Rozdział III

FRANCUSKA KAPITULACJA I RZĄD THIERS'a

4 września 1870 r., gdy robotnicy paryscy ogłosili republikę, której prawie natychmiast przyklasnęła jednomyślnie cała Francja - banda goniących za karierą adwokatów, z Thiersem jako mężem stanu i Trochu jako generałem na czele, objęła w posiadanie Hotel de Ville (ratusz). Ludzie ci wówczas tak fanatycznie wierzyli, że Paryż jest powołany do reprezentowania Francji we wszystkich epokach przełomu dziejowego, iż wydawało im się, że dla usprawiedliwienia uzurpowanego sobie tytułu regentów Francji wystarczy okazać wygasłe już mandaty posłów paryskich. W drugiej naszej odezwie o ostatniej wojnie, po 5 dniach od chwili, gdy fala ruchu wyniosła tych ludzi, powiedzieliśmy już, kim oni są. Ale Paryż zaskoczony z nagła w momencie, gdy prawdziwi przywódcy robotników byli jeszcze w więzieniach Bonapartego, a Prusacy maszerowali już spiesznie na Paryż - zezwolił na pochwycenie władzy przez tych ludzi, jednak tylko pod tym wyraźnym warunkiem, aby władza ta służyła jedynie i wyłącznie celom obrony narodowej. Lecz bronić Paryża znaczyło uzbroić jego klasę robotniczą, zamienić ją w rzeczywistą siłą bojową i wyćwiczyć jej szeregi bezpośrednio w ogniu walki. Paryż zaś pod bronią oznaczał rewolucję pod bronią. Zwycięstwo Paryża nad pruskimi najeźdźcami byłoby zwycięstwem robotnika francuskiego nad francuskim kapitalistą i jego pasożytami państwowymi. W tej rozterce pomiędzy obowiązkiem narodowym a interesem klasowym rząd obrany narodowej nie wahał się ani chwili - stał się rządem zdrady narodowej.

Pierwszym jego czynem było wysłanie Thiersa na wędrówkę po wszystkich dworach Europy, aby tam wyżebrał pośrednictwo, ofiarując ze swej strony wymianę republiki na króla. W 4 miesiące po rozpoczęciu oblężenia, gdy chwila zdawała się odpowiednia do rzucenia pierwszego słowa o kapitulacji, Trochu w obecności Juliusza Favre'a i innych członków rządu przemówił do zebranych merów (burmistrzów dzielnicowych) Paryża w następujących słowach:

"Pierwsze pytanie, które mi postawili moi koledzy jeszcze tegoż wieczora 4 września, było następujące: czy są jakiekolwiek widoki na to, by Paryż wytrzymał pomyślnie oblężenie przez armię pruską? Nie wahałem się odpowiedzieć na to przecząco. Kilku spośród obecnych tu moich kolegów potwierdzi prawdę mych słów i moje niezmienne obstawanie przy powyższej opinii. Powiedziałem im tymi samymi słowami, co i teraz, że przy danym stanie rzeczy próba obrony Paryża przed oblegającą go pruską armią jest szaleństwem. Bez wątpienia - dodałem przy tym - bohaterskim szaleństwem; ale też niczym więcej... Wypadki (którymi on sam kierował) nie zadały kłam moim przewidywaniom".

Piękna ta mówka Trochu została później opublikowana przez jednego z obecnych merów, pana Corbona.

A więc: tego samego wieczora, gdy proklamowano republikę, koledzy Trochu wiedzieli, że jego "plan" polegał na kapitulacji Paryża. Gdyby obrona narodowa była czymś więcej niż pretekstem do osobistego panowania Thiersa, Favre'a i Spółki - parweniusze z 4 września byliby 5-go złożyli władzę, wtajemniczyli lud paryski w "plam" Trochu i zażądali, aby ten lud albo natychmiast skapitulował, albo ujął swe losy we własne ręce. Zamiast tego bezczelni szalbierze postanowili głodem i krwią uleczyć "bohaterskie szaleństwo" Paryża, a tymczasem mydlić mu oczy szumnymi manifestami, jak np.: "Trochu, gubernator Paryża, nigdy nie skapituluje!" a Juliusz Favre, minister spraw zagranicznych, "nie ustąpi ani piędzi naszej ziemi, ani jednego kamienia z naszych fortów". Ten sam Juliusz Favre wyznaje w liście do Gambetty, że "broniono się" nie przed pruskimi żołnierzami, lecz przed paryskimi robotnikami. W ciągu całego oblężenia bonapartystowcy zbóje, którym przezorny Trochu powierzył komendę nad armią paryską, w poufnej swej korespondencji bezczelnie kpili sobie z tej dobrze znanej im farsy, jaką była obrona Paryża. Dość np. przejrzeć opublikowane przez Komunę listy Alfonsa Szymona Guioda, naczelnego dowódcy artylerii paryskiej, kawalera wielkiego krzyża legii honorowej, do Suzanne'a, generała dywizji artyleryjskiej. Wreszcie 28 stycznia 1871 r. szalbierze zrzucili maskę. Z całym bohaterstwem najgłębszego samoponiżenia rząd obrony narodowej wystąpił, jeśli chodzi o kapitulację Paryża, jako rząd Francji w niewoli u Bismarcka - rola tak nikczemna, że nawet Ludwik Napoleon w Sedanie cofnął się przed nią. Po 18 marca "kapitulanci" ratując się bezładną ucieczką do Wersalu pozostawili w Paryżu dokumentalne dowody swej zdrady. Aby je zniszczyć, mówi Komuna w jednym ze swych manifestów do prowincji, "ludzie ci nie zawahaliby się zamienić Paryża w kupę gruzów skąpanych w morzu krwi".

Do szukania takiego wyjścia z sytuacji skłaniały nadto niektórych z najbardziej wpływowych członków rządu obrony narodowej szczególne względy prywatne.

Wkrótce po zawarciu rozejmu Milliere, poseł paryski do Zgromadzenia Narodowego, obecnie rozstrzelany na specjalny rozkaz Juliusza Favre'a, ogłosił cały szereg autentycznych aktów sądowych, które dowodziły, że Juliusz Favre, żyjąc w konkubinacie z żoną pewnego pijaka z Algeiu, potrafił za pomocą całego szeregu zuchwałych fałszerstw, ciągnących się przez wiele lat, zagarnąć sobie w imieniu swych nieprawych dzieci wielki spadek i w ten sposób się wzbogacił; że w procesie wytoczonym mu przez prawowitych spadkobierców uniknął wykrycia swych przestępstw tylko dzięki szczególnej przychylności sądów bonapartystowskich. Wobec tego, że żadne krasomówstwo na nic by się nie zdało przeciw tym suchym aktom prawnym - Juliusz Favre po raz pierwszy w życiu nie puścił pary z ust i po cichutku oczekiwał wybuchu wojny domowej, aby potem ze wściekłością lżyć lud paryski jako bandę zbiegłych kajdaniarzy, powstających w biały dzień przeciw rodzinie, religii, porządkowi i własności. Tenże fałszerz, zaledwie doszedł do władzy, wkrótce po 4 września wypuścił na wolność, powodowany osobistą sympatią, Pica i Taillefera, którzy nawet za czasów cesarstwa skazani zostali za fałszerstwo w związku ze skandaliczną historią dziennika "L'Etendard". Jeden z tych szanownych panów, Taillefer, był na tyle bezczelny, że za Komuny wrócił do Paryża i został natychmiast znowu uwięziony; i po tym wszystkim Juliusz Favre ogłosił światu z trybuny Zgromadzenia Narodowego, że Paryżanie wypuścili na wolność wszystkich galerników.

Ernest Picard, ów Joe Miller[15] rządu obrony narodowej, który daremnie starał się zostać ministrem spraw wewnętrznych cesarstwa, a teraz sam się mianował ministrem spraw wewnętrznych republiki - jest bratem niejakiego Artura Picarda, którego za oszustwo wypędzono z giełdy paryskiej (raport paryskiej prefektury policji z dn. 13 lipca 1867 r.) i któremu na podstawie własnych jego zeznań udowodniono, że popełnił kradzież 300 tysięcy franków w czasie, gdy był dyrektorem oddziału "Societe generale", przy ul. Palestro nr 5 (raport prefektury policji z 11 grudnia 1868 r.). Tego właśnie Artura Picarda mianował Ernest Picard redaktorem swego pisma "L'E lecteur Librę". Oficjalne kłamstwa tego organu ministerialnego wprowadzały w błąd zwykłych spekulantów giełdowych, a tymczasem Artur Picard biegał bezustannie z ministerstwa na giełdę i z powrotem, dyskontując klęski wojsk francuskich z czystym dla siebie zyskiem. Cała korespondencja handlowa tej czcigodnej pary braci wpadła w ręce Komuny.

Juliusz Ferry, który przed 4 września był adwokatem bez klientów, potrafił jako mer paryski w czasie oblężenia zbić majątek na klęsce głodowej. Dzień, w którym będzie musiał odpowiadać za swą gospodarkę, będzie dlań zarazem dniem wyroku.

Ci ludzie mogli otrzymać swe tickets-of-leave[16] tylko na rumach Paryża; takich właśnie ludzi potrzebował Bismarck. Kilka sztuczek szachrajskich i Thiers - dotąd tajny zausznik rządu - stanął teraz na jego czele, z ticket-of-leave-menami w charakterze ministrów.

Thiers, ten karłowaty potworek, czarował francuską burżuazję w ciągu przeszło połowy stulecia, albowiem był najdoskonalszym wyrazem duchowym jej własnego zepsucia klasowego. Zanim stał się mężem stanu, wykazał już swe zdolności do łgarstwa jako historyk. Kronika jego życia publicznego jest historią nieszczęść Francji. Przed r. 1.830 sprzymierzony z republikanami, za Ludwika Filipa doszedł do teki ministra w nagrodą za zdradę swego protektora Laffitte'a. Królowi umiał się przypodobać podburzaniem motłochu do ekscesów przeciw duchowieństwu, w czasie których ograbiono kościół Saint Germain l'Auxerrois i pałac arcybiskupi, i swym zachowaniem się względem księżnej Berry, przy której grał jednocześnie rolę ministra-szpiega i akuszera więziennego. Jego to dziełem była rzeź republikanów na ulicy Transnonain, jego dziełem wydane wkrótce po tym haniebne ustawy wrześniowe przeciw wolności prasy ł zrzeszeń. W marcu 1840 r., gdy znowu wypłynął jako premier, zdumiał Francję swym planem ufortyfikowania Paryża. Republikanom, którzy potępili ten plan, jako podstępny spisek przeciw wolności Paryża, Thiers odpowiedział w Izbie posłów:

"Jak to? Wyobrażacie sobie, że fortyfikacje mogą kiedykolwiek zagrozić wolności? Przede wszystkim spotwarzacie wszelki możliwy rząd, jeżeli przypuszczacie, że mógłby on kiedykolwiek próbować utrzymać się przy władzy za pomocą bombardowania Paryża... Taki rząd stałby się po swym zwycięstwie stokroć bardziej niemożliwy niż przedtem". W samej rzeczy, żaden rząd nie ośmieliłby się bombardować Paryża z fortów, prócz rządu, który przedtem wydał te same forty w ręce Prusaków.

Gdy król Bomba[17] w styczniu 1848 r. wypróbował siły swej pięści na Palermo, znowu zabrał głos w Izbie Thiers, który wtedy już od dawna nie był ministrem:

"Wiecie, panowie, co się dzieje w Palermo. Wszyscy wzdrygacie się ze zgrozy (w znaczeniu parlamentarnym), gdy słyszycie, że wielkie miasto było bombardowane w ciągu 48 godzin - i to przez kogo? Przez obcego wroga, korzystającego z praw wojennych? Nie, panowie, przez własny rząd. I za co? Za to, że nieszczęśliwe to miasto domagało się swych praw. Odpowiedzią na to było 48-godzinne bombardowanie. .. Pozwólcie mi apelować do opinii Europy. Przysługę ludzkości wyświadczy ten, kto podniesie się i rzuci kilka słów (tak, słów) oburzenia przeciw takim czynom z największej by6 'może trybuny europejskiej. Gdy regent Espartero, który oddał usługi swemu krajowi (czego Thiers nigdy nie uczynił), zamierzał bombardować Barcelonę w celu stłumienia rokoszu, ze wszystkich krańców świata rozległ się ogólny okrzyk oburzenia".

W 18 miesięcy potem Thiers był jednym z najzagorzalszych obrońców bombardowania Rzymu[18] przez armię francuską. Błąd króla Bomby polegał widocznie tylko na tym, że ograniczył się do 48 godzin bombardowania.

Na kilka dni przed rewolucją lutową, rozdrażniony usunięciem go przez Guizota na długi czas od urzędów i żłobu, czując w powietrzu zbliżający się ruch ludowy Thiers w napuszonym stylu bohaterskim, który mu zjednał drwiące przezwisko "Mirabeau-mo'Uche" [Mirabeau-mucha], oświadczył w Izbie Poselskiej:

"Należę do partii rewolucji, nie tylko we Francji, lecz w całej Europie. Pragnąłbym, aby rządy rewolucji pozostały w rękach ludzi umiarkowanych... ale gdyby ten rząd miał wpaść w ręce ludzi gorących, choćby nawet radykałów, nie opuszczę mej sprawy w niebezpieczeństwie. Zawsze będę należał do partii rewolucji".

Nastąpiła rewolucja lutowa. Zamiast zastąpić gabinet Guizota gabinetem Thiersa, o czym marzył ten nędzny człowieczek, rewolucja zastąpiła Ludwika Filipa republiką. W pierwszym dniu zwycięstwa Thiers starannie się ukrywał zapominając, że pogarda robotników osłania go (przed ich nienawiścią. Jednakże z właściwą sobie odwagą trzymał się z dala od areny publicznej, dopóki rzeź czerwcowa[19] nie oczyściła jej znowu dla działaczy w jego stylu. Wówczas stał się głową "partii porządku"[20] jej parlamentarną republiką, tym anonimowym bezkrólewiem, w którym wszystkie frakcje klas panujących spiskowały wspólnie przeciw ludowi, a każda spiskowała przeciw innym w celu przywrócenia swej własnej monarchii. I wówczas, jak teraz, Thiers oskarżał republikanów, że są jedyną przeszkodą ku utrwaleniu republiki, i wówczas, jak teraz, mówił do republiki, jak kat do Don Carlosa: "Zabiję cię, ale dla twego własnego dobra". I teraz, jak wtedy, będzie musiał zawołać nazajutrz po swym zwycięstwie: "l'Empire estfait!" - cesarstwo jest gotowe. Thiers wygłaszał wprawdzie obłudne kazania o "niezbędnych swobodach" i żywił osobistą niechęć do Ludwika Bonaparte, który wyzyskał go w swych celach, a parlamentaryzm wyrzucił precz (poza sztuczną atmosferą parlamentaryzmu człowieczek ten, jak sam dobrze rozumie, staje się zerem). Mimo to przyłożył on rękę do wszystkich bezeceństw Drugiego Cesarstwa, od obsadzenia Rzymu przez wojska francuskie aż do wojny z Prusami; do wojny tej Thiers podżegał gwałtownymi napaściami na jedność niemiecką, którą potępiał nie jako przykrywkę pruskiego despotyzmu, lecz jako zamach na dziedziczne prawa Francji do rozdrobnienia Niemiec. Podczas gdy jego lilipucie ramiona ciągle potrząsały wobec Europy mieczem Napoleona I, którego stał się - jako historyk - czyścicielem butów, jego polityka zagraniczna stale prowadziła do najgłębszego poniżenia Francji, od londyńskiej konwencji 1841 r. do kapitulacji paryskiej 1871 r. i do obecnej wojny domowej, w której za najwyższym pozwoleniem Bismarcka Thiers rzucił na Paryż jeńców spod Sedanu Metzu. Pomimo giętkości swego talentu i zmienności swych celów człowiek ten przez całe życie pozostał zatwardziałym rutynistą. Jest rzeczą jasną, że głębsze prądy nurtujące nowożytne społeczeństwo pozostały dlań wieczna tajemnicą; ale nawet namacalne zmiany na powierzchni społecznej były niezrozumiałe dla mózgu, którego cała siła przeszła w język. Tak więc Thiers niezmordowanie potępiał wszelkie odchylenia od przestarzałego francuskiego systemu ceł ochronnych, jako profanację świętości. Będąc ministrem Ludwika Filipa usiłował ośmieszyć koleje żelazne jako poroniony twór niedowarzonych mózgów; należąc do opozycji za Ludwika Bonaparte piętnował jako świętokradztwo każdą próbę reformy zgniłego systemu militarnego Francji. W ciągu swej wieloletniej kariery politycznej nigdy nie zawinił najdrobniejszym zarządzeniem, które by przyniosło praktyczną korzyść, Thiers był konsekwentny tylko w swej żądzy bogactwa i w swej nie-nawiści do ludzi, którzy je wytwarzają. Gdy wszedł do pierwszego swego ministerstwa za Ludwika Filipa, był biedny jak Hiob; gdy je opuścił, był milionerem. Kiedy był po raz ostatni ministrem za tego króla (od l marca 1840 r.) i w Izbie poselskiej podniesiono przeciw niemu otwarte zarzuty defraudacji, zadowolił się tym tylko, że od powiedział łzami, które mu "przychodziły" z równą łatwością, jak Juliuszowi Favre'owi i innym krokodylom. W Bordeaux w r. 1871 pierwszym jego krokiem ku ratowaniu Francji od grożącej ruiny finansowej było wyznaczenie sobie samemu 3 milionów pensji rocznej; było to pierwsze i ostatnie słowo owej "oszczędnej republiki", którą obiecywał swym wyborcom paryskim w r. 1869. Jeden z byłych jego współtowarzyszy w Izbie r. 1830, sam kapitalista - co mu nie przeszkodziło być pełnym poświęcenia członkiem Komuny Paryskiej - pan Beslay zwrócił się niedawno do Thiersa w jednej ze swych proklamacji publicznych w następujących słowach: "Ujarzmienie pracy przez kapitał było zawsze kamieniem węgielnym pańskiej działalności i od czasu, gdy w ratuszu paryskim ogłoszono republikę pracy, wołasz pan ustawicznie do Francji: "Patrzcie na tych zbrodniarzy!". - Mistrz drobnych oszustw państwowych, wirtuoz krzywoprzysięstwa i zdrady, wyćwiczony we wszystkich nikczemnych fortelach wojennych, w zdradliwych podstępach i ordynarnej przewrotności parlamentarnych walk partyjnych; zawsze gotów rozniecić rewolucję po utracie urzędu, a utopić ją we krwi po przyjściu do władzy; o przesądach klasowych zamiast idei, o próżności zamiast serca; równie bezecny w życiu prywatnym, jak nikczemny w życiu publicznym - nie może nawet teraz, gdy gra rolę francuskiego Sulli, obejść się bez pociesznego pozowania na wielkość, potęgującego jeszcze ohydę jego czynów.

Kapitulacja Paryża oddała w ręce Prusaków nie tylko Paryż, lecz i całą Francję> i uwieńczyła długi szereg zdradzieckich knowań z wrogiem, które uzurpatorzy z dnia 4 września rozpoczęli od pierwszego dnia swego panowania, jak już wyznał sam Trochu. Z drugiej strony, zapoczątkowała ona okres wojny domowej, którą teraz ci uzurpatorzy, popierani przez Prusaków, mieli prowadzić przeciw republice i Paryżowi. Już w samej treści kapitulacja kryła się pułapka. Więcej niż trzecia część kraju była wówczas w rękach wroga, stolica była odcięta od prowincji, wszystkie środki komunikacji były zdezorganizowane. Nie podobna było w takich okolicznościach obrać rzeczywistego przedstawiciela Francji nie mając dłuższego czasu na przygotowanie wyborów. Właśnie dlatego w kapitulacji zastrzeżono, że w ciągu 8 dni ma być wybrane Zgromadzenie Narodowe, tak że w niektórych częściach Francji wiadomość o tym nadeszła dopiero w przededniu wyborów. Dalej, według wyraźnego paragrafu kapitulacji, Zgromadzenie miało być wybrane jedynie w celu rozstrzygnięcia kwestii wojny i pokoju oraz ewentualnego zawarcia traktatu pokojowego. Lud musiał odczuć, że warunki rozejmu uniemożliwiały dalsze prowadzenie wojny i że do zatwierdzenia pokoju, narzuconego przez Bismarcka, najgorsi ludzie Francji byli właśnie najlepsi. Ale Thiers nie zadowolił się jeszcze tymi środkami ostrożności; jeszcze przed wyjawieniem Paryżanom tajemnicy rozejmu udał się w podróż wyborczą po prowincji, aby tam przywrócić do życia trupa partii legitymistycznej, która teraz wraz z orleanistami miała zająć miejsce bonapartystów, którzy w danej chwili stracili wszelki kredyt polityczny w kraju. Thiers nie obawiał się legitymistów. Byli oni niemożliwi jako rząd nowoczesnej Francji, a więc można ich było lekceważyć jako współzawodników. Któraż partia mogła być dogodniejszym narzędziem reakcji, niż ta, której akcja - według własnych słów Thiersa (w Izbie poselskiej 5 stycznia 1833 r.) - "ograniczała się zawsze do trojakiego rodzaju środków pomocniczych: obcego najazdu, wojny domowej i anarchii"? Lecz sami legitymiści rzeczywiście uwierzyli w powrót swego tysiącletniego królestwa. Wszak stopy obcego najeźdźcy deptały Francję; wszak znowu casarstwo upadło, a Bonaparte dostał się do niewoli; i oto legitymiści zmartwychwstali. Koło historii najwidoczniej obróciło się wstecz do Chambre introuvable [Izby nieporównanej] z 1816 roku. W Zgromadzeniach republiki pomiędzy r. 1848 a 1851 legitymistów reprezentowali ich wykształceni i wyszkoleni przywódcy parlamentarni; lecz teraz na pierwszy plan wysunęli się szeregowcy partii - wszelkie plugastwo z całej Francji.

Gdy zebrało się to zgromadzenie r u r a u x (obszarników)[21] w Bordeaux, Thiers nie zaszczycił ich nawet debatą parlamentarną i oświadczył im, że mają natychmiast przyjąć tymczasowe warunki pokoju, gdyż jest to jedyny warunek, pod którym Prusy pozwolą im wydać wojnę republice i jej twierdzy - Paryżowi. Kontrrewolucja w istocie nie miała czasu do stracenia. Drugie Cesarstwo podwoiło zadłużenie państwowe i obarczyło wielkie miasta znacznymi długami lokalnymi. Wojna niezwykle powiększyła zadłużenie i bezlitośnie zniszczyła źródła dochodów. Dla uwieńczenia tej ruiny pruski Shylock[22] przedstawił swój rewers na utrzymanie pół miliona jego żołnierzy na francuskim terytorium, na odszkodowanie w wysokości 5 miliardów i na 5-procentowe odsetki za nieuiszczenie w terminie raty. Któż miał za to płacić? Tylko po obaleniu siłą republiki przywłaszczyciele bogactw mogli mieć nadzieję, że uda im się zwalić koszty wywołanej przez nich wojny na barki wytwórców tych bogactw. Tak więc właśnie niezmierna ruina Francji kazała tym patriotycznym przedstawicielom własności ziemskiej i kapitału pod okiem i wysoką protekcją obcego najeźdźcy uzupełnić wojnę zewnętrzną wojną domową, rokoszem właścicieli niewolników.

Spiskowi temu stała na drodze jedna wielka przeszkoda - Paryż. Rozbrojenie Paryża było pierwszym warunkiem powodzenia. Dlatego też Thiers wezwał Paryż do złożenia broni. Następnie zaczął się cały szereg prowokacji w stosunku do Paryża: wściekłe antyrepublikańskie' demonstracje ze strony zgromadzenia obszarników i dwuznaczne wypowiedzenia się samego Thiersa co do legalności istnienia republiki; groźby ucięcia głowy Paryżowi i pozbawienia go godności stolicy (decapiter et decapitaliser); mianowanie orleanistycznych ambasadorów; ustawy Dufaure'a o niezapłaconych w terminie wekslach i komornym, grożące zagładą handlowi i przemysłowi paryskiemu; podatek dwucentymowy Pouyer-Quertiera od każdego egzemplarza wszelkich możliwych druków; wyroki śmierci na Blanqui'ego i Flourensa; zamknięcie pism republikańskich; przeniesienie Zgromadzenia Narodowego do Wersalu; wznowienie stanu oblężenia, ogłoszonego przez Palikao i zniesionego 4 września; mianowanie bohatera grudniowego Vinoy gubernatorem Paryża, żandarma Yalentina prefektem policji, a generała jezuitów AuTelle de Paladinesa głównym komendantem paryskiej Gwardii Narodowej.

A teraz chcemy zadać jedno pytanie p. Thiersowi i jego wykonawcom, panom z rządu obrony narodowej. Jak wiadomo, Thiers przez swego ministra skarbu Pouyer-Quertiera zaprojektował pożyczkę w wysokości 2 miliardów, płatną natychmiast. Czy jest więc prawdą, czy nie:

  1. iż interes ten obrobiono w ten sposób, że prowizja w wysokości kilkuset milionów wpadła do kieszeni Thiersa, Juliusza Favre'a, Ernesta Picarda, Pouyer-Quertiera i Juliusza Simona i
  2. że miano ją wypłacić dopiero po "pacyfikacji" Paryża?

Bądź co bądź sprawa musiała być bardzo nagła, jeżeli Thiers i Juliusz Favre w imieniu Zgromadzenia w BoróJeaux bez najmniejszego wstydu prosili o obsadzenie Paryża przez wojska pruskie. Ale to nie odpowiadało planom Bismarcka, jak on sam drwiąco i zupełnie otwarcie opowiadał pełnym podziwu filistrom frankfurckim po swym powrocie do Niemiec.

Rozdział IV: Rewolucja paryskich robotników i reakcyjne masakry Thiers'a.


[15] W niemieckim wydaniu - Karol Vogt, we francuskim - Falstaff. Joe M i 11 e r - znany aktor angielski XVIII w.; Karol V o g t - niemiecki demokrata burżuazyjny, który stal się agentem Napoleona III, Falstaff typ zarozumialca i aferzysty w utworach dramatycznych Szekspira. - Red.

[16] W Anglii przestępcy kryminalna po odsiedzeniu większej części swej kary otrzymują często karty zwolnienia, z którymi mogą żyć na wolności, lecz pod dozorem policyjnym. Karty te nazywają się tickets-of leave (karty zwolnienia), a ich posiadacze ticket of leave men. (Uwaga do niemieckiego wydania z 1872 r.).

[17] Przydomek króla neapolitańskiego Ferdynanda II, na którego rozkaz przez dwie doby bombardowano objęte powstaniem miasto Palermo. - Red.

[18] Dla zduszenia włoskiej rewolucji zostały wysłane w kwietniu 1849 r. francuskie wojska do Włoch. Bombardowały one rewolucyjny Rzym, co było krzyczącym naruszeniem francuskiej konstytucji, która głosi, że republika "nigdy nie użyje swej siły dla zduszenia wolności jakiegokolwiek narodu". - Red.

[19] Mowa tu jest o zduszeniu czerwcowego powstania proletariatu paryskiego w 1848 r. - Red.

[20] "Partia porządku" skupiała monarchistyczną wielką burżuazję i obszarników. "Partia porządku" została utworzona natychmiast po dniach czerwcowych, lecz dopiero po 10 grudnia (1848 r.), gdy uwolniła się od burżuazyjnych republikanów, od kliki "National", została odkryta tajemnica jej istnienia: połączenie w jedną partie orleanistów i legitymistów" (Marks). - Red.

[21] Zgromadzenie Narodowe otwarte w Bordeaux 13 lutego 1871 r. w swojej olbrzymiej większości składało się ze zdecydowanych monarchistów (z 750 posłów - 450 monarchistów) - przedstawicieli obszarników i reakcyjnych warstw miasta i wsi. Stąd jego nazwa "Zgromadzenie wieśniaków" lub "Izba obszarników". - Red.

[22] Shylock - postać nienasyconego lichwiarza w dramacie Szekspira "Kupiec wenecki". - Red.

[Powrót do spisu treści]