15. Czy sytuacja jest beznadziejna?

Poderwać większość klasy robotniczej od razu do natarcia - to trudne zadanie. Po klęskach 1919, 1921 i 1925 roku, po awanturach "trzeciego okresu" w niemieckich robotnikach i bez tego związanych silnymi konserwatywnymi organizacjami, mocno rozwinęły się ośrodki hamujące. Lecz, z drugiej strony, organizacyjna wytrzymałość niemieckich robotników, prawie nie pozwalająca dotąd faszyzmowi przeniknąć w ich szeregi, otwiera najszersze możliwości walk obronnych.

Trzeba mieć na uwadze, że polityka jednolitofrontowa jest w ogóle znacznie bardziej skuteczna w obronie, niż w natarciu. Bardziej konserwatywne czy zacofane warstwy proletariatu łatwiej wciągają się do walki by utrzymać to, co już mają, niż dla nowych zdobyczy.

Dekrety wyjątkowe Brüninga i zagrożenie ze strony Hitlera są w tym sensie "idealnym" sygnałem alarmowym dla polityki jednolitofrontowej. Chodzi o obronę w najbardziej elementarnym i oczywistym sensie tego słowa. Jednolity front w takich warunkach może ogarnąć najszersze masy klasy robotniczej. Więcej - cele walki nie mogą nie zyskać sympatii niższych warstw drobnomieszczaństwa, aż po sklepikarzy z robotniczych dzielnic i rejonów.

Przy wszystkich trudnościach i niebezpieczeństwach obecna sytuacja w Niemczech ma w sobie także ogromne plusy dla rewolucyjnej partii; władczo dyktuje jasny strategiczny plan - od obrony do natarcia. Ani na chwilę nie rezygnując ze swego głównego celu - zdobycia władzy - partia komunistyczna dla bezpośrednich najbliższych działań zajmuje pozycję obronną. "Klasa przeciwko klasie"! - formule tej czas przywrócić jej rzeczywiste znaczenie!

Odparcie przez robotników natarcia kapitału i państwa nieuchronnie wywoła wzmożone natarcie faszyzmu. Jak skromne by nie były pierwsze kroki obrony, reakcja ze strony przeciwnika natychmiast zespoli szeregi jednolitego frontu, rozszerzy zadania, zmusi do zastosowania bardziej zdecydowanych środków, odrzuci od jednolitego frontu reakcyjne warstwy biurokracji, rozszerzy wpływ komunizmu, osłabiając przegrody w środowisku robotników i tym przygotuje przejście od obrony do natarcia.

Jeśli w walkach obronnych partia komunistyczna zdobędzie pozycję kierowniczą - a przy prawidłowej polityce ma to zapewnione - to przy przejściu do natarcia wcale nie będzie musiała pytać o zgodę reformistyczne i centrystowskie góry. Decydują masy - od tego momentu, gdy masy oddzielą się od reformistycznego kierownictwa, porozumienie z nim traci wszelki sens. Uwiecznianie jednolitego frontu oznaczałoby niezrozumienie dialektyki rewolucyjnej walki i zmieniałoby jednolity front z trampoliny w barierę.

Najtrudniejsze sytuacje polityczne są w pewnym sensie najłatwiejsze - pozwalają na jedną tylko decyzję. Jasno nazwać zadanie po imieniu, znaczy już je w zasadzie rozwiązać - od jednolitego frontu w imię obrony - do zdobycia władzy pod sztandarem komunizmu.

Czy to się uda? Sytuacja jest trudna. Ultralewicowy ultymatyzm podpiera reformizm. Reformizm podpiera biurokratyczną dyktaturę burżuazji. Biurokratyczna dyktatura Brüninga pogłębia gospodarczą agonię kraju i żywi faszyzm.

Sytuacja jest bardzo trudna, bardzo niebezpieczna, lecz wcale nie beznadziejna. Jak silny by nie był stalinowski aparat, uzbrojony w uzurpatorski autorytet i materialne zasoby Rewolucji Październikowej, nie jest on jednak wszechmocny. Dialektyka walki klasowej jest silniejsza. Trzeba tylko na czas jej pomóc.

Wielu teraz "lewicowców" chełpi się pesymizmem co do losów Niemiec. W roku 1925 - mówią - gdy faszyzm był jeszcze bardzo słaby a partia komunistyczna miała poważne wpływy w związkach zawodowych i komitetach zakładowych, proletariat nie osiągnął zwycięstwa - jak więc można spodziewać się zwycięstwa teraz, gdy partia stała się słabsza a faszyzm bez porównania silniejszy?

Jak przekonujący by nie był na pierwszy rzut oka ten dowód, jest on fałszywy. W 1925 roku nie doszło do walki - partia uchyliła się przed nią w obliczu widma faszyzmu. Gdzie nie ma walki, tam nie może też być zwycięstwa. Właśnie siła faszyzmu i jego napór wyklucza tym razem możliwość uchylenia się od walki. Trzeba będzie walczyć. A jeśli niemiecka klasa robotnicza zacznie walczyć, może zwyciężyć. Musi zwyciężyć.

Jeszcze wczoraj wielcy przywódcy mówili: "Niech faszyści dojdą do władzy, nie boimy się, szybko się wyczerpią" itp. Ta myśl panowała na górze partii komunistycznej kilka miesięcy pod rząd. Gdyby umocniła się ostatecznie, oznaczałoby to, że partia komunistyczna wzięła się za zachloroformowanie proletariatu, zanim Hitler odetnie mu głowę. W tym było główne niebezpieczeństwo. Teraz nikt tego już więcej nie powtarza. Pierwszą pozycję zdobyliśmy. W robotniczych masach zaszczepiona została myśl, że faszyzm trzeba rozbić jeszcze przed jego dojściem do władzy. Jest to zdobycz bardzo cenna. Trzeba się na niej oprzeć w całej dalszej agitacji.

Nastroje w robotniczych masach są ciężkie. Dręczy bezrobocie, bieda. Lecz bardziej jeszcze dręczy je gmatwanina kierownictwa, zamęt. Robotnicy rozumieją, że nie wolno dopuścić Hitlera do władzy. Ale jak? Dróg nie widać. Z góry nie pomagają a przeszkadzają. Lecz robotnicy chcą walki.

Zaskakujący fakt, który, o ile można z daleka sądzić, został niedostatecznie oceniony - hirsch-dukierowscy górnicy oświadczyli, że system kapitalistyczny trzeba zastąpić socjalistycznym! Ależ oznacza to, że jutro zgodzą się oni utworzyć Rady, jako organy swojej klasy. Być może, już dziś się na to zgadzają - trzeba tylko umieć ich o to zapytać! Tylko ten symptom jest tysiąc razy ważniejszy i przekonujący, niż wszelkie impresjonistyczne oceny panów literatów i oratorów, wyniośle uskarżających się na masy.

"W szeregach partii komunistycznej widocznie rzeczywiście dostrzega się bierność, mimo szarpaniny aparatu. Ale dlaczego? Szeregowi komuniści coraz rzadziej chodzą na zebrania komórek, gdzie karmią ich suchą słomą. Idee, którymi częstują ich z góry, nie znajdują zastosowania ani w zakładzie, ani na ulicy. Robotnik czuje nieprzejednaną sprzeczność między tym, co mu potrzeba, gdy stoi przed obliczem mas a tym, co mu ofiarowują na oficjalnych zebraniach partii. Fałszywa atmosfera wytwarzana przez krzykliwy, chełpliwy, nie znoszący sprzeciwu aparat, staje się nieznośna dla szeregowych członków partii. Stąd - pustka i chłodek na zebraniach partyjnych. Lecz nie jest to niechęć do walki a polityczne zakłopotanie i zarazem - głuchy protest przeciwko wszechmocnemu lecz bezgłowemu kierownictwu.

Powołując się na przykład Brunszwiku, Münzenberg pisał w listopadzie ubiegłego roku: "Co do tego, że ten jednolity front powstanie pewnego razu żywiołowo pod naciskiem nasilającego się faszystowskiego terroru i faszystowskich napadów, co do tego już dziś nie może być żadnych wątpliwości", Münzenberg nie wyjaśnia nam, dlaczegóż to Komitet Centralny, w skład którego wchodzi, nie uczynił brunszwickich wydarzeń punktem wyjścia śmiałej polityki jednolitofrontowej? Lecz wszystko jedno - prognoza Münzenberga, nie przestając być uznaniem własnej upadłości, jest słuszna.

Zbliżenie się faszystowskiego niebezpieczeństwa nie może nie doprowadzić do radykalizacji socjaldemokratycznych robotników, nawet znacznych warstw reformistycznego aparatu. Rewolucyjne skrzydło SAP niewątpliwie zrobi krok naprzód. Tym bardziej nieunikniony jest w tych warunkach zwrot komunistycznego aparatu, choćby i za cenę wewnętrznych pęknięć odłamów. Trzeba się orientować na taki właśnie kierunek rozwoju.

Zwrot stalinowców jest nieuchronny. Te i inne symptomy, ujawniające siłę oddolnego nacisku można zaobserwować już nawet teraz - jedne argumenty zastępuje się drugimi, frazeologia staje się bardziej pogmatwana, hasła bardziej dwuznaczne; jednocześnie z partii wyklucza się tych wszystkich, którzy mieli nieostrożność zrozumieć zadania wcześniej niż KC. Wszystko to są nieomylne symptomy nadciągającego zwrotu - ale tylko symptomy.

Nie raz już bywało w przeszłości, że stalinowska biurokracja, po zmarnowaniu setek ton papieru na polemikę z kontrrewolucyjnym "trockizmem", wykonywała potem ostry zwrot i próbowała zrealizować program Lewej Opozycji - co prawda niekiedy z beznadziejnym opóźnieniem.

W Chinach zwrotu dokonano zbyt późno i w takich formach, że tylko dobił on rewolucję (powstanie w Kantonie!). W Anglii "zwrotu" dokonał przeciwnik, tj. Rada Generalna, która zerwała ze stalinowcami, gdy przestała ich potrzebować. Ale w ZSRR zwrot 1928 roku zrobiony został jeszcze na czas, by uratować dyktaturę przed nadciągającą katastrofą. Przyczyny różnic tych trzech wielkich przykładów nie trudno znaleźć. W Chinach młoda i niedoświadczona partia komunistyczna ślepo wierzyła moskiewskiemu kierownictwu, głos rosyjskiej opozycji do Chin w ogóle nie zdążył wtedy dotrzeć. Mniej więcej to samo działo się wtedy w Anglii. W ZSRR Lewa Opozycja była na miejscu i prowadziła swoją kampanię przeciwko kułackiej polityce nieustannie. W Chinach i w Anglii Stalin i C-o ryzykowali na odległość; w ZSRR chodziło bezpośrednio o ich głowy.

Polityczna przewaga niemieckiej klasy robotniczej polega już na tym, że wszystkie problemy postawione zostały otwarcie i zawczasu; autorytet kierownictwa Kominternu jest silnie osłabiony; marksistowska opozycja działa na miejscu, w samych Niemczech; w skład awangardy proletariackiej wchodzi tysiące doświadczonych i krytycznych elementów, które zdolne są podnieść swój głos i zaczynają go podnosić.

Liczebnie Lewa Opozycja w Niemczech jest słaba. Ale jej polityczny wpływ na obecnym ostrym historycznym zakręcie może się okazać decydujący. Jak zwrotnicowy ruchem dźwigni w porę kieruje ciężko załadowany pociąg na inne tory, tak też maleńka opozycja mocnym i pewnym ruchem ideologicznej dźwigni może zmusić pociąg niemieckiej partii komunistycznej i jeszcze cięższy pociąg niemieckiego proletariatu, do jazdy w innym kierunku.

Słuszność naszego stanowiska będzie się ujawniała z każdym nowym dniem. Kiedy nad głową zapala się sufit, najbardziej uparci biurokraci zapominają o prestiżu. Nawet rzeczywisty tajny radca wyskakuje w takich przypadkach przez okno w samych kalesonach. Pedagogika faktów pomoże naszej krytyce.

Czy niemiecka partia komunistyczna zdąży jeszcze w porę dokonać zwrotu? Teraz o porze można mówić tylko umownie. Gdyby nie szaleństwa "trzeciego okresu", niemiecki proletariat byłby już dziś u władzy. Gdyby po ostatnich wyborach do Reichstagu partia komunistyczna przyjęła program działania zaproponowany przez Lewą Opozycję, zwycięstwo byłoby zapewnione. Aktualnym wypada teraz nazwać taki zwrot, który da możliwość niemieckim robotnikom przystąpić do walki, zanim faszyści opanują aparat państwowy.

Żeby doprowadzić do zwrotu, potrzeba najwyższego natężenia sił. Trzeba, by czołowe elementy komunizmu, wewnątrz partii i poza nią, nie bały się działać. Trzeba otwarcie walczyć z tępym ultymatyzmem biurokracji i wewnątrz partii, i przed obliczem robotniczych mas.

"Ale jest to przecież złamanie dyscypliny?" - powie wahający się komunista. Oczywiście - to jest łamanie stalinowskiej dyscypliny. Żaden poważny rewolucjonista nie złamie dyscypliny, nawet i formalnej, jeśli nie ma po temu władczych przyczyn. Lecz nie jest rewolucjonistą a szmatą, bezwolnym łajdakiem, kto, zasłaniając się dyscypliną, toleruje politykę, zgubność której jest dlań oczywista.

Byłoby przestępstwem ze strony opozycyjnych komunistów wchodzić - podobnie jak Urbahns i C-o - na drogę tworzenia nowej partii komunistycznej, zanim poczyniono jakiekolwiek poważne kroki dla zmiany kursu starej partii. Nietrudno stworzyć niewielką samodzielną organizację. Stworzenie nowej partii komunistycznej - to gigantyczne zadanie. Czy jest do tego kadra? Jeśli jest, to co zrobiła w celu wpłynięcia na dziesiątki tysięcy robotników, wchodzących w skład oficjalnej partii? Jeśli kadra ta uważa się za zdolną do wyjaśnienia robotnikom niezbędności nowej partii, to winna ona przede wszystkim sprawdzić siebie w działalności na rzecz odrodzenia istniejącej partii.

Stawianie teraz kwestii trzeciej partii oznacza przeciwstawianie się w przededniu wielkiego historycznego rozwiązania milionom komunistycznych robotników, którzy niezadowoleni są z kierownictwa, lecz kierowani poczuciem rewolucyjnej samozachowawczości trzymają się partii. Trzeba z tymi milionami komunistycznych robotników znaleźć wspólny język. Trzeba, ignorując wyzwiska, oszczerstwa, nagonkę funkcjonariuszy, znaleźć dojście do świadomości tych robotników; pokazać im, że chcemy tego samego, co i oni; że nie mamy innych interesów, prócz interesów komunizmu; że droga, którą wskazujemy, jest jedyną słuszną drogą.

Trzeba bezlitośnie demaskować ultraradykalnych kapitulantów; żądać od "wodzów" jasnej odpowiedzi na pytanie, co robić i proponować swoją odpowiedź - dla całego kraju, dla każdego obwodu, każdego miasta, każdej dzielnicy, każdej fabryki.

Wewnątrz partii trzeba tworzyć komórki bolszewików-leninistów. Na swym sztandarze winni oni pisać: zmiana kursu i reforma systemu partii. Gdzie zapewnią sobie poważne oparcie, powinni przystępować do realizacji polityki jednolitofrontowej w praktyce, choćby w niewielkiej skali lokalnej. Partyjna biurokracja będzie wykluczała? - Oczywiście. Ale długo jej wspaniałość w obecnych warunkach nie potrwa.

W szeregach komunizmu i całego proletariatu potrzebna jest otwarta dyskusja - bez zrywania zebrań, bez fałszywych cytatów, bez jadowitego oszczerstwa - uczciwa wymiana poglądów na płaszczyźnie proletariackiej demokracji - tak w Rosji wiedliśmy spory ze wszystkimi partiami i wewnątrz własnej partii w ciągu całego 1917 roku. Poprzez szeroką dyskusję trzeba przygotować nadzwyczajny zjazd partii z jedynym punktem porządku dnia: "Co dalej?"

Lewicowi opozycjoniści - nie są pośrednikami między partią komunistyczną a socjaldemokracją. Są żołnierzami komunizmu, jego agitatorami, jego propagatorami, jego organizatorami. Twarzą - do partii komunistycznej! Trzeba jej tłumaczyć, trzeba ją przekonać.

Jeśli partia komunistyczna okaże się zmuszona zastosować politykę jednolitofrontową, prawie na pewno pozwoli to odeprzeć atak faszyzmu. Z kolei poważne zwycięstwo nad faszyzmem utoruje drogę dyktaturze proletariatu.

Lecz nawet stanąwszy na czele rewolucji, partia komunistyczna będzie jeszcze nosić w sobie wiele sprzeczności. Misja Lewej Opozycji nie będzie wcale zakończona. W pewnym sensie dopiero się zacznie. Zwycięstwo rewolucji proletariackiej w Niemczech przede wszystkim oznaczałoby likwidację biurokratycznej zależności partii komunistycznej od stalinowskiego aparatu.

Lecz następnego dnia po zwycięstwie niemieckiego proletariatu a nawet wcześniej, jeszcze w toku jego walki o władzę, pękną obręcze skuwające Komintern. Ubóstwo idei biurokratycznego centryzmu, narodowa ograniczoność jego horyzontów, antyproletariacki charakter jego systemu - wszystko to od razu obnaży się w świetle niemieckiej rewolucji, które będzie bez porównania bardziej jaskrawe niż światło Rewolucji Październikowej. Idee Marksa i Lenina niechybnie przeważą w niemieckim proletariacie.

WNIOSKI

Powrót do spisu treści