Dnia 20 grudnia istniała tylko jedna połowa ukonstytuowanej bur-żuazyjnej republiki - prezydent, 29 maja uzupełniła ją druga połowa - Zgromadzenie Prawodawcze. W czerwcu 1848 r. konstytuująca się republika burżuazyjna zapisała się w księgach metrykalnych historii bezprzykładną bitwą z proletariatem, w czerwcu 1849 r. ukonstytuowana republika burżuazyjna zapisała się w nich nie dającą się opisać komedią z drobnomieszczaństwem. Czerwiec 1849 r. pomścił czerwiec 1848 r. W czerwcu 1849 r. nie robotnicy zostali zwyciężeni, ofiarą padli drobnomieszczanie, stojący pomiędzy nimi a rewolucją. Czerwiec 1849 r. nie był krwawą tragedią pomiędzy pracą najemną a kapitałem, lecz widowiskiem żałosnym i obfitującym w więzienia, odegranym przez dłużnika i wierzyciela. Partia porządku zwyciężyła i stała się wszechmocna - teraz miała pokazać, czym jest.

Rozdział III: Następstwa 13 czerwca 1849r.


[22] W oryginale gra stów "politische Schuld" - wina polityczna, "biirgerliche Schulden" - długi cywilne. - Red.

[23] Herb legitymistycznej (prawowitej) dynastii Bourbonów. - Red.

[24] Midas - legendarny król frygijski. Według starożytnego podania w czasie zawodów muzycznych pomiędzy Apollonem a Panem oddał on pierwszeństwo Panowi. Rozgniewany Apollo odpłacił mu się za to oślimi uszami (stąd "uszy Midasa"). - Red.

[25] Soulouque - prezydent murzyńskiej republiki Haiti, który naśladując Napoleona kazał w 1850 r. ogłosić się cesarzem, otoczył się całym sztabem murzyńskich marszałków i generałów, stworzył dwór na wzór francuski i we wszystkim starał się kopiować Napoleona. Francuski lud dowcipnie uchwycił podobieństwo nadając Ludwikowi Bonaparte nazwę "francuskiego Soulouque'a" - R e d.

[26] Toussaint Pouverture (1743-1803) wódz powstańców Murzynów na San-Domingo w 1796-1802 r.; wzięty do niewoli przez wojska francuskie, umarł w forcie Youx. - Red.

[27] Generał angielski (1608 - 1669), który wykorzystał podporządkowane jego dowództwu wojska dla restauracji dynastii Stuartów. - Red.

[28] Fouquier-Tinville (1747 - 1795) - jeden z najznakomitszych działaczy francuskiej rewolucji burżuazyjnej, od 10 marca 1793 r. publiczny oskarżyciel przy trybunale rewolucyjnym. - R e d.

[29] Proces uczestników wypadków z 15 maja 1848 r., oskarżonych o spisek przeciw rządowi. Przed sądem, odbywającym się w m. Bourges stanęli przedstawciele proletariatu (Blanqui, Barbes) a także część Góry, Barbes, Albert, Deflotte, Sobner i Raspail zostali skazani na wygnanie. Ten sam wyrok zapadł zaocznie przeciw Louis Blancowi, Caussidiere'owi, Layissonowi i Hubertowi. Blanqui został skazany na 10-letnie więzienie, przy czym karę miał odbyć w pojedynce. Ze względu na jego chorobę sędziowie uważali, że ten termin będzie dostateczny, by doprowadzić go do mogiły. - R e d.

[30] Generał Brea, dowodzący częścią wojsk, która zdławiła powstanie czerwcowe proletariatu paryskiego, został zabity przez powstańców w Fontainebleau dn. 25 czerwca. W związku z tym stracono dwóch uczestników powstania - R e d.

[Powrót do spisu treści]