Prace przygotowawcze do "Anty-Duhringa" 407

CZĘŚĆ PIERWSZA 407a

DZIAŁ PIERWSZY: FILOZOFIA

[ldee - odzwierciedlenia rzeczywistości]

Wszystkie idee zaczerpnięte są z doświadczenia, są to - prawidłowe lub wypaczone - odzwierciedlenia rzeczywistości. [III]

*

[Świat materialny i prawa myślenia]

Dwa rodzaje doświadczenia - zewnętrzne, materialne, i wewnętrzne - prawa myślenia i formy myślenia. Formy myślenia częściowo także odziedziczone w procesie rozwoju (np. oczywistość pewników matematycznych dla Europejczyków, ale z pewnością nie dla Buszmenów i Murzynów australijskich).

Jeżeli mamy słuszne przesłanki i właściwie stosujemy do nich prawa myślenia, wynik musi być zgodny z rzeczywistością, podobnie jak obliczenie w geometrii analitycznej musi się zgadzać z konstrukcją geometryczną, chociaż są to dwa zupełnie różne rodzaje działań. Ale niestety, podobna zgodność zdarza się bardzo rzadko i dotyczy tylko zupełnie prostych operacji.

Świat zewnętrzny z kolei - to albo przyroda, albo społeczeństwo. [III: sfer. 36-38]

*

[Stosunek myślenia do bytu]

Jedyną treścią myślenia jest świat i prawa myślenia.

Ogólne wyniki badania świata zjawiają się przy końcu tego badania. Nie są to więc zasady, punkty wyjścia, tylko wyniki, wnioski. Konstruować je z głowy, wychodzić z nich jako z podstawy i z tego materiału dalej rekonstruować świat w głowie -to ideologia, ideologia, na którą cierpiał dotychczas także każdy materializm, ponieważ zdawał sobie w pewnej mierze sprawę ze stosunku myślenia do bytu w przyrodzie, ale nie w historii, ponieważ nie rozumiał zawsze aktualnej zależności myślenia od warunków historyczno-materialnych. Ś Duhring bierze za punkt wyjścia "zasady" zamiast faktów, więc jest ideologiem, a to, że nim jest, może zatuszować tylko za pomocą tak ogólnego i pozbawionego treści formułowania swych tez, że stają się one aksjomatyczne, banalne, ale też nic z nich wówczas nie można wywnioskować, można im tylko nadać dowodne znaczenie. Tak się rzecz ma już z zasadą jedynego bytu. Jedność świata i absurdalność zaświatów jest wynikiem całej nauki o świecie, tu zaś ma być udowodniona a priori na podstawie aksjomatu myślowego. Stąd nonsens. - Ale bez tego odwrócenia oderwana filozofia jest niemożliwa. [III: str. 36-38; IV: str. 44-47; X: str. 105]

*

[Świat jako powiązana całość. Poznanie świata]

Systematyka po Heglu - niemożliwa. To, że świat stanowi jednolity system, czyli powiązaną całość, jest jasne, ale poznanie tego systemu zakłada poznanie całej przyrody i historii, poznanie, którego ludzie nigdy nie osiągną. Kto więc tworzy systemy, musi wypełniać niezliczone luki własnymi pomysłami, to znaczy irracjonalnie fantazjować, ideologizować.

Racjonalna fantazja - alias kombinacja! [III: str. 39]

*

[Działania matematyczne a operacje czysto logiczne]

Rozum dokonujący obliczeń - maszyna do liczenia! - Komiczne pomieszanie działań matematycznych, na które można dać dowód materialny, które są sprawdzalne, opierają się bowiem na bezpośrednim materialnym, choć, co prawda, abstrakcyjnym oglądzie, z operacjami czysto logicznymi, które można udowodnić tylko za pomocą wnioskowania, które zatem pozbawione są pozytywnej pewności, jaką mają działania matematyczne - a ile też wśród nich fałszywych! Maszyna do całkowania, por. Andrews speech [przemówienie Andrewsa], "Naturę" 408, 7. IX. 1876.

Schemat = szablon. [III: str. 40-43]

*

[Rzeczywistość i abstrakcja]

Za pomocą tezy o jedyności wszechogarniającego bytu - pod którą, nie uwłaczając swej nieomylności ani religii, może się podpisać papież i szejch ul-islam - nie może Duhring udowodnić wyłącznej materialności wszelkiego bytu, podobnie jak nie może wykonstruować trójkąta, kuli lub wyprowadzić twierdzenia Pitagorasa z jakiegoś pewnika matematycznego. W obu wypadkach konieczne są realne przesłanki, których zbadanie prowadzi do owych wyników. Przeświadczenie, że poza światem materialnym nie istnieje jeszcze odrębny świat duchowy, jest wynikiem długiego i żmudnego badania rzeczywistego świata, y compris [do czego włączamy też] produkty i czynności mózgu ludzkiego. Wyniki otrzymane w geometrii to nic innego jak tylko naturalne właściwości różnych Unii, płaszczyzn i ciał, względnie ich kombinacji, które przeważnie występowały już w przyrodzie na długo przedtem, zanim pojawili się ludzie (rozgwiazdy, owady, kryształy itd.). [III: str. 39-43; IV: str. 44-46]

*

[Materia i ruch]

Ruch jest to sposób istnienia materii, jest on zatem czymś więcej niż tylko jej właściwością. Nie ma i nigdy nie mogło być materii bez ruchu. Ruch w przestrzeni kosmicznej, ruch mechaniczny mniejszych mas na poszczególnym ciele niebieskim, drgania molekularne w postaci ciepła, napięcie elektryczne, polaryzacja magnetyczna, rozkład chemiczny i synteza chemiczna, życie organiczne aż do jego najwyższego produktu -myślenia; w tej czy innej z tych form ruchu znajduje się w każdej chwili każdy poszczególny atom materii. Wszelka równowaga jest albo względnym jedynie spoczynkiem, albo po prostu ruchem w równowadze, jak na przykład ruch planet. Absolutny spoczynek jest do pomyślenia tylko tam, gdzie nie ma materii. Ani ruchu jako takiego, ani żadnej z jogo form, na przykład siły mechanicznej, nie można zatem oddzielić od materii, przeciwstawić jej jako czegoś odrębnego, obcego, jeżeli się nie chce dojść do absurdu. [VI: str. 64 i nast.]

*

[Dobór naturalny]

Duhring powinien się cieszyć z teorii natural selection [doboru naturalnego]; przecież daje mu ona najlepszy przykład dla jego nauki o świadomych celach i środkach. - Gdy Darwin bada natural selection, to jest formę, w jakiej się dokonują powolne zmiany, Duhring żąda, aby Darwin podał także przyczynę zmian, o której i pan Duhring również nic nie wie. O jakimkolwiek podstępie w nauce będzie mowa, pan Duhring zawsze oświadczy, że czegoś tam jeszcze brakuje, i w ten sposób będzie miał zawsze dostateczny powód do irytacji. [VII: str. 75-79]

*

[O Darwinie]

Jakże wielkim okazuje się skromny na wskroś Darwin - który nie tylko gromadzi, porządkuje i opracowuje tysiące faktów z całej biologii, ale także z radością cytuje każdego z poprzedników, chociażby zupełnie mało ważnego, i to nawet ze szkodą dla własnej sławy - w porównaniu z chełpliwym Duhringiem, który sam nic nie zdziałał, lecz dla którego nikt nie robi dość i który... [VII]

*

Duhringiana. Darwinizm, str. 115409

Przystosowanie roślin [jak twierdzi Duhring] - to kombinacja sił fizycznych lub czynników chemicznych; nie jest więc ono żadnym przystosowaniem. Jeżeli "roślina w procesie wzrostu obiera drogę, na której otrzymuje najwięcej światła", to czyni to różnymi drogami i różnorodnymi sposobami, zależnie od rodzaju i właściwości rośliny. Siły fizyczne i czynniki chemiczne działają jednak w każdej roślinie inaczej i pomagają roślinie, która jest wszak czymś innym niż te "chemiczne i fizyczne itd.", uzyskać potrzebne jej światło w sposób, który stał się dla niej właściwy w ciągu długotrwałego poprzedniego rozwoju. Właśnie to światło działa jak bodziec na komórki roślinne i uruchamia w nich jako reakcję właśnie te siły i czynniki. Skoro rzecz cała przebiega w obrębie organicznej struktury komórkowej i przybiera formę bodźca i reakcji, która ma miejsce zarówno tu jak i, na skutek działania nerwów, w mózgu ludzkim, to dopuszczalne jest użycie w obu wypadkach tego samego wyrazu: przystosowanie. A jeśli w przystosowaniu musi bezwarunkowo pośredniczyć świadomość, to gdzie zaczyna się świadomość i przystosowanie, a gdzie się kończy? U monery42, u rośliny owadożernej, u gąbki czy u korala -w pierwszym nerwie? Duhring wyświadczyłby wszystkim badaczom przyrody starego pokroju olbrzymią przysługę, gdyby zechciał nakreślić tę granicę. Gdzie tylko istnieje żywa protoplazma, tani znajdziemy zawsze i pobudzanie protoplazmy, i jej reakcję - a jeśli działanie powoli zmieniających się bodźców powoduje, że zmienia się również protoplazma, o ile nie ma zginąć, to ten sam wyraz przystosowanie powinien być konieczny dla wszystkich ciał organicznych409a. [VII: str. 77-78; VIII: str. 86-87]

*

[Przystosowanie i dziedziczność]

Przystosowanie i dziedziczność ujmuje Haeckel następująco: przystosowanie = czynnik negatywny, czyli zmieniający; dziedziczność = pozytywny, czyli zachowawczy w odniesieniu do rozwoju gatunków. Duhring natomiast - str. 122 - twierdzi, że dziedziczność wywołuje także rezultaty negatywne, działa również zmieniająca. (Przy czym śliczne bzdury o preformacji). Otóż nic łatwiejszego, przy wszystkich tego rodzaju przeciwieństwach, jak odwrócić je i wykazać, że przystosowanie właśnie poprzez zmianę formy zachowuje to, co istotne, sam organ, podczas gdy dziedziczność już przez pomieszanie cech dwu zawsze różnych osobników powoduje ciągłe zmiany, których nagromadzenie się nie wyklucza zmiany gatunku. Dziedziczą się przecież także wyniki przystosowania! W ten sposób nie posuwamy się jednak ani o krok naprzód. Musimy brać stan faktyczny i badać go takim, jaki jest, a wówczas rzeczywiście okazuje się, że Haeckel ma zupełną rację ujmując dziedziczność w zasadzie jako konserwatywną, pozytywną, a przystosowanie jako rewolucjonizującą, negatywną stronę procesu. Oswajanie zwierząt i hodowla, jak też bezwiedne przystosowanie, przemawiają tu mocniej niż wszystkie "subtelne ujęcia" Duhringa. [VII: str. 77 i nast.]

*

Duhring, str. 141.

Życie. W ciągu ostatnich dwudziestu lat chemofizjologowie i fizjochemicy wielekroć stwierdzali, że przemiana materii jest najważniejszym przejawem życia, i twierdzenie to kilkakrotnie było podnoszone do rangi definicji życia. Ale nic jest to określenie ani dokładne, ani wyczerpujące. Przemianę materii spotykamy także, gdy brak życia, na przykład w prostych procesach chemicznych, które przy wystarczającym dopływie surowców odtwarzają wciąż na nowo swe własne warunki, przy czym nośnikiem procesu jest określone ciało (przykłady patrz: Rosooe 102; fabrykacja kwasu siarkowego410), przy endosmozie i egzosmozie (poprzez martwe błony organiczne, a nawet nieorganiczne?), w sztucznych komórkach46 Traubego i ich środowisku. Należałoby więc jeszcze najpierw określić bliżej samą przemianę materii, która ma stanowić życie. Pomimo więc głębokich uzasadnień, subtelnych ujęć i precyzyjniejszych badań nie dotarliśmy jeszcze do sedna sprawy i wciąż jeszcze pytamy: Co to jest życie?

Definicje są dla nauki bezwartościowe, ponieważ są zawsze niewystarczające. Jedyną realną definicją jest rozwinięcie samej istoty rzeczy, a to już nie jest definicją. Aby wiedzieć i wykazać, czym jest życie, musimy zbadać wszystkie formy życia i pokazać je w ich wzajemnym związku. Natomiast dla podręcznego użytku często może być pożyteczne, a nawet niezbędne, krótkie przedstawienie najogólniejszych, a zarazem najbardziej charakterystycznych cech w tak zwanej definicji, która niczemu nic zaszkodzi, jeżeli się tylko od niej nie wymaga więcej, niż jest ona w stanie wyrazić. Spróbujmy więc dać tego rodzaju definicję życia, na której sobie już tyle ludzi zęby połamało (patrz: Nicholson411)

Życie jest to sposób istnienia ciał białkowych, a ten sposób istnienia polega w istocie na ciągłym odnawianiu się ich składników chemicznych przez odżywianie i wydalanie...

Z organicznej przemiany materii jako istotnej funkcji białka i z właściwej mu plastyczności wywodzą się następnie wszystkie inne najprostsze funkcje życiowe - pobudliwość, zawarta już we wzajemnym oddziaływaniu pokarmów i białka - zdolność kurczenia się przy spożywaniu pokarmu - zdolność wzrostu, która na najniższym szczeblu (monera42) obejmuje rozmnażanie przez podział - ruch wewnętrzny, bez którego nie jest możliwe ani połykanie, ani przyswajanie pokarmów. Ale o rym, jak się dokonuje postęp od prostego plastycznego białka do komórki, a tym samym do organizmu, pouczyć musi dopiero obserwacja, a tego rodzaju badanie nie należy również do zwykłej, podręcznej definicji życia. (Duhring zna - str. 141 Ś jeszcze cały świat pośredni, gdyż bez systemu kanałów cyrkulacyjnych i "schematu zarodkowego" nie ma właściwego życia. To miejsce wspaniałe). [VIII: str. 86-91]

*

Duhring - ekonomia. - Dwaj mężowie

Póki mowa o moralności, może ich Duhring uważać za równych, ale przychodzi temu koniec, gdy się zaczyna ekonomia. Jeżeli na przykład jednym z tych dwu mężów jest Yankee broken in to all trades [Jankes, który zna wszystkie rzemiosła], a drugim - berliński studiosus wyposażany jedynie w świadectwo maturalne i filozofię rzeczywistości, tudzież ramiona, których z zasady nie hartował w szermierce, gdzie się podzieje ta równość? Jankes będzie produkował wszystko, studiosus pomoże tylko od czasu do czasu, a podział ukształtuje się według plonów każdego - i wkrótce Jankes będzie miał środki umożliwiające mu wyzysk kapitalistyczny ewentualnego przyrostu ludności kolonii (dzieci lub dopływ z zewnątrz). Cały nowoczesny ustrój, produkcja kapitalistyczna, a wszystko to może powstać łatwo z tych dwóch mężów, bez potrzeby używania szabli. [X: str. 105-113]

*

Duhringiana.

Równość - sprawiedliwość. - Przekonanie, że równość jest wyrazem sprawiedliwości, zasadą doskonałego porządku politycznego lub społecznego, powstało całkiem historycznie. We wspólnotach pierwotnych nie istniała ona wcale albo istniała tylko w postaci bardzo ograniczonej, dla pełnoprawnego członka poszczególnej wspólnoty, i skażona niewolnictwem. Ditto w demokracji antycznej. Równość wszystkich ludzi: Greków, Rzymian i barbarzyńców, wolnych i niewolników, obywateli rzymskich i cudzoziemców, patronów i klientów itd., była w pojęciu starożytnym nie tylko szaleństwem, ale i zbrodnią, i konsekwentnie jej zaczątki były w chrześcijaństwie prześladowane. - W katolicyzmie początkowo mamy negatywną równość wszystkich ludzi przed Bogiem jako grzeszników i w węższym ujęciu równość wszystkich dzieci bożych zbawionych przez łaskę i krew Chrystusa. Oba ujęcia oparte na roli chrześcijaństwa jako religii niewolników, banitów, odtrąconych, prześladowanych, uciśnionych. Ze zwycięstwem chrześcijaństwa moment ten zszedł na plan dalszy, sprawą główną stało się przeciwieństwo między wiernymi a poganami, prawowiernymi a heretykami. -Wzrost siły miast, a tym samym i bardziej lub mniej rozwiniętych elementów burżuazji, jak również proletariatu, musiał znowu stopniowo wysunąć postulat równości jako warunek burżuazyjnej egzystencji, a z tym wiązało się w konsekwencji przenoszenie przez proletariat owego postulatu z dziedziny politycznej na społeczną. Wyraziło się to ostro po raz pierwszy w wojnie chłopskiej, naturalnie w formie religijnej. - Aspekt burżuazyjny postulatu równości, choć jeszcze w postaci ogólnoludzkiej, sformułował ostro po raz pierwszy Rousseau. Jak przy wszystkich żądaniach burżuazji, tak i tu proletariat stoi obok niej, jak fatalny cień, i wyciąga swoje wnioski (Babeuf). Ten związek miedzy burżuazyjną równością i wyciąganiem z niej wniosków przez proletariat rozwinąć szerzej.

Trzeba więc było prawie całej dotychczasowej historii, aby wypracować zasadę, że równość = sprawiedliwości, a udało się to dopiero wtedy, gdy istniała już burżuazja i proletariat. Ale zasada równości głosi, że nie powinny istnieć przywileje, jest więc w swej istocie negatywna, ogłasza całą dotychczasową historię za złą. Ponieważ brak w niej pozytywnej treści, ponieważ po prostu odrzuca wszystko, co było przedtem, zasada ta pasuje równie dobrze jako hasło Wielkiej Rewolucji, str. 89-96, jak i późniejszym systemotwórczym półgłówkom. Ale chcieć przyjąć równość = sprawiedliwości za najwyższą zasadę i prawdę ostateczną - to absurd. Równość polega wyłącznie na przeciwieństwie do nierówności, sprawiedliwość - niesprawiedliwości, zatem ciąży jeszcze na nich przeciwieństwo w stosunku do dawnej, dotychczasowej historii, a więc do samego starego społeczeństwa411a.

Już przez samo to wykluczone jest, by miały one stanowić wieczną sprawiedliwość i prawdę. W ustroju komunistycznym, w warunkach zwiększonej ilości środków utrzymania, rozwój społeczny doprowadzi ludzi w ciągu kilku pokoleń do tego, że tak kategoryczne żądanie równości i prawa wyda się równie śmieszne jak dziś żądanie uznania przywilejów szlacheckich i innych wynikających z urodzenia, że przeciwieństwo w stosunku do dawnej nierówności i do dawnego prawa pozytywnego, ba, nawet w stosunku do nowego prawa okresu przejściowego, zniknie z praktycznego życia, tak że każdego, kto by obstawał pedantycznie, aby wydano mu równy i sprawiedliwy udział w produktach, wyszydzą przez wręczenie podwójnej porcji. Chyba nawet Duhring uzna to za "możliwe do przewidzenia", no i gdzie znajdzie się wtedy równość i sprawiedliwość, jak nie w lamusie historycznych pamiątek? Fakt, że postulat taki doskonale nadaje się dziś do agitacji, nie czyni go jeszcze absolutnie wieczną prawdą.

(Treść równości rozwinąć. - Ograniczenie do praw etc.).

Zresztą abstrakcyjna teoria równości jest także dziś i przez dłuższy jeszcze czas będzie nonsensem. Żadnemu z socjalistycznych proletariuszy czy teoretyków nie przyjdzie ochota uznać abstrakcyjną równość miedzy sobą a Buszmenem lub mieszkańcem Ziemi Ognistej, czy nawet chłopem lub półfeudalnym wyrobnikiem wiejskim; od momentu zaś, w którym to zostanie przezwyciężone, choćby tylko na gruncie europejskim, przezwyciężony będzie też abstrakcyjny równościowy punkt widzenia. Sama ta równość utraci wszelkie znaczenie z wprowadzeniem równości racjonalnej. Jeśli się żąda równości teraz, dzieje się to jako antycypacja intelektualnego i moralnego wyrównania, które wypływa samorzutnie z dzisiejszych warunków historycznych. Natomiast wieczna moralność musiała być zawsze możliwa, i to wszędzie możliwa. Nawet Duhringowi nie wpadło na myśl twierdzić to o równości, przeciwnie, dopuszcza on przejściowo represje, a więc przyznaje, że równość nie jest prawdą wieczną, a tylko historycznym produktem i atrybutem określonych warunków historycznych.

Równość burżuazyjna (zniesienie przywilejów klasowych) bardzo się różni od równości proletariackiej (zniesienia samych klas). Równość dalej jeszcze idąca niż ta ostatnia, to znaczy ujęta abstrakcyjnie, staje się niedorzecznością. Toteż pan Duhring zmuszony jest w końcu wprowadzić z powrotem tylnymi drzwiami przemoc, zbrojną i administracyjną, sądową i policyjną.

Tak więc samo pojęcie równości jest produktem historycznym; do wypracowania tego pojęcia konieczna była cała miniona historia, nie istniało więc ono odwiecznie jako prawda. Jeżeli dla większości ludzi jest ono dziś zrozumiałe Ś en principe [w zasadzie] - samo przez się, to nie z racji swej aksjomatyczności, lecz z powodu rozpowszechnienia idei XVIII wieku. Jeżeli więc dziś ci dwaj sławetni mężowie stają na stanowisku równości, wynika to stąd, że są oni przedstawieni jako oświeceni ludzie XIX wieku i dla nich jest to "naturalne". Jak się zachowują i zachowywali rzeczywiści ludzie, to zależy i zawsze zależało od warunków historycznych, w których żyli. [X: str. 113-118]

*

[Zależności idei od stosunków społecznych]

Wyobrażenie, jakoby idee i wyobrażenia ludzi stwarzały warunki ich życia, a nie na odwrót, obala cała dotychczasowa historia, w której stale wynikało coś innego niż to, czego się chciało, przeważnie nawet w dalszym przebiegu coś wręcz przeciwnego. Dopiero w mniej lub bardziej odległej przyszłości będzie się to wyobrażenie mogło urzeczywistnić o tyle, że ludzie poznają z góry konieczność zmiany ustroju społecznego (sit venia vetibo [jedli wolno tak rzec]) nakazanej przez zmieniające się stosunki i zapragną jej, jeszcze zanim ona się im narzuci bez ich świadomości i woli. - Odnosi się to również do poglądów prawnych, a więc do polityki (i as far as that goes [jak daleko się da] omówić ten punkt w dziale "Filozofia" - "przemoc" pozostawić dla "Ekonomii politycznej"). [IX: str. 102Ś104; X: str. 113Ś118]

*

Już wierne odbicie przyrody to rzecz ogromnie trudna, produkt długich dziejów doświadczenia. Siły przyrody dla człowieka pierwotnego są czymś obcym, tajemniczym, mającym nad nim przewagę. Na pewnym określonym stopniu rozwoju, przez który przejść muszą wszystkie narody cywilizowane, człowiek przyswaja sobie te siły poprzez ich personifikację. Ta właśnie dążność do personifikacji stworzyła wszędzie bogów, a consensus gentium [zgodne zdanie ludów], mające stanowić dowód istnienia Boga, dowodzi tylko, jak powszechna jest ta dążność do personifikacji, a tym samym i religia jako konieczny etap przejściowy. Dopiero prawdziwe poznanie sił przyrody przepędza bogów czy Boga z jednej pozycji po drugiej (Secchi i jego system słoneczny). Ten proces jest obecnie tak daleko posunięty, że teoretycznie można go uważać za zakończony.

W sprawach społecznych odzwierciedlenie jeszcze trudniejsze. Społeczeństwo jest określane przez stosunki ekonomiczne, produkcję i wymianę oraz przesłanki historyczne. [XI: str. 126; II. V: str. 233-234]

*

Przeciwieństwo. - Jeśli rzecz jest obarczona przeciwieństwem, wówczas znajduje się sama z sobą w sprzeczności; i tak samo jej wyraz myślowy. Na przykład sprzecznością jest to, że jakaś rzecz jest jednocześnie ta sama, a przecież stale się zmienia; zawiera więc ona w sobie przeciwieństwo "trwania" i "zmiany". [XII: str. 132-135; Wstęp: str. 21-25]

*

[Negacja negacji]

Wszystkie ludy indogermańskie zaczynały od wspólnej własności. U wszystkich prawie zostaje ona w toku historycznego rozwoju zniesiona, poddana negacji, wyparta przez inne formy - przez własność prywatną, własność feudalną itd. Poddać tę negację znów negacji, przywrócić znów własność społeczną na wyższym szczeblu rozwoju - oto zadanie rewolucji socjalnej. Albo: antyczna filozofia była pierwotnie żywiołowym materializmem. Z niego rozwinął się potem idealizm, spirytualizm, negacja materializmu, najpierw w postaci przeciwieństwa duszy i ciała, później jako nauka o nieśmiertelności i monoteizm. Chrześcijaństwo upowszechniło ten spirytualizm. Negacją tej negacji jest reprodukcja starego materializmu na wyższym poziomie, materializm nowoczesny, którego teoretyczne ukoronowanie, w stosunku do przeszłości, stanowi naukowy socjalizm...

Te przyrodnicze i historyczne procesy mają oczywiście swoje odbicie w myślącym mózgu i odtwarzają się w nim, jak widać, już w przytoczonych wyżej przykładach: -a x -a itd.; i nawet najwyższe zadania dialektyczne można rozwiązywać tylko za pomocą tej metody.

Co prawda, istnieje też zła, jałowa negacja. - Prawdziwa, przyrodnicza, historyczna i dialektyczna negacja jest właśnie (formalnie biorąc) siłą napędową wszelkiego rozwoju - rozbicie na przeciwieństwa, ich walka i rozwiązanie, przy czym na podstawie zdobytego doświadczenia (w historii częściowo tylko, w myśleniu w pełni) zostaje osiągnięty pierwotny punkt wyjścia, ale na wyższym szczeblu. - Ta jałowa negacja jest czysto subiektywna, indywidualna; nie stanowi ona stadium rozwodowego samej rzeczy, lecz jest wniesionym z zewnątrz mniemaniem. A że nic z niej nie może wyniknąć, więc każdy, kto w ten sposób stosuje negację, musi się znaleźć w niezgodzie ze światem i krytykować zgryźliwie wszystko, co jest i co było, cały rozwój historyczny. Starożytni Grecy coś tam wprawdzie zdziałali, ale nie znali analizy widmowej, chemii, rachunku różniczkowego, maszyny parowej, dróg bitych, telegrafu elektrycznego i kolei żelaznej. Po cóż zajmować się dłużej produktami takich podrzędnych ludzi. Wszystko jest złe - do tego miejsca taki zaprzeczający jest pesymistą - prócz Naszej Wysokości, prócz nas samych, którzyśmy przecież doskonali - i tak oto nasz pesymizm rozpływa się w naszym optymizmie. Tak tedy popełniliśmy sami negację negacji!

Nawet sposób przedstawienia historii przez Rousseau: pierwotna równość - zepsucie na skutek nierówności - przywrócenie równości na wyższym szczeblu - jest negacją negacji411b.

Idealizm - idealne ujęcie itd., oto co Duhring wciąż głosi. Gdy z istniejących stosunków wysnuwamy wnioski na przyszłość, gdy ujmujemy i badamy pozytywną stronę negatywnych elementów czynnych w bieżącej historii - a czyni to przecież, na swój sposób, nawet najbardziej sfilistrzały postępowiec, nawet idealista Lasker - wtedy Duhring nazywa to "idealizmem" i na tej podstawie przypisuje sobie prawo do budowania fantastycznych, bo na niewiedzy opartych, konstrukcji przyszłości, aż do planu szkolnego włącznie. Nic dostrzega przy tym, że też popełnia negację negacji. [XIII]

*

Negacja negacji i sprzeczność.

"Nic" czegoś pozytywnego, zerowa ilość czegoś, jest określoną nicością, mówi Hegel412.

"Różniczki można rozpatrywać i traktować jako rzeczywiste zera, które jednak pozostają do siebie w określonym stosunku, wyznaczonym każdorazowo przez stan rozpatrywanego zagadnienia". Matematycznie to nie jest nonsens, mówi Bossut413.

0/0 może mieć pewną zupełnie określoną wartość, jeśli powstało przez równoczesne zniknięcie licznika i mianownika. Ditto 0:0 = A : B, gdzie 0/0 = A/B , a więc zmienia się wraz ze zmianą wartości A i B (str. 95, przykłady). A czyż nie jest to "sprzecznością", że zera pozostają do siebie w stosunkach, to znaczy, że nie tylko mogą mieć wartość, ale mogą mieć nawet różne wartości, które dadzą się wyrazić w liczbach? 1:2=1:2; 1-1:2-2=1:2; 0:0=l:2414.

Sam Duhring mówi, że owe sumacje nieskończenie małych wielkości - to najwyższe itd. operacje matematyki; po ludzku mówiąc, jest to rachunek całkowy. W jaki sposób przeprowadzamy go? Mam dwie, trzy lub więcej zmiennych wielkości, to znaczy takich, które zmieniając się zachowują określony stosunek wzajemny. Przypuśćmy, że mam dwie wielkości, x i y, i mam rozwiązać nierozwiązalne za pomocą zwykłej matematyki zadanie, w którym występują x i y. Różniczkuję x i y, to znaczy przyjmuję, że x i y są tak nieskończenie małe, że nikną w porównaniu z jakąkolwiek, choćby najmniejszą, wielkością rzeczywistą, tak że z x i y nic pozostaje nic poza ich wzajemnym stosunkiem pozbawionym wszelkiego materialnego podłoża; a więc dx/dy = 0/0, ale 0/0 jako stosunek x/y. Nie przeszkadza nam to, że ten stosunek dwóch wielkości, które znikły, ten uchwycony moment ich zniknięcia, stanowi sprzeczność. Czegóż tu dokonałem, jak nie negacji x i y, ale nie tak, że już mnie te x i y nic nie obchodzą, tylko w odpowiedni dla tego wypadku sposób. Zamiast x i y mam w moich wzorach czy równaniach ich negację, dx i dy. Dalej operuję już tymi wzorami jak zwykle, traktuję dx i dy tak, jakby były wielkościami rzeczywistymi, a w pewnym punkcie poddaję negację negacji, to znaczy całkuję wzór różniczkowy, wstawiam za dx i dy rzeczywiste wielkości x i y; ale bynajmniej nie wróciłem przez to do punktu wyjścia, tylko rozwiązałem zadanie, na którym zwykła geometria i algebra daremnie łamią sobie zęby. [XIII: str. 152-154]

DZIAŁ DRUGI: EKONOMIA POLITYCZNA

Niewolnictwo, tam gdzie jest ono główną formą produkcji czyni z pracy zajęcie niewolnicze, a więc zajęcie hańbiące ludzi wolnych. Zamknięte jest tym samym wyjście z takiego sposobu produkcji, podczas gdy z drugiej strony dalszy rozwój produkcji napotyka w niewolnictwie zaporę i prze do jej usunięcia. Wskutek tej sprzeczności upada każda produkcja oparta na niewolnictwie i każda zbudowana na niej społeczność. Rozwiązanie następuje najczęściej w drodze ujarzmiania zbrojnego upadających społeczeństw przez inne, silniejsze (Grecji przez Macedonię, a potem przez Rzym); dopóki te ostatnie również opierają się na niewolnictwie, zostaje tylko przesunięty ośrodek i proces powtarza się na wyższym szczeblu, aż wreszcie podboju (Rzymu) dokonuje naród, który zastępuje niewolnictwo inną formą produkcji. Bywa też, że niewolnictwo zostaje zniesione siłą lub dobrowolnie, a wtedy upada dotychczasowy sposób produkcji; na miejsce wielkiej uprawy zjawiają się, jak na przykład w Ameryce, małe działki osadników-skwaterów. W tej mierze też niewolnictwo doprowadziło Grecję do ruiny; jeszcze Arystoteles mówił, że obcowanie z niewolnikami demoralizuje obywateli - pomijając już to, że niewolnictwo uniemożliwia obywatelom pracę. - Niewolnictwo domowe, jak na Wschodzie, to rzecz inna: tu nie stanowi ono podstawy produkcji bezpośrednio, a tylko pośrednio, jako składnik rodziny, i włącza się niepostrzeżenie do rodziny (niewolnice w haremach). [II]

*

Duhringowska godna pogardy historia zdominowana jest przez przemoc. Rzeczywisty postępowy [ruch historyczny zdominowany jest] przez materialne osiągnięcia, które pozostają. [III]

*

A za pomocą czego utrzymuje się przemoc, armię? Za pomocą pieniędzy. A więc i te rzeczy zależne są wprost od produkcji. Spójrzmy na flotę i politykę Aten w latach 380-340. Przemoc wobec sojuszników okazała się nieskuteczna z powodu braku środków materialnych do prowadzenia wielkich i długotrwałych wojen. Angielskie subsydia, dostarczone przez wielki nowoczesny przemysł, pokonały Napoleona. [III]

*

[Partia i szkolenie wojskowe]

Przy walce o byt i deklamacjach Duhringa przeciw walce i broni, powiedzieć wyraźnie, że partia rewolucyjna musi znać także walkę: czeka ją - może prędzej lub później - rewolucja; ale nie przeciw obecnemu wojskowo-biurokratycznemu państwu - bo byłoby to politycznie takie samo szaleństwie jak próba Babeufa, zamiar przeskoczenia od Dyrektoriatu130 bezpośrednio do komunizmu, nawet jeszcze większe szaleństwo, gdyż Dyrektoriat był przecież rządem burżuazyjnym i chłopskim. Ale przeciw państwu burżuazyjnemu, które przyjdzie po obecnym, partia może zostać zmuszona do rewolucyjnych kroków, do obrony praw ustanowionych przez samą burżuazję. Stąd powszechny obowiązek służby wojskowej - w naszym interesie powinni go wszyscy wyzyskać, aby się nauczyć walki, a zwłaszcza ci, którym wykształcenie pozwala jako ochotnikom zdobyć wyszkolenie oficerskie w ciągu roku. [III]

*

Do "Przemocy"

Przyznaje się, że przemoc działa też rewolucyjnie, mianowicie we wszystkich decydujących, "krytycznych" okresach, jak przy przejściu do ustroju socjalitarnego, ale i tu tylko jako obrona konieczna przód reakcyjnym wrogiem zewnętrznym. Ale opisany przez Marksa szesnastowieczny przewrót w Anglii miał również swoją stronę rewolucyjną, był to podstawowy warunek przeobrażenia feudalnej własności ziemskiej w burżuazyjną i rozwoju burżuazji. Rewolucja francuska roku 1789 zastosowała też w znacznej mierze przemoc, czwarty sierpnia już tylko usankcjonował akty przemocy zastosowane przez chłopów i został uzupełniony konfiskatą dóbr szlacheckich i kościelnych415. Podbojom germańskim, zakładaniu państw zaborczych, w których panowała wieś, a nie miasto (jak w starożytności), towarzyszyło - i to właśnie z tej ostatniej przyczyny - przekształcenie niewolnictwa w lżejsze odeń poddaństwo, względnie pańszczyznę (w starożytności latyfundia, którym towarzyszyło obrócenie ziemi uprawnej w pastwiska). [IV]

*

[Przemoc, wspólna własność, ekonomia i polityka]

Gdy ludy indogarmańskie przywędrowały do Europy, wyparły przemocą pierwotnych mieszkańców i uprawiały ziemię na zasadzie gminnego władania. Są historyczne dowody istnienia wspólnoty u Celtów, Germanów i Słowian, a u Słowian, Germanów i nawet u Celtów (rundale) istnieje ona wciąż jeszcze, nawet w postaci poddaństwa bezpośredniego (Rosja) lub pośredniego (Irlandia). Przemoc ustała, gdy przepędzono Lapończyków i Basków. Wewnątrz panowała równość, względnie dobrowolnie przyznawane uprzywilejowanie. Tam gdzie z własności wspólnej powstawała prywatna własność rolna poszczególnych chłopów, podział ten miedzy członków gminy dokonywał się aż do XVI wieku całkiem samorzutnie; przeważnie odbywało się to stopniowo i było rzeczą zupełnie zwykłą, że pozostawały resztki wspólnej własności. O przemocy mowy nie było, stosowano ją właśnie dopiero przeciw owym resztkom (Anglia w wieku XVIII i XIX, Niemcy głównie w XIX). Irlandia stanowi szczególny wypadek. Taka wspólna własność przetrwała spokojnie w Indiach i w Rosji, najrozmaitsze podboje i różne despotyzmy stanowiły ich bazę. Rosja świadczy o tym, jak stosunki produkcji określają polityczne stosunki przemocy. Do końca XVII wieku chłop rosyjski mię jest uciskany zbyt mocno, ma on swobodę przenoszenia się z miejsca na miejsce, prawie nie czuje poddaństwa. Pierwszy Romanów przywiązał chłopów do ziemi. Za Piotra rozpoczął się handel zagraniczny Rosji, która mogła wywozić tylko ziemiopłody. Wraz z tym ucisk chłopów, wzrastający w tym samym stopniu co wywóz, Z powodu którego istniał, aż wreszcie Katarzyna doprowadziła ten ucisk do szczytu i zakończyła ustawodawstwo. A to ustawodawstwo pozwalało właścicielom ziemskim łupić chłopów coraz bardziej, tak że ucisk wzmagał się ustawicznie. [IV]

*

Skoro przemoc jest przyczyną stosunków społecznych i politycznych, cóż tedy jest przyczyną przemocy? Zawłaszczanie cudzych produktów pracy i cudzej siły roboczej. Przemoc mogła zmienić spożycie produktów, lecz nie sam sposób produkcji, nie mogła przekształcić pańszczyzny w pracę najemną, póki nie zaistniały po temu warunki, a forma pańszczyźniana nie stała się dla produkcji kajdanami. [IV]

 

*

Do tej pory przemoc - od dziś społeczność socjalitarna. Czysto pobożne życzenie, postulat "sprawiedliwości". Ale T. Morus wysunął ten postulat już 350 lat temu23, a dotąd nie stało mu się zadość. Dlaczegóż więc miałoby to nastąpić teraz? Duhring nie ma odpowiedzi. W rzeczywistości wielki przemysł wysuwa to żądanie nie jako postulat sprawiedliwości, lecz jako konieczny wymóg produkcji, a to zasadniczo zmienia postać rzeczy. [IV]

DZIAŁ TRZECI: SOCJALIZM

Fourier ("Nouveau monde industriel et societaire") 416.

Element nierówności: "ponieważ człowiek jest instynktownie wrogiem równości", str. 59.

"Ten mechanizm oszustwa, który zwiemy cywilizacją", str. 81.

"Należy zerwać z ograniczaniem sfery działalności" (kobiet), "jak to jest u nas we zwyczaju, do zadań niewdzięcznych, do ról służebnych, wyznaczanych im przez filozofię, która twierdzi, że kobieta stworzona jest tylko do tego, żeby zmywać garnki i latać stare spodnie", str. 141.

"Bóg opatrzył pracę w manufakturze dozą atrakcyjności, która odpowiada tylko czwartej czeki czasu, jaki może poświęcić pracy człowiek uspołeczniony". Reszta czasu powinna tedy przypaść na uprawę roli, chów bydła, kuchnię, armie przemysłowe, str. 152.

"Czuła moralność, łagodna i czysta przyjaciółka handlu", str. 161. "Krytyka moralności", str. 162 i nast.

W dzisiejszym społeczeństwie, "w ucywilizowanym mechanizmie", panuje "dwulicowość postępowania, przeciwieństwo między interesem indywidualnym i zbiorowym"; jest to "powszechna walka jednostek przeciw masom. A nasze nauki polityczne mają śmiałość mówić o jedności działania!" str. 172.

"Uczeni współcześni ponosili w badaniach przyrody ciągłe porażki, ponieważ nie znali teorii wyjątków albo stadiów przejściowych, teorii mieszańców". (Przykłady "mieszańców: pigwa, nektaryna, węgorz, nietoperz itd.") str. 191. [I]

 

CZĘŚĆ DRUGA 416a

[Duhring, str. 1: "Akty woli, dzięki którym tworzą się zrzeszenia ludzi, same podlegają prawom natury".]

O rozwoju historycznym nie ma więc mowy. Samo tylko wieczne prawo natury. Wszystko to psychologia, a ta, niestety, jest jeszcze daleko bardziej "zacofana" niż polityka.

[Duhring, str. 4 i 5, o niewolnictwie, niewoli najemnej i własności opartej na przemocy jako ,,społeczno-ekonomicznych formach ustrojowych czysto politycznej natury".]

Wciąż ta wiara, że w ekonomii są tylko wieczne naturalne prawa, a wszelkie zmiany i zniekształcenia są dziełem niegodziwej polityki.

W całej tej teorii przemocy jest tyle słusznego, że dotąd wszelkie formy ustrojowe wymagały dla swego zachowania przemocy, a nawet częściowo były wprowadzane przemocą. Ta przemoc w swej zorganizowanej formie zwie się państwem. Mamy tu więc tę banalną prawdę, że państwa istniały wszędzie, gdy tylko ludzie wyszli z najbardziej prymitywnego stanu, ale świat wiedział o tym, zanim objawił mu się Duhring. Wszakże państwo i przemoc to rzeczy wspólne wszystkim dotychczasowym formom społecznym, i jeżeli na przykład ktoś objaśnia wschodnie despotie, starożytne republiki, macedońskie monarchie, rzymskie cesarstwo, średniowieczny feudalizm tym, że wszystkie one opierały się na przemocy, to niczego nie wyjaśnia. Należy objaśniać różne formy społeczne i polityczne nie przez przemoc, która jest przecież stale ta sama, ale przez to, w stosunku do czego przemoc jest stosowana, przez to, co jest rabowane - produkty i siły wytwórcze każdej epoki i wypływający z nich samych sposób dysponowania nimi. A wtedy stwierdziłoby się, że despotia wschodnia opiera się na wspólnej własności, republiki starożytne na miastach trudniących się rolnictwem, cesarstwo rzymskie na latyfundiach, feudalizm na panowaniu wsi nad miastem, co miało swe materialne przyczyny, itd.

[Duhring: "Prawa naturalne gospodarki uzyskuje się z całą precyzją dopiero w ten sposób, że wykreśla się z myśli działanie instytucji państwowych i społecznych (!), a zwłaszcza skutki własności opartej na przemocy powiązanej z niewolą najemną, bacząc, by tych ostatnich nie uważać za konieczność stałej natury (!) człowieka..."]

A zatem naturalne prawa gospodarki można odkryć tylko wówczas, gdy się abstrahuje od wszelkiej dotychczasowej gospodarki, jako że dotąd prawa te nigdy jeszcze nie ukazywały się bez zniekształceń! - Stała natura człowieka - od małpy do Goethego!

Niech Duhring wyjaśni tą teorią ,,przemocy", dlaczego tak się działo, że wszędzie i zawsze, od niepamiętnych czasów, ujarzmiani przemocą stanowili większość, a władający przemocą mniejszość. Już samo to jest dowodem, że stosunek przemocy oparty jest na stosunkach ekonomicznych, których nie można tak łatwo wywrócić na drodze politycznej.

Duhring nie tłumaczy renty, zysku, procentu, płacy roboczej. Mówi tylko, że wszystko to zasadza się na przemocy. Ale skąd wzięła się przemoc? Non est.

Przemoc stwarza posiadanie, a posiadanie władzę ekonomiczną. A więc przemoc = władza.

Marks wykazał w "Kapitale" (akumulacja), jak na pewnym szczeblu rozwoju prawa produkcji towarowej nieuchronnie rodzą produkcję kapitalistyczną ze wszystkimi jej szykanami, i że do tego w ogóle nie potrzeba przemocy416b 417.

Gdy Duhring upatruje w działaniu politycznym ostateczną, decydującą siłę historii i podaje to za coś nowego, mówi przecież tylko to, co mówili dotychczas wszyscy historycy, według których też formy społeczne określane są wyłącznie przez formy polityczne, a nie przez produkcję.

C'est trop bon! [dość tego dobrego!] Cała szkoła freetraderska, począwszy od Smitha, ba, cała ekonomia przedmarksowska widzi w prawach ekonomicznych - na miarę swego ich rozumienia - "prawa natury" i twierdzi, że działanie tych praw jest zniekształcane przez państwo, przez "działanie państwowych i społecznych instytucji"!

Zresztą cała ta teoria to tylko próba oparcia socjalizmu na Careyu: ekonomia sama przez się jest harmonijna, państwo psuje wszystko swoim wtrącaniem się.

Uzupełnieniem przemocy jest wieczna, sprawiedliwość, która zjawia się na str. 282.

[Krytykując Smitha, Ricarda i Careya, Duhring rozwija swe poglądy: "Można ponoć zupełnie dobrze badać produkcję w jej najbardziej abstrakcyjnej formie, posługując się Robinsonem, a podział Ś posługując się dwoma ludźmi samotnie żyjącymi na wyspie, przy czym można sobie nawet wyobrazić wszystkie stopnie pośrednie od pełnej równości aż do zupełnego przeciwieństwa pana i niewolnika"... "Punkt widzenia miarodajny oczywiście w ostatniej instancji dla nauki o podziale można zdobyć tylko przez poważne społeczne (!) badania (I) ..."]

A więc najpierw wyabstrahowuje się z rzeczywistej historii różne stosunki prawne i oddziela się je od ich historycznego podłoża, na którym powstały i na którym jedynie mają sens, i przenosi się je na dwie jednostki: Robinsona i Piętaszka, gdzie oczywiście okazują się zupełnie dowolne. Po sprowadzeniu ich w ten sposób do czystej przemocy, przenosi się je z powrotem do rzeczywistej historii i w ten sposób wykazuje się, że i tu wszystko polega wyłącznie na przemocy. Duhringa nie obchodzi to, że przemoc musi być stosowana wobec jakiegoś materialnego substratu i że właśnie o to idzie, żeby wykazać, jak on powstaje.

[Duhring: "Wspólna wszystkim systemom gospodarczym tradycja dostrzega w podziale tylko jak gdyby bieżący proces, który się odnosi do masy produktów wyobrażonych w postaci ogółu gotowych wyrobów... głębsza analiza powinna wziąć raczej pod uwagę ten podział, który się odnosi właśnie do praw ekonomicznych bądź praw wywierających wpływ w dziedzinie ekonomii, a nie tylko do bieżących i gromadzących się konsekwencji tych praw".]

Wstęp i Przemoc417b.

Nie wystarczy więc rozpatrywanie podziału bieżącej produkcji.

Renta gruntowa zakłada własność ziemską, zysk - kapitał, płaca robocza - pozbawionych wszelkiej własności, posiadających tylko siłę roboczą robotników. Należy więc badać, jak to wszystko powstaje. Marks zrobił to w I tomie w odniesieniu do kapitału i pozbawionej własności siły roboczej, w tej mierze, w jakiej wchodziło to w zakres jego zadania; badanie genezy nowoczesnej własności ziemskiej należy do rozważań nad rentą gruntową, a więc do II tomu62. - U Duhringa badanie i uzasadnienie historyczne ogranicza się do jednego tylko słowa: przemoc! To już jest wprost mala fides [zła wola]. Jak Duhring wyjaśnia wielką własność ziemską, patrz Bogactwo i wartość; lepiej tu na to się powołać.

A zatem przemoc stwarza ekonomiczne, polityczne itd. warunki życia epoki, narodu itd. Ale kto stwarza przemoc? Zorganizowana przemoc to przede wszystkim armia. A nic bardziej nie zależy od warunków ekonomicznych niż skład, organizacja, uzbrojenie, strategia i taktyka armii. Podstawą jest uzbrojenie, a ono z kolei zależy bezpośrednio od stopnia rozwoju produkcji. Broń z kamienia, brązu, żelaza, pancerz, konnica, proch strzelniczy, wreszcie ogromny przewrót, jaki wywołał w sposobie wojowania wielki przemysł przez wprowadzenie karabinu odtylcowego z gwintowaną lufą i artylerii - rzeczy, które fabrykować mógł tylko wielki przemysł dzięki maszynom pracującym równomiernie i wytwarzającym prawie absolutnie identyczne produkty. Od uzbrojenia z kolei zależy skład i organizacja, strategia i taktyka. Ta ostatnia zależy też od stanu dróg komunikacyjnych - przy dzisiejszych szosach niemożliwe byłaby takie rozmieszczenie wojsk i zwycięstwo w bitwie pod Jeną84 - a wreszcie kolej żelazna! A więc właśnie przemoc jest bardziej niż wszystko inne uzależniona od zastanych stosunków produkcji, co uznał już sam kapitan Jahns ("Kolnische Zeitung"83 - "Machiavelli" itd.).

Szczególnie należy tu podkreślić nowoczesny sposób prowadzenia wojny, począwszy od karabinu z bagnetem, a skończywszy na broni odtylcowaj, przy którym decyduje nie człowiek z szablą, tylko broń, linia, przy marnym wojsku kolumna, ale kryta przez tyralierę (Jena contra Wellington) i wreszcie ogólne rozproszenie w tyralierę i zastąpienie powolnego kroku biegiem.

[Duhring: "Zdolne ręce lub głowy" należy uważać "za środek produkcji przynależny do społeczeństwa, za maszynę, której produkcja należy do społeczeństwa".]

Ale maszyna nie dodaje wartości, a zdolne ręce dodają! Ekonomiczne prawo wartości zostaje więc quant a cela [w odniesieniu do tego] zakazane, jakkolwiek ma nadal pozostać.

[Wywody Duhringa o "polityczno-prawnej podstawie całego społeczeństwa socjalitarnego".]

Tak więc zastosowano od razu miernik idealistyczny. Nie sama produkcja, lecz prawo.

[Duhringowska "komuna gospodarcza" i panujący w niej system podziału pracy, podziału, wymiany oraz jej system pieniężny.]

A więc także opłacanie poszczególnego robotnika przez społeczeństwo.

A więc także gromadzenie skarbów, lichwa, kredyt i wszystkie skutki aż do kryzysu pieniężnego i braku pieniędzy włącznie. Pośrednicząc w wymianie między poszczególnymi członkami, pieniądz nieuchronnie rozsadza komunę gospodarczą, tak jak w tej chwili jest na najlepszej drodze do rozsadzenia wspólnoty rosyjskiej. Tak samo wspólnotę rodzinną.

[Engels cytuje Duhringa: "Rzeczywista praca w jakiejkolwiek postaci jest więc społecznym prawem natury zdrowych organizacji"... i dodaje w nawiasach: ("zatem wszystkie dotychczasowe - niezdrowe").]

Albo praca jest tu pojęta jako praca ekonomiczna, materialnie produkcyjna, i wtedy zdanie to jest nonsensem, zaprzeczeniem całej dotychczasowej historii; albo pojmuje się tu pracę w bardziej ogólnej formie, obejmując każdy rodzaj czynności koniecznej lub użytecznej w danym okresie - sprawowanie rządów, czynności sędziowskich, posługiwanie się bronią - ale wtedy jest to beznadziejnie dęty banał i nie ma nic wspólnego z ekonomią. Chcieć imponować socjalistom takim starym rupieciem, chrzcząc go "prawem natury", to - a trifle impudent [zwykła bezczelność].

[Na stronic 16/17 Duhring przedstawia związek między rabunkiem i bogactwem w odniesieniu do podziału.]

Na tym polega cała metoda. Każdy stosunek ekonomiczny ujmuje się najpierw z punktu widzenia produkcji, abstrahując od wszelkiej konkretyzacji historycznej. W rezultacie można wypowiadać tylko same ogólniki. A gdy Duhring chce wyjść poza nie, musi brać pod uwagę określone historyczne stosunki epoki, czyli wyjść z obrębu abstrakcyjnej produkcji i pogrążyć się w zamęt. Następnie ujmuje się ten sami stosunek ekonomiczny z punktu widzenia podziału, czyli sprowadza się dotychczasowy proces historyczny do frazesu o przemocy, aby potem oburzać się na złe skutki przemocy. Zobaczymy przy prawach natury, dokąd to nas doprowadzi.

[Na str. 18 Duhring twierdzi, że dla prowadzenia gospodarki na dużą skalę konieczne jest "niewolnictwo" lub "pańszczyzna".]

A więc: 1. Historia świata zaczyna się od wielkiej własności ziemskiej! Uprawa ziemi na wielkich połaciach jest identyczna z uprawą prowadzoną przez wielkich właścicieli ziemskich! Ziemia w Italii, obrócona przez latyfundia w pastwiska, leżała przedtem ugorem! Północne Stany Ameryki rozwinęły się tak wspaniale nie dzięki wolnym chłopom, lecz dzięki niewolnikom, chłopom poddanym itp. !

Znów ten mauvais calembour [kiepski kalambur]. "Gospodarowanie na większych połaciach" ma oznaczać to samo co: uczynienie ich uprawnymi, co znów natychmiast = zagospodarowywaniu na wielką skalę = wielkiej własności ziemskiej! I w tym sensie nadzwyczajne odkrycie: jeżeli ktoś posiada więcej ziemi, niż może wraz z rodziną uprawić, nie może jej w całości uprawić bez cudnej pracy! Przy tym gospodarowanie przy pomocy chłopów poddanych nie jest bynajmniej gospodarką na większych połaciach, tylko na działkach, i w ogóle gospodarka rolna jest zawsze wcześniejsza od poddaństwa (Rosja, kolonie flamandzkie, holenderskie i fryzyjskie w marce słowiańskiej, patrz: Langothal418); wolnych pierwotnie chłopów czyni się poddanymi, a gdzieniegdzie chłopi idą w poddaństwo, formalnie przynajmniej, dobrowolnie.

[Na str. 20 Duhring twierdzi, że wielkość wartości zależy od wielkości przeszkody naturalnej, na jaką natrafia zaspokajanie potrzeb, oporu, "który zmusza do większego lub mniejszego nakładu siły gospodarczej (!)"]

Pokonywanie oporu - kategoria ta, wzięta z mechaniki matematycznej, w ekonomii staje się absurdem. Załóżmy, że przędę, tkam, bielę i drukuję bawełnę. Teraz ma to znaczyć, że pokonuję opór bawełny przeciw przędzeniu, opór przędzy przeciw tkaniu, opór tkaniny przeciw bieleniu i zadrukowaniu. Robię maszynę parową, to znaczy pokonuję opór, z jakim żelazo przeciwstawia się przekształceniu w maszynę parową. Wyrażam rzecz w sposób górnolotny, okrężny, który nie wnosi nic prócz mydlenia oczu. Ale dzięki temu - mogę wprowadzić wartość dystrybucyjną, gdzie pono też jest opór do pokonania. O to też idzie!

[Duhring, str. 27: "Wartość dystrybucyjna istnieje tylko i jedynie tam, gdzie istnieje prawo dysponowania nie wyprodukowanymi rzeczami, albo (!), prościej mówiąc, gdzie same te" (nie wyprodukowane!) "rzeczy wymienia się na usługi lub przedmioty o rzeczywistej wartości produkcyjnej".]

Cóż to jest ta rzecz nie wyprodukowana? Może ziemia uprawiana w sposób nowoczesny? A może są to rzeczy, których właściciel nie wyprodukował sam? Ale temu przeczy owa "rzeczywista wartość produkcyjna". Następne zdanie świadczy o tym, że znów mamy do czynienia z mauvais calembour. Dobra natury, które nie były produkowane, pomieszały się ze "składnikami wartości przywłaszczonymi bez wzajemnej usługi".

[Duhring twierdzi (str. 60 i dalsze), że wszelkie ludzkie instytucje i poczynania są niezłomnie zdeterminowane, ale że bynajmniej nie "wszystkie ich główne cechy są praktycznie niezmienne, jak to się dzieje z zewnętrzną grą sił przyrody".]

A więc prawo natury i tylko ono.

Ani słowa o tym, że prawa ekonomii stają przed ludźmi w całej dotychczasowej bezplanowej i bezładnej produkcji jako prawa obiektywne, nad którymi ludzie nie mają żadnej władzy, a więc w postaci praw natury.

[Na str. 63 Duhring formułuje swoje "podstawowe prawo całej ekonomii politycznej": "Wynalazki i odkrycia zwiększają wydajność środków gospodarczych, zasobów naturalnych i siły ludzkiej, a dzieje się tak zupełnie niezależnie od podziału, który jako taki może ulec znacznym zmianom lub spowodować te zmiany, ale nie nadaje swego piętna (!) zasadniczemu wynikowi".]

Końcowe zdanie: a dzieje się tak itd., nie wnosi nic nowego do tego prawa, bo jeśli prawo to jest prawdziwe, to podział nic tu nie może zmienić, i jest rzeczą zbyteczną zaznaczać, że prawo jest słuszne przy każdej formie podziału; inaczej przecież nie byłoby prawem natury. Lecz zdanie to zostało tylko doczepione, ponieważ Duhring wstydził się jednak pokazać całe to gołe prawo w jego nagiej banalności. Zdanie to jest ponadto bezsensowne, bo skoro podział może spowodować znaczne zmiany, to nie można od niego "całkiem abstrahować". Skreślmy je wiec, a otrzymamy prawo pur et simple [jasne i proste] - fundamentalne prawo całej ekonomii.

Nie jest ono jednak jeszcze dość banalne. Trzeba nas pouczać dalej.

[Na str. 70 Duhring twierdzi, że postęp gospodarczy nie zależy od sumy środków produkcji, "lecz tylko od wiedzy oraz powszechnie przyjętych metod technicznych", i że "jest to natychmiast widoczne", gdy się "rozumie kapitał w jego naturalnym sensie, jako narzędzie produkcji".]

Świadczą o tym spoczywające na dnie Nilu pługi parowe kedywa i stojące bezczynnie w szopach młocarnie itd. rosyjskiej szlachty. Wykorzystanie pary ma również swoje historyczne przesłanki, które, choć stosunkowo łatwo mogą być wytworzone, ale jednak muszą być wytworzone. Lecz Duhring jest ogromnie dumny z tego, że sprowadził w ten sposób owo zdanie, które ma zupełnie inny sens, do togo, że ta "idea pokrywa się z prawem wysuniętym przez nas na czoło". Str. 71. Ekonomiści mimo wszystko nadawali temu prawu jakiś realny sens. Duhring sprowadził je do zupełnego banału.

[Na str. 73 Duhring formułuje naturalne prawo podziału pracy: "Rozszczepienie się gałęzi zawodowych i rozłożenie czynności wzmaga wydajność pracy".]

Sformułowanie fałszywe, (ponieważ stosuje się tylko do produkcji burżuazyjnej, a i tu nawet podział na odrębne zawody, powodując okaleczenie i kostnienie jednostek, staje się hamulcem produkcji, a w przyszłości zupełnie musi odpaść. Już tu widać, że dzisiejsze podziały zawodowe są dla Duhringa czymś permanentnym, czymś, co będzie trwało również w społeczeństwie socjalitarnym.


[Powrót do spisu treści]