PROLETARJAT I WŁOŚCIAŃSTWO

Proletarjat rosyjski stawiał swe pierwsze kroki w politycznej atmosferze państwa, rządzonego despotycznie.   Zabronione przez prawo strejki, kółka konspiracyjne, nielegalne odezwy demonstracje   uliczne,   starcia z policją i wojskiem   —   oto szkoła,   którą   stworzyło   skojarzenie   szybko   rozwijającego się   kapitalizmu   z   powoli   ustępującym   ze   swych   pozycyj    absolutyzmem.   Skupienie   robotników   w   olbrzymich przedsiębiorstwach,   zwarty charakter ucisku   państwowego porywczość   młodego i nietkniętego   proletarjatu   wreszcie, wszystko to sprawiło,   że strejk polityczny,   stosowany tak rzadko   na Zachodzie,   stał się w Rosji główną metodą  walki.

Rok Liczba robotników, uczestniczących w strejkach politycznych (w tysiącach)
1903 87*)
1904 25*)
1905 1.843
1906 651
1907 540
1908 93
1909 8
1910 4
1911 8
1912 550
1913 502
1914 (pierwsza połowa) 1.059
1915 156
1916 310
1917 ((styczeń — luty) 575

*) Dane z r. 1903 i 1904 obejmują wszelkie strejki z niewątpliwą przewagą ekonomicznych.

Liczby, dotyczące strejków robotniczych na początku bieżącego stulecia, są najbardziej pouczającym indeksem politycznej historji Rosji. Mimo niechęci do obciążania tekstu balastem cyfr, nie mogliśmy sobie odmówić przytoczenia       danych o strejkach politycznych w Rosji w latach 1903 — 1917. Dane te, ujęte w najprostszy wzór, obejmują wyłącznie przedsiębiorstwa, podległe inspekcji fabrycznej; drogi żelazne, przemysł górniczo-hutniczy, zakłady rzemieślnicze i wogóle drobne przedsiębiorstwa, nie mówiąc już o gospodarstwach rolnych, nie są, z rozmaitych powodów, objęte obliczeniem. Ale zmiany krzywej strejków, w zależności od okresów, nie tracą dzięki temu nic na swej wyrazistości.

Mamy przed sobą jedyny w swoim rodzaju wykres temperatury politycznej narodu, noszącego w swem łonie wielką rewolucję. W zacofanym kraju o nielicznym proletarjacie — w przedsiębiorstwach, podległych inspekcji fabrycznej, pracowało w roku 1905 blisko 1½ miljona robotników, w r. 1917 zaś — około 2 miljonów! — ruch strejkowy nabiera takiego impetu, jakiego nie miał przedtem nigdzie. Wobec słabości demokracji drobnomieszczańskiej i rozpylenia oraz krótkowidztwa politycznego ruchu włościańskiego, rewolucyjny strejk robotników staje się taranem, którym budzący się naród bije w mur absolutyzmu. 1.843.000 robotników, biorących udział w ciągu jednego tylko 1905-go roku w strejkach politycznych — robotnicy, strejkujący kilkakrotnie, zaliczeni tu są, ma się rozumieć, ponownie, — sama już ta liczba pozwala nam na wskazanie w załączonej tabeli roku rewolucji, gdybyśmy nawet nic więcej nie wiedzieli o kalendarzu politycznym Rosji.

W roku 1904-ym, pierwszym roku wojny rosyjsko-japońskiej, inspekcja fabryczna wykazuje zaledwie 25.000 strejkujących. W roku 1905-ym robotników, uczestniczących w strejkach politycznych i ekonomicznych, było razem 2.863 tysiące, czyli 115 razy więcej, niż w roku poprzednim. Ten zdumiewający skok nasuwa nam, sam przez się, myśl, że proletarjat, zmuszony przez rozwój wydarzeń do zaimprowizowania tak niezwykłej aktywności rewolucyjnej, musiał za wszelką cenę wyłonić z siebie organizację, któraby odpowiadała rozmachowi walki i wielkości zadań: organizacją taką były sowiety, zrodzone przez pierwszą rewolucję, które stały się organami strejku powszechnego oraz walki o władzę.

Proletarjat, zwyciężony podczas powstania grudniowego 1905-go roku, nie szczędzi w ciągu dwóch następnych lat bohaterskich wysiłków, aby utrzymać choć częściowo zdobyte pozycje. Lata te, jak to wynika z danych cyfrowych o strejkach, łączą się jeszcze bezpośrednio z rewolucją, będąc już jednak latami odpływu. Dalsze cztery lata (1908 — 1911) odbijają się już w zwierciadle statystyki strejków jako lata zwycięskiej kontrrewolucji. Przypadający na ten sam okres kryzys przemysłowy jeszcze bardziej wycieńcza wyczerpany proletarjat. Upadek jest współmierny poprzedniemu wzlotowi. Konwulsje, które wstrząsały narodem, znajdują swe odbicie w owych nieskomplikowanych liczbach.

Pomyślna konjunktura przemysłowa począwszy od roku 1910-go sprzyja ruchowi robotniczemu i daje nowego bodźca jego energji. Liczby z lat 1912 — 1914 powtarzają niemal dane z lat 1905 — 1907, lecz w odwrotnym porządku: widzimy ruch nie od wzmagania się ku spadkowi, lecz od spadku ku wzmaganiu się. Rozpoczyna się nowe natarcie rewolucyjne, zbudowane tym razem na nowych, mocniejszych podstawach — liczba robotników powiększyła się teraz, posiadają oni też więcej doświadczenia. Pierwsze półrocze roku 1914-go zbliża się wyraźnie, pod względem liczby strajkujących, do szczytowego roku pierwszej rewolucji. Ale wybucha wojna, przerywając nagle ten proces. Pierwsze jej miesiące cechuje bezwład polityczny klasy robotniczej. Na wiosnę 1915-go roku odrętwienie zaczyna już jednak przemijać. Jest to początek nowego cyklu strejków politycznych, które w lutym 1917-go roku wieńczy powstanie robotników i żołnierzy.

Gwałtowne przypływy i odpływy walki masowej zmieniły wprost nie do poznania proletarjat rosyjski w ciągu kilku lat. Zakłady przemysłowe, które dwa — trzy lata temu zgodnie strejkowały w odpowiedzi na wszelki drobny objaw samowoli policyjnej, zatraciły dziś zupełnie swe oblicze rewolucyjne, nie reagując wcale na najstraszliwsze zbrodnie władz. Wielkie porażki odbierają na długo animusz. Żywioły rewolucyjne tracą władzę nad masami. W świadomości mas zaczynają górować pozostałości przesądów i zabobonów. Szarzy wychodźcy wiejscy rozcieńczają tymczasem szeregi robotnicze. Sceptycy kiwają ironicznie głowami. Tak to się działo w latach 1907 — 1911. Ale dokonywujące się w masach procesy drobinkowe goją psychiczne rany, zadane przez . porażki. Nowy zwrot w wydarzeniach lub też podglebny impuls gospodarczy otwiera nowy cykl polityczny. Żywioły rewolucyjne znów zyskują posłuch. Walka odradza się i rozgrywa na wyższym poziomie.

Aby zrozumieć dwa główne prądy, nurtujące rosyjską klasę robotniczą, należy wziąć pod uwagę, że mieńszewizm ukształtował się ostatecznie w okresie reakcji i odpływu, opierając się przedewszystkiem o cienką warstwę robotników, którzy wzięli rozbrat z rewolucją; bolszewizm zaś, któremu zadano dotkliwy cios za czasów reakcji, począł się szybko wzmagać na siłach przez kilka lat, poprzedzających wojnę, płynąc na grzebieniu nowej fali rewolucyjnej. „Najenergiczniejsze, najdzielniejsze, najzdolniejsze do nieustannej walki, okazywania sprzeciwu i zachowywania stałej organizacji są żywioły, organizacje i osoby, skupiające się dokoła Lenina” —  temi słowy charakteryzuje departament policji pracę bolszewizmu w latach, poprzedzających wojnę.

W lipcu 1914 roku, kiedy to dyplomaci wbijali ostatnie gwoździe w krzyż, na którym miano umęczyć Europę, Piotrogród wrzał od ruchu rewolucyjnego. Prezydentowi republiki francuskiej Poincarému, wypadło składać wieniec na grobowcu Aleksandra III przy akompaniamencie ostatnich odgłosów walk ulicznych i pierwszych dźwięków manifestacyj patrjotycznych.

Czy ofensywa ruchu masowego w latach 1912 — 1914 zdołałaby doprowadzić bezpośrednio do obalenia caratu, gdyby nie została przerwana przez wojnę? Na pytanie to trudno odpowiedzieć z zupełną pewnością. Proces zmierzał nieuchronnie do rewolucji. Ale przez jakie etapy musiałby przejść? Czy nie czyhała nań jeszcze jedna klęska? Ile czasu wymagałoby zbudzenie chłopów przez robotników i opanowanie armji? Na pytania te można odpowiedzieć jedynie domysłami. Wojna zahamowała, bądź co bądź, rozwój procesu, aby tem bardziej przyśpieszyć jego rozkwit w następnem stadium i zapewnić mu miażdżące zwycięstwo.

Ruch rewolucyjny zamarł na pierwszy dźwięk bębna. Najczynniejsze warstwy robotników zabrała mobilizacja. Żywioły rewolucyjne wypędzano z zakładów przemysłowych na front. Surowe kary wymierzano za strajki. Prasa robotnicza uległa zagładzie. Zdławiono związki zawodowe. Do warsztatów napływały setki tysięcy kobiet, wyrostków, chłopców. Wojna polityczna, w połączeniu z rozbiciem Międzynarodówki, zdezorientowała zupełnie masy i pozwoliła panoszącej się teraz administracji przemysłowej aranżować w imieniu fabryk patrjotyczne wystąpienia, które pociągały za sobą znaczną część robotników, skazując najodważniejszych i najbardziej zdecydowanych na zamknięcie się w oczekiwaniu. Myśl rewolucyjna ledwo żarzyła się w niewielkich i zahukanych kółkach. Nikt nie mógł wówczas powiedzieć otwarcie w fabryce, że jest „bolszewikiem”, gdyż naraziłby się na areszt, a może i pobicie przez zacofanych robotników.

Klub bolszewicki w Dumie, słaby pod względem składu osobowego, nie sprostał zadaniu w chwili wybuchu wojny. Wraz z posłami-mieńszewikami złożył deklarację, w której zobowiązał się do „obrony dóbr kulturalnych narodu przed wszelkieml zakusami,   niezależnie od tego,   kto   będzie   ich sprawcą”. Duma podkreśliła oklaskami tę kapitulację. Żadna z istniejących w Rosji organizacyj i grup partji nie stanęła otwarcie na stanowisku porażki,   jakie Lenin   proklamował zagranicą. Odsetek patrjotów wśród bolszewików okazał się jednak nieznaczny. W przeciwieństwie do ludowców i mieńszewików, bolszewicy, poczynając już od roku 1914-go, rozwijali wśród   mas   w   słowie i w druku   agitację   przeciwko wojnie.   Posłowie do Dumy   opanowali   niebawem   rozterkę i wznowili pracę rewolucyjną,    o której    władze    posiadały dokładne informacje, dzięki rozgałęzionemu systemowi prowokacji. Wystarczy powiedzieć, że w przeddzień wojny, na siedmiu członków   petersburskiego   komitetu   partji,   trzech służyło w ochranie. W taki to sposób carat bawił się z rewolucją    w    chowanego.    Posłów   bolszewickich    aresztowano w listopadzie. Rząd począł rozbijać partię w całym kraju. W lutym  1915  r. klub poselski stanął przed izbą sądową. Posłowie zachowywali się ostrożnie. Kamieniew, teoretyczny inspirator klubu, odseparował się od stanowiska zwolenników porażki, reprezentowanego przez Lenina, podobnie jak i Pietrowskij, obecny przewodniczący centralnego komitetu wykonawczego    na    Ukrainie.    Departament    policji    stwierdzał z zadośćuczynieniem, że surowy wyrok, wydany na posłów, nie wywołał wśród robotników żadnego ruchu protestacyjnego. Mogło się zdawać, że wojna przeobraziła   klasę   robotniczą.   Tak też się w znacznym stopniu stało:    skład   robotników   uległ w Petersburgu   zmianie w 40 niemal   procentach. Ciągłość rewolucyjna została gwałtownie przerwana. Wszystko, co było przed wojną, z parlamentarnym klubem bolszewickim włącznie, odeszło na drugi plan i prawie, że uległo zapomnieniu. Ale pod wątłą powłoką spokoju,  patrjotyzmu, a po części nawet i monarchizmu, w masach narastały już nastroje nowego wybuchu.

Ministrowie carscy komunikowali sobie wzajemnie w sierpniu 1915 roku, że robotnicy „doszukują się wszędzie zdrady, przeniewierstwa, sabotażu na rzecz Niemiec; opanowało ich pragnienie znalezienia winowajców naszych niepowodzeń na froncie”. I w istocie, budzący się wówczas w masach krytycyzm zaczynał się, częstokroć szczerze, czasami — przystosowując się do warunków, od „obrony ojczyzny”. Idea ta służyła jedynie za punkt wyjścia. Niezadowolenie robotników toruje sobie coraz głębsze drogi, zmuszając do milczenia majstrów, czarnosecinnych robotników, fagasów administracji i zezwalając robotnikom-bolszewikom na ujawnienie swego oblicza.

Masy przechodzą od krytyki do czynu. Wzburzenie znajduje  przedewszystkiem   ujście    w    rozruchach    na    tle żywnościowym, które dochodzą gdzieniegdzie do rozmiarów miejscowych buntów. Kobiety, starcy, wyrostki są na rynku lub na placu miejskim śmielsi i mają większe poczucie swej niezależności od podlegających służbie wojskowej robotników, pracujących po fabrykach. Ruchawka moskiewska przybiera w maju formę pogromu Niemców. Aczkolwiek udział w nim biorą przeważnie męty miejskie, manipulujące pod protekcją policji, to jednak już sam fakt, że w przemysłowej Moskwie pogrom był możliwy, świadczy o niewysokim poziomie świadomości robotniczej, nie wystarczającym w każdym razie do narzucenia swych haseł i swej dyscypliny zdezorjentowanym i podnieconym najniższym warstwom ludności miejskiej. Rozruchy żywnościowe, ogarniające całe państwo, niweczą hipnotyczny wpływ wojny i torują drogę strejkom.

Dopływ do fabryk surowego materjału robotniczego i chciwa pogoń za zyskami wojennemi wywołały zkolei powszechne pogorszenie się warunków pracy i wskrzesiły najpierwotniejsze formy wyzysku. Wzmaganie się drożyzny obniżało automatycznie płace robotnicze. Strejki ekonomiczne stały się nieuniknionym odruchem mas, tem burzliwszym, im dłużej go hamowano. Strejkom towarzyszyły wiece, uchwalanie rezolucyj politycznych, starcia z policją, częstokroć strzelanina i ofiary w ludziach.

Walka ogarnia przedewszystkiem centralny okręg włókienniczy. Policja strzela 5-go czerwca do tkaczy w Kostromie: salwa zabija czterech i rani dziewięciu. Wojsko rozstrzeliwa 10-go sierpnia robotników w Iwanowo-Wozniesieńsku: 16 zabitych, 30 rannych. W ruchu włókniarzy są zamieszani żołnierze miejscowego batalionu. Masakra w Iwanowo-Wozniesieńsku wywołuje strejki protestacyjne w rozmaitych okolicach państwa. Walka ekonomiczna rozszerza się równolegle, Włókniarze maszerują  częstokroć w pierwszych  szeregach.

W porówaniu z pierwszą połową 1914-go roku, ruch ten stanowi krok wstecz pod względem mocy natarcia i wyrazistości haseł. Nic w tem niema dziwnego: do walki stają przeważnie surowe jeszcze żywioły, podczas gdy kierująca warstwa robotników znajduje się w stanie kompletnej dezorganizacji. Niemniej przeto, w pierwszych już strejkach czasu wojny dawało się wyczuć, że niebawem nastąpią wielkie zmagania. Minister sprawiedliwości Chwostow oświadczył 16-go sierpnia: „Jeżeli nie mamy teraz do czynienia ze zbrojnemi wystąpieniami robotników, to jedynie dlatego, że są oni pozbawieni organizacji”. Goriemykin ujął sprawę jeszcze ściślej: „Największą bolączką prowodyrów robotniczych jest brak organizacji, którą rozbiło uwięzienie pięciu członków Dumy”. Minister spraw wewnętrznych dodał do tego: „Członków Dumy (bolszewików) nie można ułaskawiać, gdyż są ośrodkiem organizacyjnym najniebezpieczniejszych objawów ruchu robotniczego”. Panowie ci zdawali sobie, bądź co bądź, sprawę z tego, gdzie znajduje się prawdziwy wróg.

Podczas gdy ministerstwo, nawet w chwilach największego   zamieszania   i   gotowości   do   poczynienia   liberalnych ustępstw, uważało po dawnemu najbezwzględniejszą walkę z rewolucją robotniczą, w osobie jej bolszewickiej awangardy, za rzecz konieczną, wielka burżuazja dążyła do współpracy z mieńszewikami. Liberalni przemysłowcy, przerażeni impetem wybuchających strejków,   dokonali próby   skrępowania robotników   zapomocą   dyscypliny   patrjotycznej;   do  tego zmierzało włączenie do komitetów przemysłu wojennego przedstawicieli,   obieranych   przez   robotników.   Minister   spraw wewnętrznych   użalał się, że trudno mu walczyć z pomysłem Guczkowa: „odbywa się to wszystko pod emblematami patrjotycznemi i w imię potrzeb obrony”. Należy jednak zauważyć, że nawet i policja unikała pozbawiania socjal-patrjotów wolności, dopatrując się w nich   pośrednich   sprzymierzeńców w walce ze strejkami i „wybrykami” rewolucyjnemi. Przeświadczenie ochrany o tern, że dopóki wojna trwa, powstanie nie wybuchnie,   wynikało ze zbytniego   przeceniania siły   socjalizmu patrjotycznego.

Podczas wyborów   do   komitetu   przemysłu   wojennego, zwolennicy obrony, którym przewodził energiczny robotnik-metalowiec   Gwozdiow — spotkamy się z nim  później w roli ministra pracy koalicyjnego rządu rewolucji, — znaleźli, się w mniejszości. Aby jednak obalić kierowanych przez bolszewików zwolenników bojkotu i narzucić proletarjatowi petersburskiemu   reprezentację w organach   patrjotyzmu   przemysłowego, niedość, że skorzystali oni z poparcia burżuazji liberalnej, lecz nie pogardzili nawet poparciem biurokracji.   Stanowisko mieńszewików   sformułował  w   następstwie   wyraźnie jeden z ich przedstawicieli w przemówieniu, wygłoszonem do przemysłowców na posiedzeniu komitetu:  „Powinniście, panowie, domagać się, aby istniejąca obecnie władza biurokratyczna odeszła i ustąpiła miejsca wam, jako spadkobiercom dzisiejszego ustroju”. Świeża przyjaźń polityczna zacieśniała się już nie z dnia na dzień, lecz z godziny na godzinę. Dała ona po przewrocie dojrzałe owoce.

Wojna dokonała w podziemiach straszliwego spustoszenia. Po zaaresztowaniu klubu poselskiego bolszewicy nie posiadali scentralizowanej organizacji partyjnej. Komitety miejscowe istniały dorywczo i niezawsze utrzymywały łączność z okręgami. Działalność rozwijały oddzielne grupy, kółka, pojedyńcze osoby.   Ożywiająca się walka   strajkowa dodawała im jednak po fabrykach otuchy i przysparzała siły. Odnajdywały się one wzajemnie i nawiązywały stopniowo stosunki w okręgach. Robota podziemna wskrzesła. W departamencie policji pisano później: „leninowcy, mający w Rosji po swej stronie przeważającą większość podziemnych organizacyj socjalno-demokratycznych, wydali na początku wojny w największych swych ośrodkach (jako to w Petersburgu, Moskwie, Charkowie, Kijowie, Tule, Kostromie, gubernji Władimirskiej, Samarze) znaczną ilość odezw rewolucyjnych, domagających się zaprzestania wojny, obalenia istniejącego rządu i zaprowadzenia republiki. Widomym wynikiem tej roboty były wszczynane przez robotników strejki i rozruchy”.

Tradycyjna rocznica pochodu: do pałacu Zimowego, która minęła niemal niepostrzeżenie roku poprzedniego, wywołuje 9-go stycznia 1916-go roku wielki strejk. Ruch strejkowy podwaja się w tym roku. Każdemu znaczniejszemu i uporczywemu strejkowi towarzyszą starcia z policją. Stosunek robotników do wojska jest demonstracyjnie przyjazny; ochrana niejednokrotnie stwierdza tę niepokojącą okoliczność.

Przemysł wojenny pęczniał, pochłaniając wszystkie zasoby dokoła siebie i podważając swe własne podstawy. Dziedziny wytwórczości pokojowej poczęły zamierać. Regulowanie gospodarstwa spełzło na niczem, mimo licznych planów. Biurokracja, niezdolna już do ujęcia sprawy w swe ręce, wobec oporu ze strony silnych komitetów przemysłu wojennego, nie godziła się równocześnie na obdarzenie burżuazji regulującą rolą. Chaos wzmagał się. Wykwalifikowanych robotników zastępowano niewykwalifikowanymi. Kopalnię węgla, zakłady przemysłowe i fabryki Polski zostały niebawem stracone: w ciągu pierwszego roku wojny odpadła blisko 1/5  sił przemysłowych kraju. Do 50% całej produkcji szło na potrzeby armji i wojny, w czem blisko 75% wytwarzanych w kraju tkanin. Przeciążone środki transportu nie mogły dostarczyć fabrykom niezbędnych ilości paliwa i surowców. Wojna, niedość że pochłaniała bieżący dochód narodowy, ale zabrała się na serjo do trwonienia kapitału zakładowego kraju.

Przemysłowcy stawali się coraz mniej ustępliwi względem robotników, rząd zaś, po dawnemu, odpowiadał na każdy strejk surowemi represjami. Wszystko to kierowało myśl robotników od szczegółów ku całości zagadnienia, od własnych spraw ekonomicznych ku polityce: „Musimy zastrejkować wszyscy jednocześnie”. W taki to sposób odrodziła się idea strejku powszechnego. Proces radykalizacji mas znalazł swe nader przekonywające odbicie w statystyce strejków. W roku 1915-ym w strejkach politycznych uczestniczy 2 ½ raza mniej robotników, niż w zatargach ekonomicznych, w roku 1910-ym — dwa razy mniej; przez pierwsze dwa miesiące roku 1917-go strejki polityczne ogarniają już sześć razy więcej robotników, aniżeli strejki ekonomiczne. Rolę Piotrogrodu określa jedna liczba: na miasto to przypada w latach wojny 72% strejkujących politycznie!

W ogniu walki spopiela się niejeden odwieczny artykuł wiary. Ochrana melduje „z goryczą”, iż gdyby reagowano w myśl wymogów prawa na „wszystkie wypadki zuchwałej i otwartej obrazy majestatu, liczba spraw, wytoczonych z artykułu 103-go, osiągnęłaby niebywałe rozmiary”. Świadomość mas pozostaje jednak wtyle za ich własnym ruchem. Straszliwy ucisk wojny i rozprzężenia przyśpiesza tak dalece proces walki, że najszersze rzesze robotników nie dążą do chwili przewrotu z wyzbyciem się wielu poglądów i przesądów, przyniesionych ze wsi, albo też zapożyczonych od drobnomieszczańskich rodzin w mieście. Zjawisko to wyciśnie swe piętno na pierwszych miesiącach rewolucji lutowej.

Ku końcowi roku 1916-go ceny skaczą wgórę. Do inflacji pieniądza i dezorganizacji transportu przyłącza się wyraźny brak towarów. Spożycie ludności zmniejszyło się w owym czasie więcej, niż o połowę. Krzywa ruchu robotniczego podnosi się gwałtownie wgórę. Począwszy od października rozpoczyna się okres decydującej walki, łączącej w jedną całość wszystkie odmiany niezadowolenia: Piotrogród nabiera rozpędu do lutowego skoku. Fala wieców toczy się przez fabryki. Tematy: aprowizacja, drożyzna, wojna, rząd. Bolszewicy rozpowszechniają swe ulotki. Zaczynają się strejki polityczne. Odbywają się zaimprowizowane demonstracje podczas opuszczania fabryk po pracy. Zdarzają się wypadki bratania się niektórych fabryk z żołnierzami. Wybucha burzliwy strejk na znak protestu przeciwko sądowi nad zrewoltowanymi majtkami floty bałtyckiej. Ambasador francuski zwraca uwagę premiera Stürmera na wypadek strzelania przez żołnierzy do policji. Stürmer uspakaja ambasadora: „wymiar kary będzie bezwzględny”. Znaczną ilość podlegających służbie wojskowej robotników zabiera się w listopadzie z fabryk piotrogrodzkich i wysyła na front. Rok kończy się wśród grzmotów i błyskawic.

Dyrektor departamentu policji, Wasiljew, dochodzi do wielce niepocieszających wniosków, porównywując sytuację z rokiem 1905-ym: „nastroje opozycyjne osiągają niebywałe wprost rozmiary, od jakich masy odległe były nawet w owym burzliwym okresie”. Wasiljew nie polega na garnizonach. Nawet strażnicy policyjni nie wzbudzają w nim całkowitego zaufania. Ochrana zawiadamia o wskrzeszeniu hasła strejku powszechnego i o grożącem odrodzeniu teroru. Powracający z pozycyj żołnierze i oficerowie powiadają o sytuacji ówczesnej: „Czegóż tu się gapić — trzeba się szybko załatwić z takim, a takim łajdakiem. Nie zastanawialibyśmy się długo gdybyśmy tu byli” i t. d.

Szlapnikow, członek centralnego komitetu bolszewików, były robotnik-metalowiec, opowiada o nerwowym nastroju, który opanował robotników w owe dni: „dosyć było czasami byle szmeru lub gwizdu, aby robotnicy przypuszczali, że jest to sygnał do wstrzymania pracy w przedsiębiorstwie”. Szczegół ten jest godzien uwagi, jako symptomat polityczny oraz jako rys psychologiczny: rewolucja tkwi już w nerwach ludzkich, zanim wyjdzie na ulicę.

Prowincja przechodzi przez takie same etapy, w wolniejszem tylko tempie. W miarę, jak ruch zyskuje na charakterze masowym i wzmaga się jego bojowość, punkt ciężkości przesuwa się od włókniarzy ku metalowcom, od strejków ekonomicznych ku politycznym, z prowincji ku Piotrogrodowi. Przez pierwsze dwa miesiące roku 1917-go w strejkach politycznych uczestniczy 575.000 robotników, których lwia część przypada na stolicę. W rocznicę krwawego 9-go stycznia strejkowało w stolicy 150.000 robotników, mimo że policja wyłapała w przeddzień wielu działaczów. Atmosfera jest bardzo naprężona, metalowcy kroczą na czele, robotnicy zdają sobie coraz bardziej sprawę, że niema już odwrotu. Każda fabryka wyłania czynny ośrodek, skupiający się przeważnie dokoła bolszewików. Strejki i wiece trwają nieustannie przez pierwsze dwa tygodnie lutego. W zakładach Putiłowskich 8-go tego miesiąca policję obrzucono „gradem odłamków żelaza i szlaki”. 14-go, w dzień otwarcia Dumy, strejkowało w Petersburgu około 90 tysięcy robotników. W Moskwie stanęło kilka przedsiębiorstw. 16-go władze postanowiły wprowadzić w Petersburgu kartki chlebowe. Inowacja ta wywołała nerwowy nastrój. 19-go przed sklepami żywnościowemi zebrały się tłumy, składające się przeważnie z kobiet, domagających się chleba. W niektórych dzielnicach miasta zdemolowano nazajutrz sklepy z pieczywem. Były to już błyskawice, zwiastujące powstanie, które wybuchło po kilku dniach.

 ***

 Źródło męstwa rewolucyjnego proletarjatu rosyjskiego znajdowało się nietylko w nim samym, lecz również i poza jego własnym obrębem. Już sam fakt, że robotnicy stanowili mniejszość narodu, świadczy o tem, iż proletarjat nie potrafiłby nadać swej walce takiego rozmachu, ani, tem bardziej, stanąć na czele państwa, gdyby nie znalazł silnego oparcia w szerokich warstwach ludu. Oparcie to zjednała mu sprawa rolna.

Spóźnione i połowiczne wyzwolenie chłopów w roku 1861-ym zastało gospodarstwo rolne na takim samym niemal poziomie, na jakim znajdowało się ono przed dwustu laty. Zachowanie dawnego, okradzionego podczas reformy, funduszu gruntów gminnych, zaostrzyło automatycznie (zwłaszcza wobec archaicznych sposobów uprawy) kryzys przeludnienia wsi, który był jednocześnie kryzysem systemu trójpolowego. Włościaństwo czuło, że wpadło w potrzask, zwłaszcza gdy się zważy, iż proces nie dokonywał się w wieku XVII-ym, lecz w XIX-ym, a więc w warunkach zaawansowanego gospodarstwa pieniężnego, stawiającego wobec drewnianej sochy wymagania, którymby może traktor potrafił sprostać. I tutaj również widzimy wzajemne zbliżenie się rozmaitych szczebli procesu historycznego oraz nadzwyczajne zaostrzenie przeciwieństw, jako jego wynik.

Pełni erudycji agronomowie i ekonomiści nauczali, że ziemi byłoby poddostatkiem, gdyby stosowano racjonalną uprawę, proponowali więc chłopu, aby dokonał skoku na wyższy szczebel techniki i kultury, nie tykając ani obszarnika, ani policjanta, ani cara. Ale wiadomo przecież, że nie było jeszcze takiego ustroju gospodarczego, zwłaszcza w dziedzinie nadwyraz zachowawczego rolnictwa, któryby znikł ze sceny, nie wyczerpawszy swych wszystkich, możliwości. Zanimby chłop doszedł do wniosku, że musi przejść do intensywniejszej kultury gospodarczej, musiałby dokonać uprzednio ostatniej próby rozszerzenia swej trójpolówki. Ale próba taka byłaby snać możliwa jedynie na rachunek gruntów, nie należących do włościan. Chłop, duszący się na swym skrawku ziemi, uginający się pod śrubą fiskalną i smagany biczem rynku, musiał niechybnie dążyć do ostatecznego porachunku z obszarnikami.

Ogólną ilość gruntów użytecznych szacowano w obrębie Rosji Europejskiej w przeddzień pierwszej rewolucji na 280 miljonów dziesięcin. Grunta gminne i wydzielone stanowiły około 140 miljonów, grunta koronne — 5 miljonów z górą, grunta kościelne i klasztorne — około dwu i pół miljonów dziesięcin. Na blisko 30.000 wielkich posiadaczy, z których każdy miał ponad 500 dziesięcin, przypadało z ogólnej ilości gruntów ziemiańskich 70 miljonów dziesięcin, a więc ilość, jaka należała w przybliżeniu do dziesięciu miljonów rodzin włościańskich. Powyższa statystyka gruntów zawierała w sobie gotowy program wojny chłopskiej.

Likwidacja ziemiaństwa nie powiodła się podczas pierwszej rewolucji. Włościaństwo powstało nie w całej swej masie, ruch na wsi nie wypadł jednocześnie z ruchem miejskim, armja składająca się z chłopów, wahała się, aby wreszcie wyłonić ze siebie siły, wystarczające do zdławienia robotników. Skoro Siemionowski pułk gwardji uporał się z powstaniem moskiewskiem, monarchja porzuciła wszelką myśl zarówno o obcięciu ziemi obszarnikom, jak i o obcięciu swych praw absolutnych.

Zwyciężona rewolucja nie minęła jednak na wsi bez śladu. Rząd zniósł dawne spłaty z tytułu wykupu gruntów i umożliwił: zwiększenie ruchu przesiedleńczego na Syberję. Przerażeni obszarnicy przystali na znaczne ustępstwa w zakresie tenuty dzierżawnej i, co więcej, rozpoczęli śpieszną wyprzedaż swych latyfundjów. Z tych zdobyczy rewolucji korzystali z powodzeniem najzamożniejsi chłopi, mogący dzierżawić i nabywać grunta ziemiańskie.

Wyodrębnieniu z pośród włościaństwa fermerów o nastawieniu kapitalistycznem poczęła dopiero naprawdę sprzyjać ustawa z dnia 9-go listopada 1906-go roku, owa najważniejsza reforma zwycięskiej kontrrewolucji. Ustawa ta odegrała rolę kapitalistycznej maszyny piekielnej, wymierzonej we wspólne władanie ziemią przez gminę, zezwalała bowiem nieznacznej nawet mniejszości włościan w każdej gminie na wykrawanie, wbrew woli większości, samodzielnych kawałków ze wspólnych gruntów gminy. Prezes rady ministrów, Stołypin, określił istotę nowej polityki rządowej w sprawie włościańskiej, jako „stawkę na silnych”. Miało to oznaczać, że rząd zamierza popchnąć górną warstwę chłopstwa do zajęcia wspólnych gruntów gminnych w drodze skupu „wyzwolonych” odcinków i stworzyć z nowych fermerów kapitalistycznych podporę istniejącego ustroju. Sformułowanie zadania było rzeczą łatwiejszą od jego rozwiązania. Kontrrewolucja musiała właśnie skręcić sobie kark na oszukańczej próbie zastąpienia sprawy chłopskiej przez sprawę bogaczy wiejskich.

Do 1-go stycznia 1916-go roku dwa i pół miljona gospodarzy przejęło 17 miljonów dziesięcin na osobistą własność. Inne dwa miljony gospodarzy żądały dla siebie wyodrębnienia 14 miljonów dziesięcin. Miało to pozory wielkiego sukcesu, osiągniętego przez reformę. Ale większość wyodrębnionych gospodarstw była zupełnie niezdolna do życia i stanowiła zaledwie materjał doboru naturalnego. Podczas gdy najzacofańsi ziemianie i drobni włościanie sprzedawali śpiesznie pierwsi — swe latyfundja, drudzy — swe skrawki gruntu,   w charakterze   nabywcy   występowała   przeważnie nowa burżuazja włościańska. Gospodarstwo rolne wkroczyło w okres niewątpliwie pomyślnej koniunktury kapitalistycznej. Wywóz artykułów rolnych z Rosji wzmógł się w ciągu pięciu lat (1908 — 1912) z 1 miljarda rubli do półtora miljarda. Miało to taki sens: szerokie rzesze włościaństwa ulegały proletaryzacji, górna zaś warstwa wsi wyrzucała na rynek coraz większe ilości zboża.

Miejsce przymusowej więzi wspólnoty gminnej zajmuje wśród włościan rozwijająca się szybko dobrowolna spółdzielczość, która w ciągu kilku lat zdołała puścić na wsi dość głębokie korzenie, stając się odrazu przedmiotem liberalnej i demokratycznej idealizacji. Realną siłę w spółdzielczości mieli jednak tylko bogaci chłopi, którym właśnie ruch ten przynosił korzyści. Inteligencja ludowcowa, ześrodkowawszy w kooperacji włościańskiej swe główne siły, skierowała wreszcie swe umiłowanie ludu na solidne tory mieszczańskie. W ten sposób odbywały się, w szczególności, przygotowania do zawarcia bloku przez „antykapitalistyczną” partję eserowców z kapitalistyczną par excellence partją kadetów.

Liberalizm, zachowując pozory opozycji wobec polityki rolnej reakcji, spoglądał wszelako, pełen nadziei, na kapitalistyczne niszczenie wspólnoty gminnej. „Na wsi powstaje potężna drobna burżuazja, — pisał liberalny książę Trubeckoj, — daleka całą swą istotą i strukturą zarówno od ideałów zjednoczonej szlachty, jak i od marzeń socjalistycznych”.

Ale wspaniały ten medal miał też i swą odwrotną stronę. Od wspólnoty gminnej odchodziła nietylko „potężna drobna burżuazja”, lecz i żywioły, stanowiące wobec niej przeciwległy biegun. Liczba włościan, którzy sprzedali swe niezdolne do życia przydziały, wzrosła na początku wojny do miljona, co równało się nie mniej, niż pięciu miljonom sproletaryzowanej ludności. Miljony chłopów-pauprów, którym nie pozostawało nic innego, jak trzymanie się swych głodowych przydziałów, stanowiły również poważny materjał wybuchowy. W środowisku włościańskiem widzimy więc odbicie tych samych sprzeczności, które już w zaraniu poderwały w Rosji globalny rozwój społeczeństwa burżuazyjnego. Nowa burżuazja wiejska, mająca stać się podporą starszych i potężniejszych posiadaczy, zajęła wobec szerokich rzesz włościaństwa równie wrogą pozycję, jaką starzy posiadacze zajmowali wobec całego narodu.. Burżuazja chłopska, aby stać się podporą ustroju, wymagała sama silnej ręki do utrzymania się na zdobytych pozycjach. Nic więc dziwnego, że w tych warunkach kwestja rolna wcale nie traciła na swej ostrości we wszystkich Dumach Państwowych. Odczuwano powszechnie, że ostatnie słowo nie zostało jeszcze powiedziane. Poseł chłopski, Pietriczenko, oświadczył pewnego razu z mównicy dumskiej: „Żebyście nie wiem jak długo perorowali, to jednak nie uda wam się stworzyć nowej kuli ziemskiej. Trudno i darmo, trzeba więc będzie oddać nam tę ziemię”. Chłop ten nie był ani bolszewikiem, ani eserowcem, lecz posłem prawicowym, monarchistą.

Ruch rolny, który, podobnie jak i walka strejkowa robotników, osłabł w końcu 1907-go roku, odradza się częściowo począwszy od roku 1908-go i wzmaga w ciągu lat następnych. Walka przenosi się, coprawda, w znacznym stopniu na wewnętrzny teren gminny: na tem też właśnie polegało polityczne wyrachowanie reakcji. Przy podziale wspólnych gruntów wynikają nieraz zatargi zbrojne pomiędzy chłopami. Ale nie ustaje też walka z ziemianami. Chłopi podpalają gorliwie dwory szlacheckie, zbiory, słomę, zahaczając po drodze i o tych chłopów, którzy wbrew woli gminiaków wyodrębnili swe grunta ze wspólnoty.

W takim oto stanie znajdowało się włościaństwo, gdy je zaskoczyła  wojna.   Rząd   uprowadził  ze  wsi 10 miljonów bezmała rąk roboczych i blisko 2 miljony koni. Słabe gospodarstwa osłabły jeszcze bardziej. Liczba chłopów, nie mających zboża na zasiewy, wzmogła się. Ale i średnie włościaństwo podupadło w drugim roku wojny. Wrogi stosunek włościan do wojny   zaostrzał się z miesiąca   na   miesiąc.   Piotrogrodzki zarząd żandarmerji meldował w październiku 1916-go roku, że wieś nie wierzy już nawet w pomyślne zakończenie wojny: według opinji agentów ubezpieczeniowych,  nauczycieli,  handlujących i t. p. „nikt nie może się już doczekać końca tej przeklętej wojny”... Co więcej: „wszędzie roztrząsa się sprawy polityczne, zapadają uchwały, skierowane przeciwko ziemianom i kupcom, zakłada się zalążki rozmaitych organizacyj... Ośrodka skupiającego niema jeszcze narazie, ale należy się spodziewać, że chłopi zjednoczą się poprzez spółdzielnie, wyrastające w całej Rosji, jak grzyby po deszczu”. Coś-niecoś zostało tu wyolbrzymione, gdzie-niegdzie żandarm zagalopował się, lecz zasadnicza myśl jest niewątpliwie słuszna.

Klasy posiadające musiały wiedzieć, że wieś zażąda rozrachunku, lecz odpędzały od siebie niewesołe myśli w przypuszczeniu, że uda im się jakoś wykręcić. Ciekawski ambasador francuski Paléologue, rozmawiał na ten temat podczas wojny z byłym ministrem rolnictwa, Kriwoszeinem, z byłym premjerem Kokowcowem, z wielkim obszarnikiem, hrabią Bobrinskim, z przewodniczącym Dumy Państwowej, Rodzianką, z wielkim przemysłowcem Putiłowem i z innemi znakomitemi osobistościami. Dowiedział się od nich, że urzeczywistnienie radykalnej reformy rolnej wymagałoby stałej pracy 300.000nej armii mierników w ciągu 15 lat przynajmniej; ponieważ jednak liczba gospodarstw powinnaby osiągnąć w tym samym czasie 30 miljonów, przeto wszystkie przedwstępne wyliczenia nie odpowiadałyby już rzeczywistości. Reforma rolna równała się więc, zdaniem obszarników, dostojników i bankierów, kwadraturze koła. Nie mamy potrzeby nadmieniać, że podobna skrupulatność matematyczna była chłopu zupełnie obca. Ten uważał, że przedewszystkiem trzeba wykurzyć dziedzica, a potem już się zobaczy.

Jeżeli wieś, mimo to, zachowywała przez czas wojny względny spokój, to tylko dlatego, że czynne jej żywioły znajdowały się na froncie. Żołnierze nie zapominali o ziemi, w tych, przynajmniej, chwilach, kiedy nie myśleli o śmierci; chłopskie myśli o przyszłości nasiąkały w okopach zapachem prochu. A jednak chłopi, nawet posiadający umiejętność obchodzenia się z bronią, nigdy nie dokonaliby o własnych siłach rolniczo-demokratycznej, czyli swej własnej, rewolucji. Potrzeba im było kierownictwa. Po raz pierwszy w dziejach świata chłop znalazł sobie wodza w osobie robotnika. Na tem polega podstawowa i najistotniejsza cecha rewolucji rosyjskiej, odróżniająca ją od wszystkich wcześniejszych rewolucyj.

Pańszczyźniana zawisłość chłopa znikła faktycznie w Anglji już w końcu XIV-go stulecia, a więc o dwa stulecia przed jej powstaniem w Rosji i o 4½ stulecia przed jej zniesieniem. Wywłaszczenie gruntów włościańskich ciągnie się w Anglji, poprzez reformację i dwie rewolucje, aż do XIX-go stulecia. Rozwój kapitalistyczny, nie forsowany wpływami zewnętrznemi, miał przeto czasu poddostatkiem, aby dokonać likwidacji samodzielnego włościaństwa, zanim jeszcze proletarjat ocknął się do życia politycznego.

Walka z absolutyzmem królewskim, arystokracją i książętami kościoła zmusiła we Francji rozmaite warstwy burżuazji do dokonania w końcu XVIII-go wieku radykalnej rewolucji agrarnej, podzielonej na kilka etapów. Samodzielne włościaństwo stało się po rewolucji podporą ustroju burżuazyjnego i dopomogło burżuazji w roku 1871-ym do załatwienia się z komuną paryską.

Burżuazja w Niemczech okazała się niezdolna do rewolucyjnego rozwiązania kwestji rolnej i w roku 1848-ym tak samo wydała chłopów na łup obszarników, jak Luter wydał ich przed trzema zgórą wiekami podczas wojny chłopskiej, na łup książąt. Proletarjat niemiecki, z drugiej strony, był w połowie XIX-go stulecia zbyt jeszcze słaby, aby objąć dowództwo nad włościanami. Rozwój kapitalistyczny Niemiec uzyskał dzięki temu, nie tak przewlekły wprawdzie, jak w Anglji, ale wystarczający bądź co bądź termin, aby podporządkować sobie gospodarstwo rolne w takim stanie, w jakim ono wyszło z niedokończonej rewolucji burżuazyjnej.

Reformy włościańskiej r. 1861-go dokonała w Rosji monarchja szlachecka i urzędnicza, znajdująca się pod presją wymagań społeczeństwa burżuazyjnego. Burżuazję cechowała w tym okresie zupełna niemoc polityczna. Emencypacja włościaństwa miała taki charakter, że forsowne przekształcenie kraju na modłę kapitalistyczną musiało nieuchronnie uczynić z problematu rolnego problemat rewolucji. Poszczególni przedstawiciele burżuazji rosyjskiej oddawali się marzeniom o rozwoju agrarnym według typu francuskiego, bądź duńskiego, bądź amerykańskiego, jakiego się chce wreszcie, byle nie rosyjskiego. Nie przyszło im wszakże na myśl, że trzebaby było przeflancować zawczasu na grunt rosyjski historię Francji lub też amerykański ustrój społeczny. Inteligencja demokratyczna, mimo swej przeszłości rewolucyjnej, nie poszła w decydującej chwili wraz ze wsią rewolucyjną, lecz znalazła się w obozie burżuazji liberalrej i ziemian. Jedynie klasa robotnicza mogła w tych warunkach stanąć na czele rewolucji chłopskiej.

Prawo skombinowanego rozwoju krajów spóźnionych zarysowuje się tutaj w najdoskonalszej swej postaci, — o ile chodzi o przykład swoistego skojarzenia pierwiastków zacofania rozwojowego z najświeższemi czynnikami, — dając nam jednocześnie klucz do rozwiązania największej zagadki rewolucji rosyjskiej. Gdyby kwestja rolna, jako spuścizna po barbarzyństwie dawnych dziejów Rosji, została rozwiązana przez burżuazję, gdyby kwestja ta mogła być rozwiązana przez burżuazję, proletarjat rosyjski nigdyby nie uzyskał władzy w roku 1917-ym. Aby państwo sowieckie mogło stać się ciałem, trzeba było zbliżenia się wzajemnego i dyfuzji dwóch czynników zupełnie odmiennego pokroju historycznego: wojny chłopskiej, a więc ruchu, cechującego zaranie rozwoju burżuazyjnego, oraz powstania proletarjatu, znamionującego zmierzch społeczeństwa burżuazyjnego. Stanowi to treść istotną roku 1917-go.

CAR I CAROWA

Powrót do spisu treści